Nie masz konta? Zarejestruj się

Skamieniały czas

29.04.2003 00:00
Chrzanowianin Wiesław Kosowski zbiera araukaryty od lat. Znajduje je w sobie tylko znanych miejscach i gromadzi w ogrodzie pełnym skamieniałych drzew.
Chrzanowianin Wiesław Kosowski zbiera araukaryty od lat. Znajduje je w sobie tylko znanych miejscach i gromadzi w ogrodzie pełnym skamieniałych drzew.
Dla „Przełomu” zrobił wyjątek.
– Pokażę gdzie spoczywają najprawdziwsze araukaryty. Są tak wielkie i ciężkie, że na szczęście nikt nie może ich zabrać. Chyba, że pod nogami wypatrzy małe fragmenty albo wyszuka je wśród ziarenek zlepieńca jakim jest arkoza kwaczalska.

Najpierw o wulkanie
Naukowcy ciągle się sprzeczają skąd w zastygłych popiołach wulkanicznych znalazły się drzewa. Bo araukaryty tkwią w arkozie kwaczalskiej niczym gigantyczne rodzynki w jeszcze bardziej gigantycznym placku.
- Według mnie, to wybuch wulkanu spowodował osunięcie się zbocza i powalenie drzew, a następnie nagłe przysypanie ich popiołami. Tak rozpoczął się trwający miliony lat proces elektrochemicznej wymiany cząsteczek węgla w pniach na cząsteczki związków krzemu – tłumaczy Wiesław Kosowski i na dowód wulkanicznej erupcji pokazuje wielką ścianę zastygłej lawy na zboczu góry między Regulicami a Alwernią.

Potem o pradrzewie
Skrzemieniałe pnie nazwano araukarytami. – Zupełnie przypadkowo i nietrafnie, bo pod popiołami skamieniały nie tylko drzewiaste araukarie, ale i drzewiaste paprocie. A także jakieś bliżej nie znane pradrzewa – twierdzi pan Wiesław.
Poszukiwaniem tych pradrzew zajmował się wspólnie z biologiem Marianem Kucem. Przebadali setki próbek, określając ich wiek oraz strukturę. Naukowcy z krakowskiej AGH oszacowali, że skamieniałości liczą 320 milionów lat.
- Niestety, zabrakło nam środków na dokończenie badań. Ale nie wątpię, że ktoś je będzie kontynuował i odnajdzie ślady pradrzewa. Może ono spoczywa właśnie tu – mówi badacz-amator, wskazując na wielką dziurę w stromej ścianie wąwozu Gródek.

Wreszcie na miejscu
Wspinamy się po wydłubanych w miękkiej arkozie stopniach. Dziura jest głęboka na dwa metry. Wewnątrz ma piękny, czerwony kolor. Pan Wiesław stuka żelazną główką ciupagi w dno jamy. Słychać metaliczny, dźwięczny odgłos.
- Tak przemawia do nas 320 milionów lat. A jeszcze cztery lata temu przemawiało donośniej, gdyż ten skrzemieniały pień wystawał na metr ze zbocza. Sam na nim siadałem. Ktoś musiał go wyłamać przy pomocy traktora i ukraść. Ale tego w jamie już nie zabierze. Każdy może napatrzeć się do woli – Wiesław Kosowski gładzi minerał jak dobrego znajomego.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 17 (578)
  • Data wydania: 29.04.03

Kup e-gazetę!