Wjeżdżając na drogę główną z podporządkowanej warto kilkakrotnie upewnić się, że można zrobić to bezpiecznie. Jeżeli w trakcie takiego manewru dojdzie do kolizji lub wypadku, zazwyczaj winna jest osoba wyjeżdżająca z drogi podporządkowanej.
Przekonał się o tym Mikołaj Rey, właściciel stadniny koni Szarża w Bolęcinie. 26 czerwca na drodze Chrzanów-Płaza doszło do wypadku, w którym samochód wjechał w konia.
„Doszło do niego, kiedy grupa jeźdźców przekraczała drogę Chrzanów-Płaza w okolicy przejazdu kolejowego (droga na Źrebce). Dojeżdżając do skrzyżowania od strony Bolęcina, upewniłem się, że droga jest wolna i możliwie zwartą grupą wjechałem na nią. W pewnym momencie od strony Chrzanowa nadjechał samochód, który zaczął gwałtownie hamować, kiedy zauważył jeźdźców. Wpadł w poślizg i uderzył w konia idącego w środku kolumny.
,,Uznaniem mnie za winnego spowodowania kolizji czuję się pokrzywdzony. Uważam, że zachowałem wszelkie zasady ostrożności przy przejeździe przez skrzyżowanie. Na skrzyżowanie wjechałem dopiero po upewnieniu się, że z żadnej strony nic nie nadjeżdża. Zostałem ukarany nie tylko mandatem, ale również sześcioma punktami karnymi” – opisuje to zdarzenie Mikołaj Rey.
Na miejsce został wysłany patrol prewencji, ponieważ drogówka była przy innym zdarzeniu. Policjanci zdecydowali, że wina leży po stronie opiekuna grupy.
- Tam jest ograniczenie prędkości do 90 kilometrów na godzinę. Zgodnie z przepisami, to wyjeżdżający z drogi podporządkowanej jest zobowiązany do zachowania szczególnej ostrożności. Pan Rey został ukarany mandatem w wysokości 100 zł, więc jego zażalenie potraktowaliśmy jako odwołanie od mandatu i sprawa trafiła do wydziału grodzkiego chrzanowskiego sądu – tłumaczy Lucyna Sarnek, naczelnik sekcji prewencji i ruchu drogowego w KPP w Chrzanowie.