Nie masz konta? Zarejestruj się

Prywatne 320 milionów lat

27.05.2003 00:00
Po tym jak opisaliśmy, gdzie szukać w Kwaczale skamieniałych drzew („P” nr 17), naszymi śladami ruszyły rzesze turystów. Wywołało to protesty właścicieli działek.
Po tym jak opisaliśmy, gdzie szukać w Kwaczale skamieniałych drzew („P” nr 17), naszymi śladami ruszyły rzesze turystów. Wywołało to protesty właścicieli działek.
- Górna część wąwozu Gródek, ta pokazana na zdjęciach, jest teraz dosłownie zadeptywana przez poszukiwaczy araukarytów. Tymczasem to moja prywatna działka. I nikomu nie dałam zgody na naruszanie mej własności – zatelefonowała do redakcji Maria Banasik z Kwaczały.

Drogę podwyższyli
Wspólnie z właścicielką ruszamy na przegląd włości. Działka, na której znajdują się skrzemieniałe pnie drzew rosnących tu 320 milionów lat temu, należała do Melchiora Perończyka. Potem do jego syna – Stanisława, a od 1974 roku należy do wnuczki Melchiora – Marii Perończyk, po mężu Banasik.
- Wąwóz okrąża od góry droga, biegnąca po moim terenie. Gmina ją podwyższyła i poszerzyła bez pytania mnie o zgodę. Oddałam sprawę do sądu i proces trwa. Ale najgorsze, że przez to podsypanie drogi, woda spływa wprost do wąwozu i niszczy tę rzadką skałę, arkozę kwaczalską, jeszcze bardziej niż turyści – pokazuje gdzie i jak pani Maria.

Rurę przekopali
Woda do wąwozu Grodek, stanowiącego unikat przyrodniczy w skali światowej (w złożach arkozy kwaczalskiej występują araukaryty), płynie nie tylko podwyższoną drogą. Betonowy przepust doprowadza tam jeszcze deszczówkę z dalszych obszarów.
- Wyraźnie widać jakie szkody poczynił ten strumień wypływający z rury. Raz, że podmywa moje drzewa rosnące na zboczach wąwozu. Dwa, że wypłukuje tę całą arkozę. Tu niedługo już nic nie będzie do oglądania, bo wszystko ulegnie zagładzie – załamuje ręce pani Maria.

Wąwóz zadeptali
- Gmina ustawiła tablice pokazujące dojazd do arkozy kwaczalskiej, czyli na moją działkę. Ale mnie nikt o zgodę nie zapytał. I nie pyta, gdy tu turyści całymi autobusami przyjeżdżają. Depczą, kopią. Czy ta przyrodnicza osobliwość przetrwa dla przyszłych pokoleń, skoro co niedzielę taka jej dewastacja przez wycieczki postępuje? – zastanawia się pani Maria.
W domu wyciąga teczki z dokumentami. Pokazuje kwity z opłat za podatek od ziemi. Jak z urzędowych papierów wynika, rocznie płaci prawie 200 zł za działkę, po której chodzą turyści.
- Niech chodzą, niech zwiedzają, ale za moją zgodą i bez mojej straty. Na tablicy powinno być wypisane kogo należy zapytać o pozwolenie. Czyli, że mnie. Bo gmina tej parceli nie chce wykupić. mówią, że ich na to nie stać – Maria Banasik tłumaczy swoje racje.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 21 (582)
  • Data wydania: 27.05.03

Kup e-gazetę!