Nie masz konta? Zarejestruj się

Kupić sobie pracę

08.10.2003 00:00
Od kilku miesięcy bezskutecznie poszukuję pracy. Urząd odwiedzam dwa, trzy razy w tygodniu. Zawsze słyszę: „Brak ofert, nic nowego”.
Od kilku miesięcy bezskutecznie poszukuję pracy. Urząd odwiedzam dwa, trzy razy w tygodniu. Zawsze słyszę: „Brak ofert, nic nowego”.
Co dziwniejsze, pani, która twierdziła, że nie ma ofert, czyta mi długaśną listę ofert już nieaktualnych, o których wcześniej nawet mi nie wspomniała. To żenujące – napisała w liście do „Przełomu” Czytelniczka.

Lepsze i gorsze
Czytelniczka twierdzi, że urzędniczki odnoszą się do niej lekceważąco. Są niemiłe. Niechętnie i opieszale sięgają po zeszyty z ofertami. Jej zdaniem, w urzędzie pracy istnieje podział ofert na lepsze i gorsze. Zaś te, które wiszą na tablicy, są zwykle nieaktualne.
- Pośrednicy pracy, odwiedzając pracodawców, zdobywają ok. 44 proc. ofert, jakimi dysponuje PUP. Wszystkie są rejestrowane w dzienniku podawczym. Często jednak pracodawcy szukają również na własną rękę. Stąd oferty szybko się dezaktualizują. Pośrednicy proszą pracodawców, by ci informowali o tym urząd. Często jednak nie dostajemy od nich żadnego sygnału – tłumaczy Danuta Liszka, z-ca kierownika rynku pracy w PUP.

Zabrakło odwagi
W liście do redakcji Czytelniczka opisuje, jak stała pod tablicą z ofertami pracy w chrzanowskim „pośredniaku”.
- Pan w średnim wieku zapytał, po co tam stoję? Po chwili wyjaśnił, że jego kolega, aby dostać pracę, musiał dać 550 zł. „Dał kasę, dostał pracę, a pani sobie może tak stać”. Zwykłego bezrobotnego nie stać, by kupić sobie pracę – pisze Czytelniczka.
Autorka listu nie ma dowodów. Powtórzyła coś, o czym przekonani są bezrobotni, co sobie cichaczem przekazują stojąc w korytarzach „pośredniaka”, a o zdobywaniu pracy krążą legendy.
Na początku roku do redakcji zadzwoniła kobieta, która poinformowała, że aby otrzymać pracę, dała jednej z urzędniczek 1 tys. zł łapówki. Sprawa trafiła na policję. Nie udało się jednak odnaleźć tej osoby. Ktoś zrobił pierwszy krok, zabrakło mu jednak odwagi, by pójść dalej.
Tymczasem ten, kto daje łapówkę, nie podlega karze. Prawo ściga tylko tych, którzy biorą. Musi być jednak świadek i dowód.

Brak wiary
Barbara Babijczuk, nowa kierownik PUP-u, by uniknąć takich pomówień, stworzyła stanowisko kierownika rynku pracy, który ma wgląd w pracę wydziału.
- Panie z działu pośrednictwa pracy są najbardziej narażone na stres. To najtrudniejsza działka. Wizyty bezrobotnych kończą się często awanturami – mówi Danuta Liszka.
W powiecie mamy prawie 10 tys. bezrobotnych. Większości nie przysługuje prawo do zasiłku. Wielu długotrwale bezrobotnych przestało wierzyć, że kiedykolwiek samodzielnie znajdzie pracę.


Komentarze

l Barbara Babijczuk, kierownik Powiatowego Urzędu Pracy:
- W poniedziałki i piątki czekam na interwencje bezrobotnych. Jak do tej pory nikt się nie zgłosił z uwagami czy skargami na pracowników urzędu. Nie docierały do mnie żadne sygnały na ten temat. PUP nie załatwia pracy, lecz pośredniczy między pracodawcami a pracownikami.
l Nadkomisarz Marek Gorzkowski, komendant powiatowy policji:
- Dowodzenie winy gdy jeden twierdzi, że dał łapówkę, a drugi temu zaprzecza, jest słabym dowodzeniem. Najlepiej zapisać numer banknotu, który zostanie wręczony, po czym natychmiast dać znać na policję.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 40 (601)
  • Data wydania: 08.10.03

Kup e-gazetę!