Nie masz konta? Zarejestruj się

Duża potrzeba

09.09.2003 00:00
Handlowcy z Placu Mogielnickiego w Babicach nie mają gdzie się załatwiać. Za potrzebą biegają do pobliskiego ośrodka zdrowia, urzędu gminy albo do znajomych.
Handlowcy z Placu Mogielnickiego w Babicach nie mają gdzie się załatwiać. Za potrzebą biegają do pobliskiego ośrodka zdrowia, urzędu gminy albo do znajomych.
- Już tak się męczę dwadzieścia lat, odkąd tu pracuję! Rzadko bywają dni, kiedy akurat nie chce się siusiać, bo zwykle trzeba sobie ulżyć. Kiedyś mieliśmy niepisaną umowę z właścicielem sąsiedniego domu. Mogliśmy korzystać z prywatnej ubikacji, a w zamian ją sprzątaliśmy. Właściciel przybytku jednak się wyprowadził i zostaliśmy na lodzie – opowiada sprzedawczyni artykułów spożywczych.
Inni handlarze dodają, że właściwie to nie zostali „na lodzie”, tylko z „palcem w nocniku”, żeby nie powiedzieć jeszcze dosadniej.
Duża potrzeba
Przed naszymi sklepami często zatrzymują się autobusy wycieczkowe. Wtedy dopiero jest kłopot! Turystów kierujemy za potrzebą do ośrodka zdrowia albo do urzędu gminy – tłumaczy handlarka.
Właściciele sąsiednich stoisk dodają, że sprawa załatwienia się to przecież dla ludzi problem zarówno zdrowotny jak i urzędowy, bo nie można tego zrobić byle jak i byle gdzie.
Kupcy zgodnie domagają się od gminy przenośnego sanitariatu. „Płacimy czynsz, więc nam się należy” – argumentują.
- Niech by nawet był płatny! Byle był. Moglibyśmy go zamykać na kluczyk i doglądać. A i obcego można byłoby wpuścić od czasu do czasu w razie nagłej potrzeby – zapewniają babiczanie.
Zaalarmowani tą sytuacją, zrobiliśmy szybki rekonesans w powiecie. Okazało się, iż tylko w Babicach nie ma publicznych toalet, bo problem ten przerasta gminę.
Brak ubikacji to nie jedyna bolączka handlarzy z Placu Mogielnickiego w Babicach. Nie ma tu również ani jednego kosza na śmieci, więc nie ma gdzie wyrzucić papierka czy pustej butelki.
- Przy drzwiach wejściowych trzymam mały pojemnik, do którego ludzie wrzucają śmieci. Lepiej tak, niż jakby mieli zaśmiecać ulice – mówi właścicielka sklepu spożywczego.
Na koszach się nie kończy. Gminne centrum handlowe nie jest wystarczająco oświetlone. Przy ul. Krakowskiej, na wysokości placu, zainstalowano co prawda jedną lampę, ale odwrócono ją w stronę drogi, więc światło nie pada na sklepy.
- Najgorzej jest jesienią i zimą. Trudno wtedy ranem, w tych egipskich ciemnościach, trafić kluczem do zamka. Na szczęście nic bardzo złego jeszcze się tu nie stało – odpukuje w niemalowane drewno druga sprzedawczyni.
Wandale zniszczyli niedawno jej prywatną lampę, wiszącą nad drzwiami sklepu.
Teren przy ul. Krakowskiej w Babicach przeznaczono na handel równo 20 lat temu. Wtedy funkcjonowały zaledwie dwa warzywniaki. Wielki bum nastąpił po 1990 roku, kiedy przybyło konkurencji.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 36 (597)
  • Data wydania: 09.09.03

Kup e-gazetę!