Nie masz konta? Zarejestruj się

Czerwono-szare elity

28.01.2004 00:00
Kiedyś mieszkały tutaj szychy. Dzisiaj pijani faceci sikają po klatkach – twierdzi Marian Malczyk z Trzebini.
Kiedyś mieszkały tutaj szychy. Dzisiaj pijani faceci sikają po klatkach – twierdzi Marian Malczyk z Trzebini.
Mowa o kamyczkowni, czyli budynkach przy ul. Kościuszki 23, 25, 27 i 29. Skąd ta nazwa? Zanim obiekty te zasiedlili dyrektorzy trzebińskiej huty i pierwsi sekretarze, mieściła się tu firma, która cięła i szlifowała szlachetne kruszce oraz pospolite kamienie do zegarków i zapalniczek.

Czas rodzenia
Po wyzwoleniu ściągali do Zakładów Metalurgicznych ludzie z całej Polski. Robotników kwaterowano w koloniach wznoszonych nieopodal rafinerii. Dla rozrastającej się administracji zaczęto remontować przejęte przez hutę pomieszczenia dawnej kamyczkowni.
- To były wówczas najlepsze mieszkania w mieście – zapewnia Marian Malczyk, wieloletni lokator kamienicy przy ul. Kościuszki 23.

Kamyczkownia
Budynek przy ul. Kościuszki 23 wzniesiono w 1908 roku, nr 25 – w 1909, nr 27 i 29 – w 1910. Obecnie administratorem 15 lokali komunalnych i 8 socjalnych jest Trzebińskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego.

Maria Ryznar wprowadziła się do kamyczkowni w grudniu 1954 roku. Żona nieżyjącego Mariana Ryznara, wiceprzewodniczącego Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Trzebini, niejedno widziała i niejedno wie.
- Tam, gdzie są teraz sklepy budowlane, miały dom dwie siostry – stare panny. Do ich posesji przylegały Zakłady Metalurgiczne, bo niegdyś huta ciągnęła się wzdłuż prawie całej ul. Kościuszki – stojąc przy oknie, pani Maria Ryznar pokazuje granicę kombinatu.
- Tam, gdzie teraz jest komisariat policji, była zakładowa świetlica dla sportowców. Jej opiekunem był pan Głuch – wspomina czasy wczesnego PRL-u.
W kamyczkowni, w budynku numer 29, mieszkał Władysław Noworyta – ówczesny szef ZM Trzebinia.
- Z dyrektorem sąsiadował Woszczyna – główny księgowy; Kalina – kierownik zakładowej kuźni; Sroka – kierownik oddziału walcowni, którego żona uczyła języka polskiego w „ekonomiku”; Jagiełłowie, których syn piastował funkcję przewodniczącego rady miasta Trzebini na początku lat 90. – wylicza pani Maria.
Do głowy przychodzą jej niektóre osoby spod „dwudziestki piątki”: następca dyrektora Noworyty – Musieńko oraz Szyniec – kierownik oddziału magnezu.
- Gdzieś do lat 70. mieszkała tutaj elita – konstatuje nad filiżanką herbaty pani Maria.
W czasach Polski Ludowej dom Ryznarów wypełniał się po brzegi. Przy różnej „maści” napojach zasiadała ówczesna śmietanka polityczna i gospodarcza. Wszak Marian Ryznar był wtedy „pierwszym” w Cementowni Górka i Zakładach Metalurgicznych.
- W swoim życiu zrobiłam kilka tysięcy kaw. Kogo tu nie było... – macha ręką Maria Ryznar. - Ale wszystko kulturalne – zastrzega.

Czas umierania
Marian Malczyk zastanawia się, kiedy i dlaczego kamyczkownia zaczęła tracić dotychczasowych lokatorów.
- Wydaje mi się, że gdy wybudowano osiedla w Trzebini i Chrzanowie, ludzie starali się o mieszkania. Kilka osób wyprowadziło się do okolicznych bloków. Niektórzy wyjechali gdzieś dalej. Jeszcze inni zmarli w kamyczkowni. Noworyta – w połowie lat 80., Ryznar – w 1979 roku, dalej Woszczyna, Kalina... – wylicza pan Marian.
Na miejsce wykruszającej się „starej kadry” przychodzili zwykli pracownicy. Z czasem kamyczkownia stała się zbiorowiskiem mieszkań robotniczych, a od 1 listopada 1998 roku, od czasu przejęcia czterech kamienic przez gminę Trzebinia, zbiorowiskiem mieszkań komunalnych. Jednocześnie utworzono lokale socjalne. Zaczęła się mała wojna niektórych mieszkańców kamyczkowni z burmistrzem Adamczykiem. Do dzisiaj wielu nie może zrozumieć, jak można było sprowadzić...
- ... na przykład rodzinę, która przehulała własny dom na Wodnej, do centrum miasta. Nie mam nic do lokatorów z mieszkań socjalnych. Niektórzy są nawet super ludźmi. Jednak często jest tak, że jedni piją z drugimi całymi dniami. Ot i dzisiejsza kamyczkownia – kiwa głową 60-letni najemca mieszkania komunalnego.
Pracownicy trzebińskiego magistratu nie słyszeli nic złego o kamyczkowni.
- Sporadycznie docierały do referatu ustne zgłoszenia dotyczące nieprzestrzegania przez lokatorów porządku domowego – informuje Marian Fiszer, p.o. naczelnik wydziału gospodarki komunalnej.
- Tutaj zmieniło się wszystko, a szczególnie ludzie i ich kultura – rzuca na odchodnym Marian Malczyk.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 4 (616)
  • Data wydania: 28.01.04

Kup e-gazetę!