Nie masz konta? Zarejestruj się

Świadkowie go bronią

19.11.2003 00:00
Z zeznań świadków zeszłorocznych zdarzeń w chrzanowskiej restauracji Cyganeria, wynika, że cała sprawa to wymysł policji. Jak oceni to sąd?
Z zeznań świadków zeszłorocznych zdarzeń w chrzanowskiej restauracji Cyganeria, wynika, że cała sprawa to wymysł policji. Jak oceni to sąd?
W środę w Sądzie Rejonowym w Chrzanowie odbyła się druga rozprawa Józefa F. ps. Bereta i Grzegorza L. ps. Ćmaga, oskarżonych po zeszłorocznej rozróbie w restauracji Cyganeria. Przez kilka godzin zeznawali trzej najważniejsi świadkowie: Andżelika J. – kelnerka, która feralnej nocy obsługiwała oskarżonych, pobity wtedy Jerzy K. oraz współwłaściciel lokalu-Roman K.
Wszyscy jak jeden mąż podczas rozprawy nie pamiętali niczego, co obciążałoby Beretę. W dużej mierze nie potwierdzali więc swoich wcześniejszych zeznań zaprotokołowanych na policji przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego i w prokuraturze.

Policja zaszokowała
Jako pierwszy zeznawał Roman K., który przyznał, że na miejscu zdarzenia zjawił się już po wszystkim, zaalarmowany telefonem Andżeliki J. Dowiedział się od niej, że grupa, która przyszła do restauracji, rozrabia, rozbija szkło.
- Rozmawiałem z Jerzym K., który powiedział mi, że dostał w głowę butelką. Nie wiem kto go pobił, ani kto rozbijał butelki, był to na pewno ktoś z grupy Berety. On wcześniej przychodził do naszego lokalu, ale zawsze zachowywał się jak dżentelmen – opowiadał Roman K.
Zeznał, że po zdarzeniu, do Cyganerii przyszła kobieta, która przedstawiła się jako żona Berety i zaproponowała pokrycie kosztów. K. powiedział jej, że udział Józefa F. w zniszczeniach, według jego wyliczeń, wynosi 1500 zł, a ona zapłaciła. W zamian Roman K. podpisał odpowiednie oświadczenie, że pieniądze w ramach rekompensaty przyjął.
- Oświadczenie podpisałem dobrowolnie. Chcieliśmy jak najszybciej zakończyć sprawę. I powiem szczerze, że byłem zaszokowany postawą policji. Zdziwiło mnie, że tak nagle wzięli się do pracy, podczas gdy wcześniej, w podobnych zgłoszeniach sugerowali mi, żebym się wycofał. Zgłaszałem inne tego typu sprawy i nie było z ich strony odzewu – mówił przed sądem współwłaściciel Cyganerii.

Policja sugerowała zeznania
Jednakże prawdziwą niespodzianką okazały się zeznania głównego poszkodowanego, pobitego podczas feralnego wieczoru Jerzego K. Bezpośrednio po zdarzeniu złożył on wyjaśnienia w Komendzie Powiatowej Policji w Chrzanowie. Wynika z nich, że Grzegorz L. rozbijał butelki wina, a kiedy K. zwrócił mu uwagę, usłyszał:
- Cyganie, nie będziesz mi mówił, co mam robić.
Od tego zaczęła się awantura, która skończyła się pobiciem K. w kuchni. Na jego głowie lądować miały talerze i butelki, miał on być również bity i kopany po całym ciele przez Grzegorza L. i drugiego napastnika. L. miał cały czas żądać od niego wydania pieniędzy. Przyglądający się temu Bereta miał powiedzieć:
- Lejcie tę czarną k...
- Policjanci wzięli mnie ze szpitala, gdzie dostałem zastrzyk przeciwtężcowy. Podczas przesłuchania czułem się źle, a osoba przesłuchująca sugerowała mi określenia, które znalazły się w protokole. Berety nie było w kuchni i nic takiego nie powiedział. Może i talerz wylądował na mojej głowie, nie jestem tego pewien. Wie pan, wysoki sądzie, może mówił, że mi da pieniądze, a może „dawaj pieniądze”. Trudno mi powiedzieć – zeznawał Jerzy K.
Na wniosek prokuratora K. zostanie w grudniu przesłuchany w obecności biegłego psychologa.

Policjant chciał spać
Po takich rewelacjach, nie dziwiły już zbytnio zeznania barmanki – Andżeliki J. Z protokołu spisanego na policji w Chrzanowie wynikało, że Bereta odmówił zapłacenia rachunku i zaczął demolować lokal. Miał również wspólnie z Ćmagą bić Jerzego K.
- Nie czytałam tych zeznań po ich sporządzeniu, ponieważ policjant chciał jak najszybciej skończyć, mówił, że jest późno i chce mu się spać. Byłam przekonana, że to luźna rozmowa. Powiedziano mi, że w każdej chwili będę mogła cofnąć zeznania – tłumaczyła się barmanka.
Przed sądem zeznała tylko tyle, że po zapłaceniu rachunku, Bereta upomniał się w pewnym momencie o resztę, której wcześniej mu nie wydała. Kiedy odmówiła, zdenerwował się i rzucił w stronę baru krzesłem. Wystraszona barmanka uciekła wtedy z lokalu tylnym wyjściem. Kiedy wróciła, sprawcy zamieszania mieli ją przepraszać i zapewniać, że przyjdą pokryć straty.

Zostanie w areszcie
Po raz kolejny już obrońca Berety wnioskował o zwolnienie jego klienta z aresztu. Argumentował, że zeznania świadków wykluczają jego udział w zarzucanych mu przestępstwach. Do tej pory adwokat złożył już osiem zażaleń na zastosowany środek zapobiegawczy. Jednak sędzia zdecydował, że Józef F. nadal pozostanie w areszcie.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 46 (607)
  • Data wydania: 19.11.03

Kup e-gazetę!