Nie masz konta? Zarejestruj się

Zostają trofea i dziczyzna

28.01.2003 00:00
Są górnikami, rolnikami, handlowcami, urzędnikami. Niektórzy już na emeryturze. Łączy ich myśliwska żyłka i obchodzące 50-lecie koło łowieckie Żuraw.
Są górnikami, rolnikami, handlowcami, urzędnikami. Niektórzy już na emeryturze. Łączy ich myśliwska żyłka i obchodzące 50-lecie koło łowieckie Żuraw.
Każdy z nich połknął kiedyś myśliwskiego bakcyla.
- Jako kilkunastoletni chłopiec byłem na polowaniach naganiaczem. Spodobało mi się to na tyle, że znajomy myśliwy wprowadził mnie do koła, w którym jestem od czternastu lat – opowiada łowczy koła Żuraw, Krzysztof Bębenek.
- Zawsze lubiłem przebywać na łonie przyrody. By wypoczynek był aktywny, zająłem się wędkowaniem i myślistwem – zdradza sekretarz koła Zbigniew Paulat, myśliwy z 16-letnim stażem.
- Mnie przekonał szwagier – zapalony myśliwy. Potem stopniowo poznawałem tajniki myślistwa: zasady gospodarki łowieckiej, biologię zwierząt – mówi przewodniczący komisji rewizyjnej koła, Andrzej Jędrzejczyk.
Myśliwy kojarzony jest głównie z polowaniem, ale polowanie to jednak ostatni element gospodarki łowieckiej. Wcześniej jest żmudna praca w łowisku.
- Każdy z myśliwych opiekuje się urządzeniami łowieckimi, takimi jak ambony, paśniki czy posypy. Systematycznie dokarmiamy też zwierzynę karmą z uprawianych przez nas poletek. Głównie pszenicą, sianem i kukurydzą. Na karmę wydamy w tym roku około 5 tys. zł, z czego 1.500 zł to dotacja ze starostwa – mówi łowczy Bębenek.
Członkowie Żurawia zwiększają też populację zwierząt. Wspólnie z kołem Diana kupili w 1999 r. kilkanaście danieli. Opiekowali się nimi w zagrodzie mętkowskiego uroczyska. W 2001 r. wypuścili je do łowiska. Podobnie jak 140 bażantów zakupionych przez koło w połowie lat 90.
Ponad połowę przychodów koła stanowią pieniądze uzyskane za upolowaną zwierzynę. Jeszcze dziesięć lat temu w obwodzie łowieckim Żurawia można było spotkać dewizowych myśliwych, głównie Austriaków. Dziś cudzoziemcy już nie przyjeżdżają. Trofea zostają więc na miejscu.
W sezonie do odstrzału przeznaczanych jest średnio 4-5 jeleni, kilkanaście dzików, około 40 saren, 50 lisów i – z uwagi na zmniejszanie się liczby drobnej zwierzyny – tylko kilka zajęcy. Myśliwi zapewniają, że dziczyzna jest dobra, pod warunkiem, że się ją odpowiednio przyrządzi.
- Pamiętam, jak podczas pierwszego polowania ustrzeliłem bażanta, którego przyniosłem do domu. Żona przyrządziła go jak kurczaka. Nie dało się go jeść, bo był suchy jak wiór. Dopiero potem poznaliśmy tajniki przyrządzania dziczyzny – opowiada Z. Paulat.
W roku myśliwi organizują kilkanaście zbiorowych polowań, przestrzegając myśliwskiego ceremoniału. Najważniejsze polowanie odbywa się na świętego Huberta.
Wraz z rodzinami spotykają się też poza polowaniami. Najbliższa okazja do wspólnego biesiadowania już 1 lutego, podczas obchodów 50-lecia koła.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 4 (565)
  • Data wydania: 28.01.03

Kup e-gazetę!