Pomimo perturbacji finansowych, które pojawiły się tuż przed samą podróżą, chora na dystrofię obręczowo-kończynową Sylwia Wycisk z Chrzanowa lada dzień zostanie umieszczona w kijowskiej klinice, gdzie poddana będzie przeszczepowi komórek mięśniowych.
Zarówno dotknięta chorobą czternastolatka, jak i jej mama, Beata Wycisk, usilnie wierzą w to, że wyjazd do Kijowa jest jedyną szansą na polepszenie stanu zdrowia Sylwii. Nawet artykuł zamieszczony w jednym z dzienników, ukazujący w nie najlepszym świetle lekarza, którego metody walki z zanikiem mięśni uznano za przykład szarlataństwa, nie zatrzymały ich w Polsce.
- Byłam tym artykułem przerażona, to prawda, ale przy decyzji o wyjeździe podtrzymywały mnie zapewnienia matek pacjentów, którzy byli już po przeszczepie i zaobserwowano u nich znaczne zatrzymanie postępu choroby. Jeśli ma to być szansa dla mojej Sylwuni, jak mogłabym z niej nie skorzystać? – mówi Beata Wycisk.
Sylwia, której wyjazd do ostatniej chwili stał pod znakiem zapytania, z uwagi na brakujące 13 tys. zł (ta różnica wyszła po przeliczeniu zebranej gotówki w złotych na euro i została pożyczona ze stowarzyszenia), jest pełna lęku i obaw, ale i nadziei. Czego lęka się najbardziej?
- Bólu związanego z nakłuciami igły – mówi czternastolatka, którą już w najbliższy piątek czeka lot z Katowic do Warszawy i z Warszawy do Kijowa. Po tygodniu pobytu w tamtejszej klinice Sylwia wraz z mamą wrócą do Chrzanowa.
Dodajmy, że koszt przeszczepu komórek mięśni u Sylwii wyniesie 67,5 tys. zł. Sumę tę udało się uzbierać w ciągu 10 miesięcy dzięki ofiarności całego społeczeństwa.