Nie masz konta? Zarejestruj się

Chory pacjent, biedny lekarz

08.07.2003 00:00
Przecież mamy ubezpieczenie! To nie do pomyślenia, żeby stawiano nas przed alternatywą: płacisz za wizytę, bo dzienny limit przyjęć do ginekologa się wyczerpał, albo czekasz cierpliwie kilka miesięcy na termin – powtarzali pacjenci komentując artykuł z poprzedniego numeru „Przełomu”.
Przecież mamy ubezpieczenie! To nie do pomyślenia, żeby stawiano nas przed alternatywą: płacisz za wizytę, bo dzienny limit przyjęć do ginekologa się wyczerpał, albo czekasz cierpliwie kilka miesięcy na termin – powtarzali pacjenci komentując artykuł z poprzedniego numeru „Przełomu”.
- Ciągle piszecie tylko o pacjentach. Przecież personel medyczny nie może pracować za darmo, a wiadomo, że kontrakty nie wystarczają na pokrycie kosztów funkcjonowania przychodni – to głos lekarki z Libiąża.

Załatać dziury
Po lekturze tekstu „Chwyty niedozwolone” na temat pobierania opłaty od pacjentek poradni ginekologicznej Miejskiego Centrum Medycznego w Libiążu odebraliśmy wiele telefonów. Przypomnijmy, że chodziło o 15 zł od pacjentek, którym zależało na wizycie u ginekologa, a nie mieściły się w dziennym limicie przyjęć ustalonym przez dyrekcję MCM. Pieniądze te miały pomóc w załataniu dziury w budżecie przychodni, która - podobnie jak inne zakłady opieki zdrowotnej - boryka się z problemem ograniczeń w kontraktach zawieranych z Narodowym Funduszem Zdrowia. Kontrakty są tak marne, że nie pokrywają kosztów obsługi pacjentów w ramach powszechnego ubezpieczenia społecznego, dlatego niektóre przychodnie postanowiły je ograniczać.
Przypomnijmy również, że rzeczniczka małopolskiego oddziału NFZ oświadczyła, iż pobieranie pieniędzy od pacjentów ponadlimitowych jest praktyką bezprawną.
- To nie jest nasza wina. To, że brakuje pieniędzy, to wina państwa i funduszu zdrowia. W artykule zwróciliście uwagę na krzywdzenie pacjentów, a o personelu medycznym nie wspominacie. Jako lekarz z wieloletnim stażem zarabiam 1.200 zł netto. Mam też prywatny gabinet, który ostatnio słabo prosperuje, bo ludzie nie mają pieniędzy, aby się leczyć prywatnie. Średni personel medyczny zarabia ok. 800 zł miesięcznie. Jak za taką sumę utrzymać dom, rodzinę? Przecież lekarze w przychodni nie mogą pracować za darmo. Pobierane od pacjentek opłaty mają pokryć ponadkontraktowe zużycie lekarstw, koszty mediów itp. Słyszałam, że także w Tychach pobiera się opłaty w poradni cukrzycowej i leczenia nadciśnienia. Jeśli pacjent nie płaci, musi czekać na termin nawet do czterech miesięcy – w ten sposób tłumaczy swój zakład, Miejskie Centrum Medyczne w Libiążu, Lilianna Poniewska, lekarz stomatolog.
Pani doktor zauważyła też, że w tym samym numerze pisaliśmy o sytuacji pracowników chrzanowskiego ZLA, którym pracodawca zalega z wypłatą podwyżek i trzynastki. Przyznała też, że dyrekcja libiąskiego MCM, z tymi należnościami wobec pracowników nie zalega.

Coś za coś
Mamy więc do czynienia z sytuacją „coś za coś”: wypłacamy świadczenia pracownicze, pobieramy opłaty od porad ponadlimitowanych i nie zadłużamy zakładu (Libiąż), albo - nie płacimy pracownikom, bo nie ma z czego i nie limitujemy przyjęć (Chrzanów).
Ponad wszelką wątpliwość zderzają się w tej sytuacji interesy pracowników służby zdrowia i interesy pacjentów. W trosce o prawa pracownicze, łamane jest prawo pacjenta do bezpłatnej opieki zdrowotnej w ramach ubezpieczenia. W trosce o prawa pacjenta łamie się prawa pracownicze do zgodnego z ustawą wynagrodzenia. I nie da się ukryć, że sytuacja jest niezdrowa.
Alicja Molenda
Chory pacjent, biedny lekarz
Przecież mamy ubezpieczenie! To nie do pomyślenia, żeby stawiano nas przed alternatywą: płacisz za wizytę, bo dzienny limit przyjęć do ginekologa się wyczerpał, albo czekasz cierpliwie kilka miesięcy na termin – powtarzali pacjenci komentując artykuł z poprzedniego numeru „Przełomu”.
- Ciągle piszecie tylko o pacjentach. Przecież personel medyczny nie może pracować za darmo, a wiadomo, że kontrakty nie wystarczają na pokrycie kosztów funkcjonowania przychodni – to głos lekarki z Libiąża.

Załatać dziury
Po lekturze tekstu „Chwyty niedozwolone” na temat pobierania opłaty od pacjentek poradni ginekologicznej Miejskiego Centrum Medycznego w Libiążu odebraliśmy wiele telefonów. Przypomnijmy, że chodziło o 15 zł od pacjentek, którym zależało na wizycie u ginekologa, a nie mieściły się w dziennym limicie przyjęć ustalonym przez dyrekcję MCM. Pieniądze te miały pomóc w załataniu dziury w budżecie przychodni, która - podobnie jak inne zakłady opieki zdrowotnej - boryka się z problemem ograniczeń w kontraktach zawieranych z Narodowym Funduszem Zdrowia. Kontrakty są tak marne, że nie pokrywają kosztów obsługi pacjentów w ramach powszechnego ubezpieczenia społecznego, dlatego niektóre przychodnie postanowiły je ograniczać.
Przypomnijmy również, że rzeczniczka małopolskiego oddziału NFZ oświadczyła, iż pobieranie pieniędzy od pacjentów ponadlimitowych jest praktyką bezprawną.
- To nie jest nasza wina. To, że brakuje pieniędzy, to wina państwa i funduszu zdrowia. W artykule zwróciliście uwagę na krzywdzenie pacjentów, a o personelu medycznym nie wspominacie. Jako lekarz z wieloletnim stażem zarabiam 1.200 zł netto. Mam też prywatny gabinet, który ostatnio słabo prosperuje, bo ludzie nie mają pieniędzy, aby się leczyć prywatnie. Średni personel medyczny zarabia ok. 800 zł miesięcznie. Jak za taką sumę utrzymać dom, rodzinę? Przecież lekarze w przychodni nie mogą pracować za darmo. Pobierane od pacjentek opłaty mają pokryć ponadkontraktowe zużycie lekarstw, koszty mediów itp. Słyszałam, że także w Tychach pobiera się opłaty w poradni cukrzycowej i leczenia nadciśnienia. Jeśli pacjent nie płaci, musi czekać na termin nawet do czterech miesięcy – w ten sposób tłumaczy swój zakład, Miejskie Centrum Medyczne w Libiążu, Lilianna Poniewska, lekarz stomatolog.
Pani doktor zauważyła też, że w tym samym numerze pisaliśmy o sytuacji pracowników chrzanowskiego ZLA, którym pracodawca zalega z wypłatą podwyżek i trzynastki. Przyznała też, że dyrekcja libiąskiego MCM, z tymi należnościami wobec pracowników nie zalega.

Coś za coś
Mamy więc do czynienia z sytuacją „coś za coś”: wypłacamy świadczenia pracownicze, pobieramy opłaty od porad ponadlimitowanych i nie zadłużamy zakładu (Libiąż), albo - nie płacimy pracownikom, bo nie ma z czego i nie limitujemy przyjęć (Chrzanów).
Ponad wszelką wątpliwość zderzają się w tej sytuacji interesy pracowników służby zdrowia i interesy pacjentów. W trosce o prawa pracownicze, łamane jest prawo pacjenta do bezpłatnej opieki zdrowotnej w ramach ubezpieczenia. W trosce o prawa pacjenta łamie się prawa pracownicze do zgodnego z ustawą wynagrodzenia. I nie da się ukryć, że sytuacja jest niezdrowa.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 27 (561)
  • Data wydania: 08.07.03

Kup e-gazetę!