Nie masz konta? Zarejestruj się

Nie chcieli, nie będzie

20.05.2003 00:00
Nie będzie w Bolęcinie ośrodka dla dzieci i młodzieży uzależnionych od narkotyków.
Taką decyzję podjął na gorąco podczas ubiegłotygodniowego zebrania wiejskiego Marek Zygadło, kierownik Centrum Terapii Narkomanów przy Oddziale Regionalnym Monar w Krakowie.
Nie będzie w Bolęcinie ośrodka dla dzieci i młodzieży uzależnionych od narkotyków.
Taką decyzję podjął na gorąco podczas ubiegłotygodniowego zebrania wiejskiego Marek Zygadło, kierownik Centrum Terapii Narkomanów przy Oddziale Regionalnym Monar w Krakowie.
Frekwencja na zebraniu, zwołanym w formie protestu przeciwko planom zorganizowania w Bolęcinie ośrodka Monaru bez konsultacji z mieszkańcami, była naprawdę imponująca. Przyszli na nie mieszkańcy Bolęcina i Piły Kościeleckiej. Równie imponujące (choć w przeważającej części milczące) było gremium, które zasiadło za stołem prezydialnym: starosta chrzanowski Wiktor Cypcar, burmistrz Trzebini Adam Adamczyk, sekretarz powiatu Janusz Kawala, radny gminy Trzebinia z Bolęcina Mieczysław Czak, reprezentant Monaru Marek Zygadło oraz gospodarz spotkania – sołtys Bolęcina, Bronisław Grondal.
Rozpoczęło się trwające blisko dwie godziny starcie na słowa, z którego zwycięsko wyszli mieszkańcy – osiągnęli bowiem cel z jakim przyszli na zebranie: zablokowali utworzenie monarowskiego ośrodka w Bolęcinie.

Do rzeczy!
- Dlaczego nie skonsultowano decyzji o utworzeniu ośrodka z mieszkańcami? – padło pierwsze pytanie, które postawił sołtys Bolęcina, Bronisław Grondal.
- Jestem jednoosobowym przedstawicielem Skarbu Państwa w związku z czym jestem odpowiedzialny za gospodarkę tymi nieruchomościami. A taką są zabudowania po byłej jednostce wojskowej w Bolęcinie... – zaczął starosta Cypcar, czym już na początku mocno zniecierpliwił zebranych.
- Do rzeczy! Proszę nam tu konkretnie odpowiadać! – domagali się mieszkańcy.
- Codziennie podejmuję kilkadziesiąt decyzji i nie jestem w stanie wszystkich konsultować. Usytuowanie i stan techniczny obiektu wydał mi się odpowiedni dla potrzeb tego typu ośrodka. Uznałem, że jego utworzenie nie stanowi dla społeczności lokalnej żadnego zagrożenia. To, co mogłem zrobić, to poinformować prasę... Ale może posłuchacie państwo, co ma wam do powiedzenia specjalista, przedstawiciel Monaru, który jest bardziej kompetentny ode mnie, by wypowiadać się na temat ośrodka i narkomanii – sugerował starosta.

Veto!
- Myśmy tu wszyscy przyszli protestować przeciwko temu ośrodkowi, a nie, żeby nas ktoś przekonywał. Na sali nie ma ani jednego głosu poparcia – postawił sprawę jasno kolejny z mieszkańców.
- Jeżeli państwo nie zechcecie, żeby ośrodek został otwarty, to go tu nie będzie – rozpoczął Marek Zygadło, kierownik Centrum Terapii Narkomanów. – Macie sporo lęku i obaw, bo w Polsce jest narkofobia i dużo niewiedzy na temat narkomanii. W naszym ośrodku mamy trzy osoby z waszego powiatu: dwie z miasta, jedną ze wsi. Jeśli dziś powiecie ,,nie”, to może kiedyś będziecie żałować, że nie powiedzieliście ,,tak”, gdy wasze dziecko będzie umierać na narkomanię.
Emocje starał się nieco uspokoić mieszkający w Pile Kościeleckiej Wojciech Bartman, radny powiatowy poprzedniej kadencji.
- Większość z nas nie oburza się o to, że ma tu być ośrodek, lecz o to, że mieszkańców wcześniej o tym nie powiadomiono. Wtedy na pewno bylibyśmy lepiej do tego przygotowani – zwrócił uwagę.

Zastanówcie się
Marek Zygadło długo przekonywał mieszkańców, że ośrodki leczenia narkomanii to miejsca, w których nie ma narkotyków, że znajdują się w nich ludzie, którzy podjęli decyzję o tym, że chcą się leczyć, zmienić życie, że ośrodka nie będą mogli opuszczać bez wiedzy i zgody opiekunów.
- To, co pan mówi, to teoria. W moment zjawią się dilerzy narkotyków. Niech nam pan oczu nie mydli. Weź se pan tych narkomanów do Krakowa – nawoływał agresywny i będący pod wpływem alkoholu mężczyzna.
- Zanim podejmiecie decyzję, dajcie sobie szansę poznać podobne ośrodki. Lepiej raz coś zobaczyć, niż sto razy wysłuchać – mówił Marek Zygadło zapraszając grupę przedstawicieli mieszkańców do monarowskich ośrodków w Pleszowie czy Ochotnicy Dolnej.
- Dzięki naszym staraniom obiekt mógłby być wyremontowany, ale skoro nie chcecie, to wbrew wam nic nie powstanie – zapewniał po raz kolejny przedstawiciel Monaru.
- Więc po co gadać i przedłużać zebranie? Skoro nikt tu nie jest za ośrodkiem, a bez naszej zgody nic nie powstanie, to się rozejdźmy i już – padła propozycja z sali.

Dochodzenie
Po sprawie jednak jeszcze nie było. Jeden z mieszkańców zwrócił uwagę na wzmożony ruch przy ogrodzeniu planowanego ośrodka.
- Od strony formalno-prawnej mamy roczną dzierżawę obiektu i jesteśmy gospodarzem tego terenu – wyjaśnił krótko Marek Zygadło.
- Skoro tak, to po co nas tu w ogóle zebrano? – wśród mieszkańców zawrzało na nowo, zwłaszcza gdy usłyszeli, że umowa dzierżawy została podpisana prawie półtora miesiąca temu, bo 7 kwietnia.
- A w gazecie kiedy się to ukazało? Chyba 29 kwietnia. I przez ten cały czas nikt o niczym nie wiedział? Ani radny, ani urząd, ani sołtys? – padały pytania.
Z odpowiedzią nie pospieszyli jednak ani milczący przez cały całe zebranie burmistrz Trzebini Adam Adamczyk, ani radny Mieczysław Czak.

Brawo!
Nieoczekiwanie głos zabrał zniecierpliwiony słownymi starciami Marek Zygadło:
- Już teraz przyrzekam wam, że nie będzie ośrodka dla osób uzależnionych w Bolęcinie. Podjąłem tę decyzję w tej chwili pod wpływem waszego zachowania i tego, co mówicie. Znajdę dla tych dzieci jakieś inne miejsce...
Deklaracja ta spowodowała gromkie brawa zebranych.
- Zastanówcie się, co mogłoby w tym ośrodku powstać, co mieści się w zakresie działań socjalnych Monaru; może dom dla bezdomnych matek z dziećmi czy ofiar przemocy... – próbował jeszcze nawiązać porozumienie z mieszkańcami Marek Zygadło.
- A kto nam zagwarantuje, że na pewno nie będzie tu tych narkomanów? – wyrwał się nagle jeden z mieszkańców.
W tej sytuacji Marek Zygadło wydał ostatnie już podczas tego spotkania oświadczenie:
- Jutro zostanie wysłane pismo do starosty z prośbą o rozwiązanie umowy dzierżawy.
- No to chyba jesteście usatysfakcjonowani – zwrócił się do mieszkańców sołtys Bolęcina.
Chyba byli...

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 20 (581)
  • Data wydania: 20.05.03

Kup e-gazetę!