Nie masz konta? Zarejestruj się

Podbić rynek kurczakami

05.01.2004 00:00
„KOKO” to dzisiaj znak rozpoznawany nie tylko w powiecie chrzanowskim, ale na całym południu Polski. Nieodmiennie też kojarzy się z nazwiskiem Jolanty i Henryka Kozyrów z Młoszowej.
„KOKO” to dzisiaj znak rozpoznawany nie tylko w powiecie chrzanowskim, ale na całym południu Polski. Nieodmiennie też kojarzy się z nazwiskiem Jolanty i Henryka Kozyrów z Młoszowej.
Firma Koko powstała w 1990 roku. Kozyrowie zaczynali od prowadzenia sklepów. Początek lat 90. był dobrym czasem dla handlu. Po kilku latach firma rozrosła się. W 1995 roku zdecydowali się otworzyć hurtownię drobiu, a już dwa lata później kupili budynki po RSP Filipowice w Dulowej, gdzie od 1999 roku prowadzą ubój drobiu. Swoje produkty sprzedają głównie na południu kraju.
- Remont budynków i dostosowanie ich do naszych potrzeb sporo kosztowało. Przerwaliśmy nawet na jakiś czas budowę domu – wspomina Henryk Kozyra.
Właściciel firmy „Koko” chwali sobie położenie ubojni. Na uboczu wsi, nie przeszkadza sąsiadom. Ostatnio jednak wokół zaczynają budować się domy.
- Informujemy przyszłych sąsiadów z jakimi uciążliwościami wiąże się sąsiedztwo z naszą firmą – zaznacza właściciel.
Do ubojni kury przyjeżdżają głównie z podkrakowskich ferm: Czernichowa, Liszek, Niepołomic. Kozyrowie współpracują ze stałymi, sprawdzonymi hodowcami. Korzystają z własnego transportu.
- Do przewozu żywca używa się specjalnych samochodów. Sami też wozimy mięso do odbiorców: hurtowni i sklepów. Generalnie koszty transportu są dość wysokie – wyjaśnia H. Kozyra.
Miesięcznie firma jest w stanie ubić do 40 tysięcy kur, chociaż mogłaby produkować jeszcze więcej. Jedyny problem to odbiorcy. Na rynku panuje ogromna konkurencja. Firma boryka się również z zatorami płatniczymi.
Mimo to, Kozyrowie ze spokojem przygotowują się do wstąpienia Polski do wspólnoty.
- Nasza firma została zaliczona do zakładów z grupy B 2. Oznacza to, że do końca 2005 roku obowiązuje nas okres przejściowy. Do tego czasu musimy m. in. wyasfaltować plac przed ubojnią, uzupełnić ciąg technologiczny, wybudować myjnię dla samochodów – wymienia Henryk Kozyra.
Właściciel „Koko” zapewnia, że zdąży ze wszystkimi inwestycjami. Uważa, że około 80 proc. niezbędnych modernizacji ma już za sobą, a to, co pozostało, nie będzie stanowić jakiegoś szczególnego problemu.
- Nie spodziewam się, abym po wejściu Polski do Unii od razu zaczął sprzedawać swoje kurczaki na rynki zachodnie. Sądzę, że na ich podbój ruszą więksi producenci robiąc w ten sposób miejsce tu, w kraju, mniejszym dostawcom. Takim, jak Koko – przedstawia swój plan H. Kozyra.

Koko zatrudnia dzisiaj ponad czterdziestu pracowników. Prowadzi sprzedaż w dziesięciu sklepach firmowych w Chrzanowie, Trzebini i Krzeszowicach.
Kontakt:
(032) 613-82-17
(012) 283-79-53

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 1 (613)
  • Data wydania: 05.01.04

Kup e-gazetę!