Nie masz konta? Zarejestruj się

Kilka sztuk za ogon

18.02.2003 00:00
Nie określa się mianem artysty, choć to, co robi, nosi znamiona sztuki. Mówi o sobie, że jest na etapie poszukiwania wyrazu artystycznego i narzędzia do jego przetworzenia.
Nie określa się mianem artysty, choć to, co robi, nosi znamiona sztuki. Mówi o sobie, że jest na etapie poszukiwania wyrazu artystycznego i narzędzia do jego przetworzenia. Trwające od kilku lat ,,wędrówki” dają mu poczucie spełnienia. Mimo to nie rezygnuje z dalszego odkrywania siebie i tego, co dookoła. Kim byłby Jacek Celadyn, gdyby zaniechał malowania, rysowania i tworzenia grafiki komputerowej?
Na co dzień pracuje w Młodzieżowym Domu Kultury w Trzebini. Prowadzi zajęcia z plastyki w ramach pracowni Paleta. Wraz ze swoimi podopiecznymi zdobył wiele nagród na konkursach o zasięgu ogólnopolskim. Praca pedagogiczna daje mu satysfakcję, ale również inspiruje.
- To niesamowite doświadczenie móc obserwować ich pomysły oraz styl pracy. Staram się ingerować jedynie w kompozycję rysunku, obrazu – zapewnia Jacek Celadyn.
Gdy nie występuje w roli pedagoga, zapełnia swoje płótna, pomnaża pliki w komputerze lub dorysowuje kolejne etapy komiskowej historii. Doba trwa jednak zbyt krótko, by mógł pogodzić wszystkie interesujące go dziedziny. Ale po kolei.

Stacja: komiks
W artystycznym życiu Jacka Celadyna poczesne miejsce zajmuje komiks. Kilka lat temu nawiązał współpracę z Piotrem Witoldem Lechem, autorem scenariusza ,,Więzień”, w całości opublikowanego w poznańskim kwartalniku ,,AQQ”. Przez krótki czas ilustrował także opowieść o ,,Obłędnym rycerzu” według Michała Antosiewicza. Z tego tandemu szybko się jednak wycofał, bo - jak przyznał - przestał mu odpowiadać scenariusz, który zwyczajnie stawał się nieciekawy. Środowisko komiksowe długo nie mogło wybaczyć trzebińskiemu rysownikowi rozstania z ,,Obłędnym rycerzem”. Miało ponadto publicznie wyrazić niepochlebne opinie na ten temat. Może dlatego, że ilustracje Jacka Celadyna były akceptowane przez środowisko lubujących się w historiach obrazkowych, zaś odejście poczytywano jako niepowetowaną stratę.
- Odkąd pamiętam zawsze interesowałem się komiksem. Czytanie szybko przerodziło się w rysowanie własnych historii. Byłem wówczas uczniem szkoły podstawowej. W połowie lat 90. dowiedziałem się o organizowanym w Łodzi i cieszącym się niemałym prestiżem ogólnopolskim festiwalu komiksu. W pierwszym roku wybrałem się tam w roli obserwatora – wspomina artysta.
Na kolejnych edycjach festiwalu Jacek Celadyn zaistniał jako rysownik. W 1997 roku jego praca znalazła się w katalogu towarzyszącym festiwalowi, co młody artysta odebrał jako duże wyróżnienie.
- Staram się, by rysowane przeze mnie postaci były filmowe, to znaczy miały wyrysowaną głębię i potrafiły same sobą przemawiać. Łatwiej mi tworzyć ilustracje do własnego scenariusza. Uważam, że rysunek jest wtedy lepszy i trafniejszy – wyjawia.
Komiks, nad którym aktualnie pracuje, to licząca 70 stron opowieść. Scenariusz opracował pisarz literatury fantasy z Krakowa – Piotr Witold Lech.
- ,,Rycerze, magowie z Yanthum” to wielowątkowa opowieść o złym zakonie, który chce przejąć władzę nad cesarstwem. Prace nad tym komiksem trwają od dwóch lat. Pierwsza jego część była drukowana już w ,,Krakersie” – kwartalniku wydawanym w Tarnowskich Górach. Mam nadzieję, że wkrótce dobrniemy do końca. Trzeba pamiętać, że pośpiech w tworzeniu komiksu nie jest wskazany – zdradza szczegóły J. Celadyn.
Sam uważa się za wybrednego czytelnika komiksów. Z zainteresowaniem sięga po frapujące, dobrze wyrysowane historie.

Stacje: malarstwo i grafika
Jeśli Jacek Celadyn w natłoku obowiązków znajduje czas, staje przy sztalugach. Za pociągnięciem pędzla powstają portrety. Odmalowywane twarze są bardzo bliskie oryginałowi. To zaś, co znajduje się wokół nich, można nazwać fantazją twórczą.
- Lubię stosować różne cytaty w obrazach, budować abstrakcyjno-surrealistyczne kompozycje. Widać to głównie w martwej naturze, ale też w tle portretowanej postaci. Jestem generalnie przeciwnikiem płaskich form na płótnie – zdradza malarz.
Niedoścignionymi jego wzorcami są Francisco Goya oraz Tycjan. Kilka lat temu, pisząc pracę magisterską ukazującą przeobrażenia wizualne w sztuce, odkrył jednego z największych artystów renesansu – Leonarda da Vinci.
Osobnym rozdziałem na drodze artystycznych poszukiwań Jacka jest grafika komputerowa. Pierwsze próby jej tworzenia podjął w 1995 roku. Powstały kolaże znanych obrazów. Spożytkował wówczas swą wiedzę na temat dadaizmu i techniki kolażu.
- Odkrywałem przy okazji możliwości jakie daje komputer. Nabyte z czasem doświadczenie wykorzystałem w pozostałych dziedzinach mojej twórczości. Gdybym przestał robić to, czym się zajmuję, mógłbym mieć poczucie, że jestem w sztuce skończony – twierdzi artysta.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 7 (568)
  • Data wydania: 18.02.03

Kup e-gazetę!