Nie masz konta? Zarejestruj się

Samotność pana Andrzeja

03.06.2003 00:00
Żeby tylko nie padało – martwi się pan Andrzej D. z Trzebini wchodząc za każdym razem do swojego domu. Dom jest z widokiem na niebo. Dosłownie. W dwóch pokojach zamiast sufitu są kilkumetrowe dziury.
Żeby tylko nie padało – martwi się pan Andrzej D. z Trzebini wchodząc za każdym razem do swojego domu. Dom jest z widokiem na niebo. Dosłownie. W dwóch pokojach zamiast sufitu są kilkumetrowe dziury.
Działka pana Andrzeja jest usytuowana dobrze. Można na nią wejść z każdej strony, bo z płotu zostały skrawki. Tak co dwa, trzy metry. Dom jest z 1923 r. Należał do pewnego kolejarza, a kiedy ten budował, też nie było za bogato. Więc i tak cud, że strop wytrzymał do 2001 r., czyli do lipca, jak były te cholerne deszcze. Pan Andrzej wrócił wtedy po południu z pracy. Pracowało się jeszcze na czarno. Własne ubranie, bez ubezpieczenia, ale jednak za 6 zł za godzinę. Cztery i pół roku na bezrobociu rozstrzyga wszelkie wątpliwości. Jak się ma skończone 55 lat, trudno o stałe zatrudnienie. Wtedy to było spawanie, a pan Andrzej może spawać na kilometry. Spawał w Zakładach Metalurgicznych, ale upadły. Spawał w Górce i w PEC-u. Potem spawał jeszcze w mniejszych firmach. Od 1998 r. już tylko czeka na wakacje, kiedy ruszają jakieś sezonowe roboty. W 2001 r. akurat były i kiedy pan Andrzej wrócił z pracy do domu, stanął w drzwiach jak wryty.

Jak ktoś umrze
Uprzątnął resztki dachu z podłogi i było jasne, że do remontu to się już nie nadaje. Strach było opierać drabinę o resztki strychu. Zresztą, pieniądze na remont i tak byłoby trudno znaleźć. W końcu zaczął odpadać tynk ze ścian i z sufitu. W dachu sypialni wyleciała dziura.
Z pomocy społecznej w maju dostał 170 zł zasiłku, 120 zł w kwietniu. Węgla pan Andrzej nie dostawał, za to płacili mu za prąd. Rachunki po sto kilkadziesiąt złotych. W zimie straty ciepła były jednak duże. Po całym dniu z włączonym grzejnikiem elektrycznym 1.500 Wat, było 4-6oC w sypialni,
a w przedpokoju sople na ścianach. Człowiek się jednak hartował, tyle tylko, że od dwóch lat spał w czapce.
Kiedy dom odwiedziła pani z opieki społecznej, siedziała w futrze i bała się rozebrać. Poradziła starać się o lokal zastępczy. Ludzie z komisji mieszkaniowej tylko się dziwili: „Pan tutaj mieszka?!”. Pan Andrzej poszedł do Urzędu Miasta w Trzebini: „Mieszkania socjalne będą dopiero wolne jak ktoś umrze”.

Żeby były stemple
Kiedy z dachu w sypialni odpadły znowu dwie deski, trzeba było myśleć tylko nad tym jak załatwić pieniądze na stemple. Piec był w końcu niepotrzebny – poszedł na złom. Bojler 10-tka tak samo – woda była tylko zimna. Książek było wszystkiego 20 kilo. W skupie zapłacili za nie 2,60 zł. Z kredensu w pokoju przez wilgoć odpadał fornir. Za szafkę, która jest starsza i solidna, kiedyś jakiś filmowiec chciał dać 50 zł i wziąć jako rekwizyt. 150 zł jakby dał, to jeszcze na coś by wystarczyło. Bo teraz za te pieniądze z opieki tylko raz w tygodniu można kupić modelkę (znaczy porcję rosołową, sama skóra i szkielet z kurczaka). Kości do gotowania można brać bezpłatnie z Biedronki ile się chce. Po resztki z rzeźni dla Nygusa (Nygus ma długi łańcuch, ale nie ma budy, nowe deski też przecież kosztują) chodzi się co poniedziałek do pana z przetwórni wyrobów masarskich na Młoszową, a pan z budką z kurczakami koło targowiska jak opiecze te kurczaki, to zlewa później smalec, który mu zostaje do słoików, i też rozdaje. Ale jak się już ugotuje codziennie ten gar zupy, kupi chleba i cebuli, to wcale na długo nie wystarcza. I chociaż czasem ktoś da słoik gołąbków czy łazanek, albo nawet koszulę, to ogolić się i umyć też trzeba. Pieniędzy na stemple do domu tak czy owak nie ma.

Nocne czuwanie
Zbiera puszki – 2,70 zł za 54 i to się trzeba nazbierać! Butelki się gdzieś znajduje. Teraz jeszcze ślimaki – po 1 zł za kilo. Poza tym pan Andrzej i tak ucieka z domu. Na miasto, pogadać z kolegami, co dawniej z nim pracowali i teraz jeszcze gorzej żyją.
A kiedy pan Andrzej wraca w końcu do domu, wie, że samotność to jest największa choroba i doskwiera nawet gorzej niż zimno. Telewizor by się chociaż przydał, ale ta cholerna wilgoć. A zresztą, kto by dał? Więc zostaje już tylko wpuścić Nygusa na noc do środka i postawić na kredensie wazon z bzem, chociaż nie wiadomo dla kogo, bo zatoki pana Andrzeja są zapchane i węch stracił jak zaczęły się pierwsze mrozy. Pan Andrzej leży, słucha jak raz za czas coś spadnie z sufitu i zastanawia się nad perspektywą 10 lat, jakie dzielą go od wypłacenia pierwszej emerytury.
W szufladzie leży zwinięta odpowiedź na odwołanie złożone w gminie w marcu: „Urząd Miasta w Trzebini – Wydział Gospodarki Komunalnej, Ochrony Środowiska, Rolnictwa i Leśnictwa – Referat Gospodarki Mieszkaniowej uprzejmie informuje, iż odwołanie nie zostało zaakceptowane przez Burmistrza Trzebini i wniosek nie został zakwalifikowany do zawarcia umowy na lokal mieszkalny z zasobu mieszkaniowego Gminy Trzebinia w 2003 r. z powodu braku lokali. Wniosek zostanie ponownie rozpatrzony na kolejnym posiedzeniu Społecznej Komisji Mieszkaniowej w 4 kwartale 2003”.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 22 (583)
  • Data wydania: 03.06.03

Kup e-gazetę!