Nie masz konta? Zarejestruj się

Kto tu wpuścił pszczoły?

28.01.2003 00:00
Czy pszczoły mogą być tematem skarg na burmistrza, tematem setek pism urzędowych, a nawet sprawy sądowej? Okazuje się, że tak.
Czy pszczoły mogą być tematem skarg na burmistrza, tematem setek pism urzędowych, a nawet sprawy sądowej? Okazuje się, że tak. W Sierszy awantura o pszczoły trwa od kilku lat.
Należące do rodziny Jędrysików pszczoły mają armię przeciwników. Jest wśród nich grono sąsiadów z budynku przy ul. Grunwaldzkiej 61 i kilka ważnych osób.

Lepiej siedzieć w domu
- Kiedyś było tu niewiele uli. Pan Jędrysik wywoził je na lato. Teraz pszczoły są w ogrodzie przez cały rok. Kiedy rosły w nim stare drzewa, nie korzystaliśmy z ogrodu zbyt często. Potem jednak go uporządkowaliśmy i stał się dla nas miejscem wypoczynku. Niestety, pszczoły odstraszają mieszkańców i gości. Chcę podkreślić, że nie jesteśmy wcale wrogami pszczół. Chodzi tylko o to, by nie stwarzały zagrożenia – zaznacza Marek Wiącek.
- Moja działka sąsiaduje z działką pana Jędrysika. Sąsiedztwo pszczół przeszkadza mi w jej utrzymywaniu. W ubiegłym roku dwukrotnie zostałem pogryziony przez pszczoły i musiałem chodzić z opuchlizną – twierdzi Ryszard Kawala.
- W lecie chciałoby się posiedzieć w ogródku przy grillu, ale nie da się ze strachu przed pszczołami. Kilkakrotnie zostałam użądlona. Raz trafiłam przez to do okulisty. Po takich doświadczeniach lepiej podczas upałów nie otwierać okien i nie chodzić do ogródka. Jędrysikom to nie przeszkadza, bo mają ubrania ochronne. Ich działka jest daleko od pasieki. Pszczoły roją się na działkach sąsiadów – zauważa Barbara Szopa.
Jej sąsiadka Marta Madej twierdzi, że ze strachu przed pszczołami dzieci boją się bawić w ogrodzie i dmuchanym basenie.
- Jestem uczulony na jad pszczeli. Gdy pogryzło mnie siedem owadów, skończyło się zwolnieniem lekarskim – informuje inny mieszkaniec budynku, Marek Nowotarski.
- Pszczoły z pasieki parokrotnie użądliły pracowników Agencji Detektywistycznej Renoma, zatrudnionych do ochrony naszego zakładu w Sierszy. Wobec tego prosimy o przeniesienie pasieki w inne miejsce – napisał do gminy sam prezes Będzińskiego Zakładu Elektroenergetycznego S.A., Jerzy Wątroba.

Komisje nic nie stwierdziły
Jędrysikowie, właściciele pasieki, odpierają zarzuty.
- Pasieka stoi już prawie czterdzieści lat i wcześniej nikomu nie przeszkadzała do czasu, aż sąsiedzi napisali pismo z pretensjami. Co ciekawe, podpisali się pod nim nawet ci lokatorzy, którzy nie widzą uli ze swojej działki. Było tu potem wiele komisji z gminy, ale żadna nie stwierdziła, że pszczoły komuś zagrażają. Żeby zwiększyć bezpieczeństwo, założyłem siatkę. W lecie pasieki niemal wcale nie widać, bo otacza ją pas zieleni. Pszczoły nikomu nie powinny więc przeszkadzać. Chyba, że ktoś nie lubi, jak pszczoły latają, ale taka już ich uroda – mówi Kazimierz Jędrysik, patrząc na stojące na końcu ogrodu ule.
Pszczelarstwo to jego pasja. Poświęca jej każdą wolną chwilę. K. Jędrysik pracuje w elektrowni ,,Siersza”.
Jędysików broni koło trzebińskich pszczelarzy.
„Obawy sąsiadów pana Jędrysika o zagrożeniu przez pszczoły są wyolbrzymione i przesadne. Chcemy poinformować, że w Trzebini jest 60 pasiek przyzagrodowych, w większości zlokalizowanych w małej odległości od budynków mieszkalnych. Umożliwia to łatwą obsługę i ciągłą kontrolę pasieki. Pszczoła w terenie nie stanowi zagrożenia, gdyż nie atakuje człowieka. Użądlenia następują przez przypadkowe zderzenie pszczoły z człowiekiem i zaplątanie się jej we włosach. Dlatego stawianie osłon obok pasiek wymusza lot pszczół na odpowiedniej wysokości” – napisali pszczelarze do urzędu miasta.

Złożyli apelację
Budynek, przy którym stoją ule, zarządzany był przez Będziński Zakład Elektroenergetyczny. W 1997 roku kierownictwo Rejonu Energetycznego Siersza poleciło usunąć ule. Kazimierz Jędrysik nie zastosował się jednak do tej decyzji. Niedługo potem budynek został przejęty przez gminę. Przeciwnicy uli słali więc do urzędu miasta kolejne pisma, domagając się likwidacji pasieki.
,,(...) Pragniemy wskazać na przepis regulaminu korzystania z ogrodów działkowych, ograniczający maksymalnie ilość roi pszczelich do trzech oraz nakładający obowiązek ustawienia z trzech stron ula ekranu ochronnego o wysokości dwóch metrów. Regulamin umożliwia hodowanie pszczół wyłącznie w warunkach nie zagrażających sąsiadom i osobom trzecim. W tej sytuacji zachodzi naruszenie prawa, podmiotowych praw najemcy oraz prawa do spokojnego wypoczynku i pobytu we własnym lokalu” – napisali w skardze do Rady Miasta Trzebini w 2000 roku.
- Proponowaliśmy panu Jędrysikowi działki, na które mógłby przenieść ule, ale nie zgodził się – mówi naczelnik wydziału architektury i budownictwa UM, Edward Molenda.
W sytuacji bez wyjścia gmina skierowała sprawę do Sądu Rejonowego w Chrzanowie. Pierwotnie pozew dotyczył ustalenia szkodliwości pasieki. Potem, gdy sprawę przejął wynajęty przez gminę prawnik, treść pozwu uległa zmianie. Tym razem chodziło o wydanie gruntu i likwidację pasieki. Kazimierz Jędrysik przegrał w pierwszej instancji. Okazało się bowiem, że nie ma tytułu prawnego do gruntu, na którym stoją ule. Orzeczenie chrzanowskiego sądu rejonowego pszczelarz zaskarżył do Sądu Apelacyjnego w Krakowie.
- Byliśmy przekonani, że jesteśmy dzierżawcami działki, na której stoją ule. W tym przekonaniu utwierdzili nas przedstawiciele gminy, którzy robili wydzielenie geodezyjne gruntu – twierdzi żona pszczelarza, Krystyna Jędrysik.
Jej zdaniem sprawa ma kilka podtekstów.
- Pan Marek Wiącek, który pełni kierowniczą funkcję w Południowym Koncernie Energetycznym, sam nie wystąpił do sądu, ale chce nas szykanować rękami gminy, pokrywającej niemałe koszty sądowe z pieniędzy podatników. Dlaczego sam nie wystąpił do sądu? – pyta pani Krystyna.
Marek Wiącek zaprzecza, że wykorzystywał zajmowane stanowisko do wpływania na rozstrzygnięcie sprawy.
- Uciążliwości z sąsiedztwa pszczół dotykają wszystkich mieszkańców. Pan Jędrysik uprawia swoje hobby kosztem sąsiadów. Ta prawda jednak do niego nie dociera. Sprawę prowadzi gmina, gdyż ona jest właścicielem gruntów – wyjaśnia.
Sprawdziliśmy, jakie koszty poniosła gmina z tytułu pszczelej sprawy.
- Ze względu na potrzebę uniknięcia zarzutów o stronniczość władz miejskich oraz obsługującej gminę kancelarii prawniczej, w ubiegłym roku zleciliśmy prowadzenie sprawy sądowej przeciwko Kazimierzowi Jędrysikowi o ochronę posiadania kancelarii prawniczej Eugeniusza Kłeczka. Za realizację zlecenia kancelaria otrzymała 3.660 zł brutto. Kwota ta została jednak potrącona z poborów należnych za obsługę prawną gminy kancelarii Roberta Morawskiego, więc gmina nie poniosła żadnych dodatkowych kosztów – zapewnia rzecznik prasowy Urzędu Miasta Trzebini, Robert Siwek.

Kupię działkę z pszczołami
Na piątkowej sesji odczytano pismo sąsiadów Jędrysików, którzy podziękowali publicznie burmistrzowi za zdecydowane działanie zmierzające do usunięcia pszczół. Na tym samym posiedzeniu radni przyjęli jednak uchwałę o sprzedaży działek mieszkańcom budynku przy ul. Grunwaldzkiej 61. Jest wśród nich działka, na której stoi pasieka. Jeśli Jędrysikowie ją kupią, wtedy gmina w sprawie pszczół nie będzie mieć nic do powiedzenia. Mogą ją też oczywiście kupić przeciwnicy pszczół. Zapowiada się ciekawy przetarg. Czy konflikt zostanie zakończony, czy wejdzie w nową fazę? Dziś trudno na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 4 (565)
  • Data wydania: 28.01.03

Kup e-gazetę!