Nie masz konta? Zarejestruj się

Na pastwę losu i złodziei

12.08.2003 00:00
Stary szpital – tu przyszła na świat większość z nas. Tu czasem żegnaliśmy na zawsze naszych najbliższych. Dziś stary szpital umarł bezpowrotnie. Zniszczone budynki wołają o pomstę do nieba. Na próżno...
Stary szpital – tu przyszła na świat większość z nas. Tu czasem żegnaliśmy na zawsze naszych najbliższych. Dziś stary szpital umarł bezpowrotnie. Zniszczone budynki wołają o pomstę do nieba. Na próżno...
Trzeba było czterech lat, by wybudować najstarszą część chrzanowskiej lecznicy. Niewiele więcej wystarczyło, by stojące przy ul. Szpitalnej budowle stały się ruiną. Rumowiskiem, które straszy w dzień i w nocy. A przecież to cząstka historii powiatu chrzanowskiego.

Wędrówka sentymentalna
Dyrektor Ewa Potocka zostawiła w tych murach ponad 27 lat życia. Patrzy na stary szpital z sentymentem. Tu rodziła dziecko. Tu była operowana. Tu pracowała. Wspomnień nagromadziło się mnóstwo. I tych dobrych, i tych złych. Wędrując przez ruiny, wraca do przeszłości.

Trochę historii:
Szpital im. Józefa Piłsudkiego zbudowano w latach 1929-1933 na podstawie projektu architekta Stanisława Oszackiego. Głównym inicjatorem budowy był dr Mieczysław Łącki, starosta chrzanowski. Lecznicę zbudowano z funduszy powiatowych i pieniędzy miejscowej kasy chorych. Podkreślano, że była dużym osiągnięciem samorządowym miasta i powiatu.
(Na podstawie monografii ziemi chrzanowskiej)

- Tutaj była niegdyś portiernia, izba przyjęć, administracja. Tutaj przywożono też pijane osoby- wskazuje przylegający do ul. Szpitalnej budynek. Dyrektor Potocka przypomina sobie początki swej lekarskiej kariery. Dyżur w noc sylwestrową roku 1976/77, kiedy to przywieziono do szpitala chłopaka, który popełnił samobójstwo. Wspomina też inną noc, gdy do pokoju, w którym dyżurowała, wgramolił się pijak i zażądał, by zrobiła mu miejsce w łóżku.
- Mimo wszystko, lubiłam ten szpital. Narzekaliśmy, że jest ciasny, ale tu wszyscy się znali – wspomina.

Wstęp wzbroniony
Na murze budynku administracji szpitalnej od strony ul. Topolowej widać ostrzegawczą tabliczkę. „Wstęp wzbroniony”. Nie wiadomo po co, bo na teren szpitala wejść i wjechać można bez trudu. W paru miejscach brakuje elementów ogrodzenia.
- Ten budynek jest najmłodszy. Oprócz administracji, była tu analityka i serologia – mówi Ewa Potocka i przez chwilę zatrzymuje się na parkingu przed budynkiem. Jej uwagę zwracają wymalowane białe cyfry. To oznaczone numerem samochodu miejsce parkingowe.
Budynek administracyjny opustoszał jako ostatni. Administracja wyprowadziła się z niego w roku 1998. Gdzieniegdzie zabudowano pustakami otwory okienne. Dookoła walają się odłamki drobnego szkła, w którym odbija się ostre słońce. O pożar nietrudno. Rozbite okno na piętrze odsłania kawałek niebieskich fliz.
Dużo gorzej wygląda okazały budynek, w którym mieściły się: oddział zakaźny, wewnętrzny, płucny i gruźliczy. Metalowe części, na które jeszcze nikt się nie skusił, pokrywa rdza. Przy murze dynda kawałek rury spustowej. Na jednej ze ścian ostała się tabliczka, mówiąca, że tu niegdyś wykonywano badania rentgenowskie. Smutna pozostałość po dawnych czasach.

Jabłonie ciągle owocują
Obrazu nędzy i rozpaczy dopełnia pawilon A. Jest to najstarsza budowla starego szpitala. Wzniesiono ją na początku lat 30. XX wieku. Przez dziesiątki lat matki rodził tu dzieci, chirurdzy operowali pacjentów. Potem była tutaj izba przyjęć. W starych murach mieściła się szpitalna kuchnia, która karmiła pacjentów i personel. Dziś po kuchni zostały tylko brunatne kafelki, odrapane framugi okienne, z których płatami schodzi farba. Nie ma rynien. Z wilgotnych ścian sączy się i kapie miarowo woda. Gdzieniegdzie na murach widać zielonkawy nalot. Szaro. Buro. Nieprzyjemnie. Z góry straszą powybijane szyby. Wszystko wisi na włosku.
- A kiedyś było tu pięknie – wzdycha dyrektor Potocka. - Szczególnie latem. Pacjenci i personel wychodzili na balkony. Wielu chorych odpoczywało na ławeczkach przy szpitalu. Kuchnia zaopatrywała się w owoce ze szpitalnych jabłoni – dodaje zrywając z rosnącego w pobliżu pawilonu A drzewa zielonkawe jabłko. Zbiera ich kilka, by poczęstować koleżanki.
Owocujące jabłonki, czerwone jarzębiny, chwasty, chaszcze, trawa sięgająca po pas – to niestety nie jedyny przejaw złudnego życia szpitala. Do codzienności należą wizyty nieproszonych gości.

Złodziejskie harce
Czego nie zniszczył czas, zniszczyli złodzieje. Ich łupem padło niemal wszystko, co dało się wywieźć i sprzedać. Zdjęli rynny. W poszukiwaniu metalowych rur przekopali ziemię. W okolicach pawilonu A zostały tylko doły po złodziejskich wykopkach. Wdzierając się do środka budynków powybijali szyby. Mieszkająca naprzeciwko szpitala Irena Zubel opowiada o ekscesach, które nie raz obserwowała poza murami ogrodzenia.
- Ten szpital to „straszny dwór”. Złodzieje harcują tu dniem i nocą. Kradną, co się tylko da. Ostatnio wyleźli na dach i zaczęli dobierać się do rynien. Potem chodzili półnadzy po dachu. Opalali się, czy co? – dzieli się spostrzeżeniami.
Pani Irena ubolewa nad postępującym zniszczeniem szpitala. Wspomina nie tak dawne czasy, gdy lecznica służyła ludziom.
- Dziś to wokół nas tylko zakłady pogrzebowe. Szkoda tych budynków. Że też zostawia się je na pastwę losu i złodziei – dodaje, po czym znika w drzwiach domu.

Powiatowe dzieło zniszczenia
Planów co do starego szpitala było sporo - i całkiem realnych, i nieco wydumanych, i całkowicie wyssanych z palca. Mówiono o oddaniu jednego z budynków chrzanowskiej policji. Snuto wizje utworzenia na terenie starego szpitala miasteczka studenckiego. Jeszcze rok temu jedno z chrzanowskich stowarzyszeń widziało w budynku administracyjnym całodobowy ośrodek dla bezdomnych. Wszystkie projekty spełzły na niczym. Dziś w starostwie głośno mówi się o konieczności wyburzenia budynków. Nie wiadomo jednak ani jak, ani za ile, ani kiedy, ani kto miałby to zrobić. Być może czeka się, aż czas dokończy dzieła zniszczenia. Trochę to jeszcze potrwa.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 32 (593)
  • Data wydania: 12.08.03

Kup e-gazetę!