Nie masz konta? Zarejestruj się

Matka matce nierówna

27.05.2003 00:00
Nikt lepiej od niego nie wie, jak stworzyć królową ula. Nikt nie zna tak dokładnie losów pszczelich matek. Mieszkaniec Trzebini, Wacław Jurkiewicz, jest jedynym w powiecie licencjonowanym hodowcą królowych matek.
Nikt lepiej od niego nie wie, jak stworzyć królową ula. Nikt nie zna tak dokładnie losów pszczelich matek. Mieszkaniec Trzebini, Wacław Jurkiewicz, jest jedynym w powiecie licencjonowanym hodowcą królowych matek.
W przydomowym ogrodzie Wacława Jurkiewicza wśród sosen i akacji stoi szesnaście uli. W bartniczej mowie nazywa się je pniami. Nie jest to cały pszczelarski dobytek pana Wacława. Znaczna część jego majątku, na który składa się 70 uli, jest rozrzucona po lasach i polanach Młoszowej, Balina, Cezarówki Dolnej i Borów koło Jaworzna. Oczkiem w głowie Wacława Jurkiewicza jest hodowla matek pszczelich. Trudzi się tym od trzynastu lat. Pasiekę hodowlaną ma tuż przy domu. W zasięgu ręki.

Detronizacja królowej matki
Nie ma rodziny bez matki. Nie ma ula bez królowej. Taka zasada rządzi pszczelim życiem. Królowa matka jest dużo większa od swych podwładnych. Żyje dłużej od innych mieszkanek ula. Od samego początku jest lepiej odżywiona. Nie wykonuje żadnych prac polowych. Na grzbiecie ma maleńki numerek z cyferką, zwany opalitkiem.
- Matka spełnia w ulu zadania rozrodcze i jednoczy rodzinę, która u szczytu rozwoju może liczyć ponad 60 tys. owadów. Scalenie tak licznego potomstwa jest możliwe dzięki wydzielanej przez królową substancji matecznej. Świta pszczela zlizuje ją z królowej i przekazuje innym osobnikom – tłumaczy Wacław Jurkiewicz.
Substancja mateczna to rodzaj identyfikatora. Dzięki niej pszczoły wiedzą, że należą do tej samej rodziny i bezbłędnie rozróżniają swą matkę. Problem pojawia się, gdy królowa nie jest już pierwszej młodości i wydziela coraz mniej substancji matecznej. Pszczoły szybko wyczuwają, że coś jest nie w porządku i cichaczem szykują się do detronizacji. Jeszcze za życia starej królowej matki wychowują jej następczynię. Nazywa się ona matką z cichej zamiany.
- Nowa, dziewicza jeszcze królowa wylatuje z ula na lot godowy. Podczas lotu dochodzi do zbliżenia z kilkoma trutniami. Ma aż tylu partnerów nie dlatego, że jest zwykłą ladacznicą, lecz dlatego, że dba o różnorodność przyszłego potomstwa – mówi pan Wacław i dodaje, że matka zapładniana jest zwykle raz na całe życie.
Słowem: im więcej ojców pszczelej rodziny, tym lepiej, tym mniejsze ryzyko degeneracji – genetycznej – rzecz jasna.
Gdy przyszła matka wróci do ula, starą królową czeka los tragiczny. Ginie z „rąk” swych dzieci.

Matka na wygnaniu
Dobrze, gdy pszczela rodzina jest liczna. Źle, gdy potomstwa jest za dużo. W ulu robi się wtedy ciasno. W okolicznych lasach, ogrodach i łąkach może zabraknąć pożywienia (w języku bartniczym „pożytku”). By zażegnać niebezpieczeństwo kryzysu, pszczoły podejmują decyzję o opuszczeniu rodzinnego pnia. Nim jednak to uczynią, muszą przekonać matkę, by poleciała razem z nimi.
- Na dwa tygodnie przed wyjściem roju z ula, pszczoły zaczynają odchudzać matkę. Nie karmią jej tak intensywnie jak zwykle mleczkiem pszczelim. Równolegle zakładają nowe komórki mateczne, z których wylęgnie się przyszła królowa. Matki nie znoszą konkurencji. Pszczoła, która wylęgnie się jako pierwsza niszczy pozostałe mateczniki eliminując w ten sposób rywalki – opowiada pan Wacław.
Nim jednak dojdzie do przejęcia władzy, nim wylęgnie się nowa matka, pszczoły zmuszają dotychczasową królową do opuszczenia ula. Razem z nią w świat wyrusza część podwładnych. Pszczoły na wygnaniu muszą znaleźć dla siebie nowy dom. By przeczekać czas bezdomności, tworzą wokół swej matki kulę, tzw. grono rojowe. W międzyczasie pszczoły kwatermistrze szukają nowego domostwa, w którym zagnieździ się rodzina.

Matka ratunkowa
Nagła śmierć matki mogłaby skończyć się dla pszczelej rodziny katastrofą, gdyby nie to, że owady bardzo szybko wyczuwają, iż zostały osierocone.
- Wówczas bardzo szybko zakładają tzw. mateczniki ratunkowe i jak najszybciej starają się wyhodować matkę ratunkową. Trzeba jednak zaznaczyć, że pośpiech nie wychodzi tu na dobre i takie matki są z reguły dużo słabsze i mniej dorodne niż zazwyczaj – zauważa pan Wacław.

Matki sztucznie zapłodnione
Bartnikom zależy jednak, by królowe w ich pasiekach były jak najlepsze. Bo od matki zależy w dużym stopniu charakter pszczelego potomstwa. Wszystkim marzą się pszczoły miodne, niezłośliwe, wytrzymałe na zatrucia i chłody. Tu pole do popisu mają hodowcy matek pszczelich, którzy, aby rozpocząć hodowlę, kupują matki sztucznie unasiennione w pasiekach zarodowych. W całej Polsce jest takich pasiek 25. Cena jednej sztucznie zapłodnionej pszczoły to – bagatela – 150 zł. Wielu profesjonalnych hodowców, a do takich zalicza się Wacław Jurkieiwcz, przywozi również matki pszczele z Austrii lub Niemiec. W tamtejszych pasiekach nie praktykuje się jednak sztucznych metod zapładniania. Zagraniczna matka kosztuje nawet do 40 euro. Kupione w pasiekach zarodowych matki to prawdziwe arystokratki. Wacławowi Jurkiewiczowi zależy, by ich geny przekazać potomstwu i by kolejne pokolenia pszczół były coraz bardziej szlachetne. Stąd z jajeczek złożonych przez takie matki hoduje u siebie kolejne generacje królowych. Hodowla matek pszczelich to zajęcie dla wytrwałych i cierpliwych. Procedura jest dość skomplikowana. Odpowiednio wcześnie trzeba maleńką łyżeczką przełożyć pszczele larwy do tzw. miseczek matecznikowych. Przez kilka dni pszczoły dokarmiają przyszłe matki, by na końcu zasklepić matecznik. Potem hodowca musi odizolować poszczególne komórki od siebie. W przeciwnym razie, pierwsza matka zniszczy te, które jeszcze się nie wylęgły. Wielki trud i życie z kalendarzem i zegarem w ręce nie zawsze przynoszą oczekiwane efekty.
- Nie zawsze z dobrej matki i dobrego ojca rodzi się dobre potomstwo – ubolewa pan Wacław.
Na owoce pracy jednak nie narzeka. Zaznacza, że testowanie wyhodowanych przez siebie matek zleca przyjaciołom bartnikom – Edwardowi Kawali, prezesowi trzebińskiego koła pszczelarzy, oraz Bogdanowi Bigajowi, prezesowi bartników z Libiąża.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 21 (582)
  • Data wydania: 27.05.03

Kup e-gazetę!