Nie masz konta? Zarejestruj się

Zamknięte do odwołania

21.01.2004 00:00
Miejski plac targowy w Krzeszowicach to fenomen w centrum miasta.
Miejski plac targowy w Krzeszowicach to fenomen w centrum miasta.
Fenomen polega na tym, że jest całkowitym zaprzeczeniem funkcji, jakie powinien spełniać. Szaro, brudno, pełno śniegu, większość pawilonów zamknięta. Nieliczni klienci i załamana garstka najbardziej zdeterminowanych sprzedawców – oto codzienność miejsca, w którym powinien panować ruch i gwar.
Już na pierwszy rzut oka widać, że plac jest źle zaprojektowany. Przy wejściu toalety i śmietnik. Dojście do pawilonów handlowych prowadzi natomiast przez wąskie, zaciemnione alejki. Horror. Efekt grozy potęguje fakt, iż na targowisku jest cicho i pusto. Nawet w słoneczne przedpołudnie. Gdzie indziej takie warunki gwarantują dobry utarg. Tutaj nie. Właścicielem gruntu jest gmina Krzeszowice.
Plac powinien przynosić gminie dochód. I przynosi. Za dzierżawę gruntu pod boks gmina pobiera 550 zł. To niemało. Dla porównania, na niedawno zmodernizowanym placu przy ulicy Jerzmanowskiego w Krakowie, estetycznym, zatrudniającym biuro ochrony (całą dobę), tętniącym życiem – opłata wynosi 250 zł za boks.
Dodatkowym mankamentem krzeszowickiego targowiska jest brak miejsc parkingowych, co skutecznie odstrasza klientów, tym bardziej, że policja i straż miejska pieczołowicie egzekwują zakaz postoju. Ogrodzenie, kojarzące się z siatką w schronisku dla psów, które poza wątpliwym efektem estetycznym nie spełnia żadnej funkcji (brama i furtki otwarte są całą dobę), również nie służy przyciągnięciu kupujących.
Sytuacja jest paradoksalna. Właścicielom boksów handlowych bardziej się opłaca płacić czynsz niż prowadzić handel. Obroty nie wystarczają bowiem na pokrycie kosztów zatrudnienia i zużycia mediów – mimo że po długich negocjacjach gmina zgodziła się obniżyć czynsz o 50 proc. w okresie zimowym.
Inwestorzy chcieli odkupić grunt od gminy, aby stać się właścicielami i zadbać o swoje miejsca pracy. Jednak umowy, które gmina podpisała z handlowcami, są tak skonstruowane, że sprzedaż lub podnajem są praktycznie niemożliwe.
Niebawem na placu zostanie zamknięty kolejny sklep. Panie sprzedające warzywa na tak zwanych stołach myślą o przeniesieniu się na stary plac. Wolą płacić mandaty straży miejskiej, a być na plusie.
Gratulacje dla zarządcy placu za wspieranie miejscowych przedsiębiorców i elastyczność w prowadzeniu przedsięwzięć rynkowych.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 3 (615)
  • Data wydania: 21.01.04

Kup e-gazetę!