W 8-tysiecznym Evron jest pięć (!) supermarketów. Całkiem blisko centrum handluje Intermarche-Biomarche, Aldi, Champion, Lidl i największy Super U. Dwa z nich należą do sieci niemieckich, trzy są rodzime. Mieszkańcy miasteczka twierdzą, że w niemieckich jest taniej.
Czy supermarkety zaszkodziły lokalnym handlowcom? Nasza przewodniczka Chantal Froissard stwierdziła, że w czasie gdy powstały, w miasteczku zamknięto cztery sklepiki, inne się przebranżowiły, zresztą Francuzi lubią robić wciąż coś nowego. W centrum miasta jest jednak nadal kilkadziesiąt placówek handlowych, z tym, że znacznie różnią się one od sklepików w Polsce. Nasze prowincjonalne sklepy spożywcze, podobnie jak supermarkety, handlują właściwie wszystkim na zasadzie „szwarc, mydło i powidło”. Francuskie sklepiki to wąskospecjalistyczne punkty handlowe: malutkie piekarnie, masarnie, sklepiki z produktami mlecznymi, ze słodyczami, z kosmetykami – wszystko oddzielnie na zasadzie sprzedawania jednego rodzaju towaru. Ich właściciele zazwyczaj nie zatrudniają żadnych sprzedawców. Handlują sami i niesamowicie dbają o wystrój wnętrza, estetykę opakowań i wystawy sklepowe. Mają przywiązanych do siebie klientów. Konkurencja hipermarketów jest im chyba niestraszna, zwłaszcza, że tamtejszy burmistrz musi wydać specjalne zezwolenie na otwieranie supermarketów w soboty i niedziele. Czyni to dwa razy do roku, z wyjątkiem 1 maja. Za to wszystkie małe sklepiki spożywcze, kwiaciarnie i gastronomia, z wyjątkiem sklepików przemysłowych (obuwie, ubiory, sprzęt AGD), są otwarte w sobotę do późnych godzin wieczornych, najczęściej do 19.30 (niektóre z przerwą na obiad), a w niedziele od 8-12.30. Kupujących naprawdę wtedy nie brakuje.
Ten swoisty ewenement handlowy (pięć supermarketów) niezmiernie zdziwił niektórych uczestników wyjazdu do Francji. Szczególnie dlatego, że Evron liczy zaledwie 8 tys. mieszkańców. To niewątpliwie zjawisko, z którym polscy drobni handlowcy naprawdę muszą się w przyszłości liczyć. Duże sieci handlowe we Francji zeszły już bardzo nisko.