Nie masz konta? Zarejestruj się

Targ z tradycjami

11.02.2004 00:00
Historia poniedziałkowych targów w Krzeszowicach sięga czasów zaborów. Krzeszowice leżące na terenie Galicji były częścią składową zaboru austriackiego, ale ponieważ nieopodal przebiegała granica z zaborem rosyjskim, wielu ówczesnych kupców i klientów przyjeżdżało do miasta z zagranicy.
Historia poniedziałkowych targów w Krzeszowicach sięga czasów zaborów. Krzeszowice leżące na terenie Galicji były częścią składową zaboru austriackiego, ale ponieważ nieopodal przebiegała granica z zaborem rosyjskim, wielu ówczesnych kupców i klientów przyjeżdżało do miasta z zagranicy.
Tak było w przypadku przodków Augustyna Grzebinogi, który podobnie jak jego ojciec i dziadek przyjeżdża do Krzeszowic z Osieka, koło Olkusza. Pan Augustyn para się handlem od 1990 roku, ale jego przodkowie przyjeżdżali się targować do Krzeszowic jeszcze za zaboru rosyjskiego.
- Podobno najbardziej opłacało się sprzedawać okowitę – mówi pan Augustyn. – Jak ktoś dobrze handlował, to z jednego targu i na miesiąc starczyło.
Wprawdzie dzisiejszy poniedziałkowy targ nadal imponuje wielkością – ilością kupujących i sprzedających, różnorodnością towarów, ale nijak się to ma do tradycyjnego, jeszcze przedwojennego jarmarku.
Czasy przedwojenne i okupację pamięta rodowity krzeszowiczanin Stanisław Walczowski, który oprowadzał nas po targu, wspominając jego świetność. - Gdyby użyć analogii do dzisiejszych supermarketów, można stwierdzić, iż targowisko miało kilka działów handlowych. Handel płodami rolnymi (warzywa, owoce, nabiał) skupiał się bezpośrednio na krzeszowickim Rynku. Tu można było kupić produkty od gospodyń prosto z koszyka. Nieopodal, w sąsiedztwie dzisiejszej ulicy Kulczyckiego, umiejscowił się tzw. „Gęsi targ”. Tutaj, jak sama nazwa wskazuje, klienci zaopatrywali się w drób wszelkiej maści i upierzenia. Obok znajdowały się „krzeszowickie sukiennice”. Takim górnolotnym mianem określano szpaler budek handlowych – wspomina pan Stanisław.
Jednak najważniejszym „działem”, a jednocześnie wizytówką jarmarku był koński targ. Ten rozciągał się na ogromnym areale, obejmującym dzisiejszy teren wyznaczony przez ulicę Daszyńskiego (Dom Towarowy), wzdłuż obecnej drogi krajowej, do wysokości położenia stacji benzynowej. Na końskim targu kupowało się nie tylko konie, ale tak jak we współczesnym salonie samochodowym: akcesoria – uprząż, powozy, bryczki, furmanki, no i oczywiście paliwo, czyli paszę (była np. do kupienia wyselekcjonowana koniczyna w workach). Podczas okupacji hitlerowskiej – gubernator Hans Frank, po zajęciu pałacu Potockich na swoją rezydencję, wyznaczył na części końskiego targu pas startowy dla swojej służbowej awionetki. Świetność jarmarku zaczęła przemijać wraz z nadejściem lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Wraz z reformą rolną nadeszła konfiskata dóbr prywatnych i kościelnych. Plac przesunięto w stronę dzisiejszego terenu Klubu sportowego Świt. Tradycja przetrwała. Również dzisiaj targowisko imponuje rozmachem i ilością kupujących. A można tu kupić prawie wszystko, jak w dobrym supermarkecie, a nawet taniej i przyjemniej, bo nic nie zastąpi miłego zwyczaju targowania się i bezpośredniego kontaktu kupujący – sprzedawca. Precz z anonimowością! Wczesnym rankiem można sobie kupić w Krzeszowicach żywy inwentarz, od bydła poprzez trzodę chlewną, aż po drób. Tylko koni brak. Znak czasu. Poza tym do koloru do wyboru. Warzywa, owoce, meble, wiklina, odzież, galanteria, sprzęt AGD, nawet płoty i ogrodzenia. W poniedziałek, przed południem trudno znaleźć wolne miejsce do zaparkowania, a im bliżej ulicy Szkolnej, tym trudniej przecisnąć się przez płynący tłum.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 6 (618)
  • Data wydania: 11.02.04

Kup e-gazetę!