Naprawa dachu hali sportowej w Libiążu kosztowała niewiele ponad 11 tys. zł. Radny powiatowy Tomasz Kikla nie tylko podaje w wątpliwość wysokość tej kwoty, ale również kwestionuje jakość wykonanych prac.
Naprawę dachu prowadzono w pierwszej połowie października ub. roku. Zlecono go firmie z Libiąża. Jakość wykonania prac nie byłaby może kwestionowana przez Tomasz Kiklę, gdyby nie fakt, iż dach jak przeciekał, tak przecieka. Tak przynajmniej utrzymuje radny:
- Prace, które tam wykonano, nie kosztowały nawet tych 11 tys. zł. To jawna kpina, pastisz roboty budowlanej. I żeby było ciekawiej, tej rzekomej naprawy nie odebrał żaden z inspektorów nadzoru budowlanego – twierdzi.
Na protokole komisyjnego odbioru robót widnieje natomiast m. in. podpis Krzysztofa Klimasa – kierownika hali, któremu protokół z datą 17 października 2002 r. podłożono do podpisania 28 marca 2003 r.
Gdy się zorientował, pod czym złożył podpis, skierował pismo do starostwa.
Czytamy w nim, że protokół nakazał mu podpisać dyrektor Zespołu Szkół w Libiążu, któremu podlega hala sportowa. Dyrektor Jan Pająk, do którego zwróciliśmy się z prośbą o wyjaśnienia, nie chciał tego komentować.
Zagadką, którą chce rozwiązać Tomasz Kikla, jest różnica między tym, co – jego zdaniem – przekazano na remont, a tym, co rzeczywiście wydano. Radny twierdzi, że decyzją zarządu powiatu, podjętą w czerwcu ubiegłego roku, przekazano na ten remont 25 tys. zł. Tymczasem w zestawieniu wykonanych remontów w szkołach i placówkach w 2002 r. ujęto kwotę niewiele ponad 11 tys. zł.