Nie masz konta? Zarejestruj się

Szkoły nie szkoda

21.01.2004 00:00
Czasy się zmieniają, a stroje i muzyka razem z nimi – chciałoby się rzec, patrząc na dzisiejsze studniówki. I tylko emocje, od lat takie same, grają w duszach maturzystów.
Czasy się zmieniają, a stroje i muzyka razem z nimi – chciałoby się rzec, patrząc na dzisiejsze studniówki. I tylko emocje, od lat takie same, grają w duszach maturzystów.
Izaak Newton powiedział: „To, co wiemy, to tylko kropelka. To, czego nie wiemy, to cały ocean”. Irena Pacia, dyrektor II LO w Chrzanowie, dobrze pamięta słowa wielkiego fizyka. Zachęca uczniów, którzy niebawem opuszczą szkolne mury, aby wzięli sobie do serca newtonowską maksymę.
- I... żeby kropelki te zamieniły się w ocean wiedzy podczas egzaminu dojrzałości, a w dorosłym życiu w ocean przyjemności – życzy swoim podopiecznym, w eleganckich garniturach i powłóczystych sukniach wznoszącym toasty za to, co było i będzie.
Jeszcze uściski, flesze aparatów fotograficznych, wszystkiego najlepszego i...
- Poloneza czas zacząć – komenderuje młoda konferansjerka.
Dziesięć „oddziałów” i prawie tyle samo polonezów, bo większość klas prezentuje autorską choreografię. W sumie ponad 600 osób. Na balkonie, nad salą gimnastyczną, wiszą spojrzenia nauczycieli. Jednak uczniowie nie wiedzą, że są – jak zwykle – oceniani.
Po polonezie
Kończy się godzina maszerowania w rytmie staropolskiego tańca.
- Trzeba coś zjeść – rzuca licealista, uradowany na widok nadchodzącego dania.
Brzękają widelce, komuś wyskakuje ukryte „pół litra”, co szybsi wychodzą zaczerpnąć „świeżego powietrza”.
Jak po polonezie? – zagaduję chłopaka stojącego z dwoma dziewczynami.
- W porządku. Miałem stres przed wyjściem na parkiet, ale później jakoś poszło. Chyba raz pomyliłem kroki – zdradza Jakub Karnas. – Studniówka to wielkie wydarzenie, na którym – podobnie jak na swoim ślubie – trzeba po prostu być – przekonuje.
Będzie ci żal szkoły? – ciągnę rozmowę.
- Nie tyle szkoły, co tych wszystkich znajomości i tej atmosfery – przyznaje dziewiętnastolatek.
Jego koleżanki, Justyna i Paulina z ogólniaka w Sierszy, przyszły jako osoby towarzyszące.
- Na razie nikt nie tańczy, a przecież jesteśmy tutaj, żeby się wybawić – spoglądają po sobie nastolatki.
Ich studniówka będzie dopiero za dwa lata, ale już czują dreszczyk emocji na myśl o przedmaturalnym balu. Justyna Małocha wylicza cechy dobrego partnera, z którym chciałaby spędzić tę niepowtarzalną noc:
- Musi być taneczny, wygadany, sympatyczny, seksowny, a przede wszystkim odpowiedzialny.
Przed północkiem
22.50. Zaczynają się tańce. Tradycyjnie na pierwszy ogień idą Czerwone Gitary i nieśmiertelna „Matura”. Sala gimnastyczna licealnej „dwójki” wypełnia się po brzegi.
- Ludzie pokażą, co potrafią, gdy rodzice pójdą do domu – gdzieś po drugiej w nocy. Na razie uważnie rozglądają się na boki – tłumaczy Magda Piskorz, której mama „stróżuje” na pierwszej zmianie.
Magda jest zadowolona ze studniówki. Przypomina, że najważniejsze to mieć doborowe towarzystwo. Siedzi przy jednym stoliku z przyjaciółmi, z którymi regularnie chodzi na imprezy, więc czuje się O.K. Patrzę na jej czarną kreację.
- Po suknię pojechałam do Katowic, po gorset do Krakowa, a buty kupiłam w Chrzanowie – zanosi się śmiechem maturzystka.
Z sali gimnastycznej dobiega dedykacja lidera zespołu Express:
- Od IV c dla najfajniejszej wychowawczyni, pani Gucik.
W rytm muzyki wirują tafty i satyny – w tym roku w kolorze czarnym, czerwonym i bordowym. Nie widać odkrytych nóg, za to nie brakuje głębokich dekoltów.
- Na pewno zmieniły się stroje. Jeszcze trzy lata temu odkryte plecy należały do rzadkości, teraz są normą. Dzisiaj mamy większy luz, ale to dobrze, bo przecież nie możemy tkwić w jednym miejscu. Obecnie grają też inną muzykę, u nas był modny Elvis – wspomina Maria Majcherczyk, wicedyrektor II LO w Chrzanowie, która swój bal pomaturalny miała w 1966 roku.
Po północku
Godzina 00.20. Przerwa w dostawie prądu.
- Chyba korki wysiadły, bo na korytarzu się świeci – ktoś uspokaja rozbawiony tłum.
Godzina 1.10. Maturzystka Karolina Karwańska nie czuje nóg.
- Tak się wytańczyłam – wzdycha.
Piotr Henc z Czyżówki:
- Jestem tutaj jako osoba towarzysząca. Mam taką dziewczynę, że aż podłoga zagrzała się pod nami.
To już siódma studniówka, którą Piotrek zaliczył.
- Jak mam tylko okazję, to idę na tego rodzaju imprezy. Lubię po prostu tańczyć.
Pod ścianami raz po raz lądują wysokie obcasy. Wiruje bosy tłum, coraz szybciej kręcą się suknie.
Godzina 1.40. Jedzie pociąg z daleka przez całą salę. Tak do rana.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 3 (615)
  • Data wydania: 21.01.04

Kup e-gazetę!