Nie masz konta? Zarejestruj się

Śmiercionośna wentylacja

28.01.2003 00:00
W ciągu dwóch tygodni dwie młode kobiety w tym samym mieszkaniu uległy zaczadzeniu tlenkiem węgla. Pierwsza przypłaciła to życiem.
W ciągu dwóch tygodni dwie młode kobiety w tym samym mieszkaniu uległy zaczadzeniu tlenkiem węgla. Pierwsza przypłaciła to życiem. Druga, odratowana, leży na oddziale wewnętrznym chrzanowskiego szpitala. Jej życiu na szczęście nic już nie zagraża. Czyja to wina?
Czterokondygnacyjny blok nr 14 przy ul. Broniewskiego w Chrzanowie został oddany do użytku końcem czerwca 1968 roku. Blok należy do chrzanowskiej spółdzielni mieszkaniowej. W ciągu 30 lat nie było w nim przypadku zaczadzenia tlenkiem węgla wydostającym się z piecyka. Aż do feralnego poniedziałku – 6 stycznia tego roku, kiedy około godziny 15.00 w jednym z mieszkań znaleziono ciało 25-letniej Darii.
- Łazienka była przed trzema laty remontowana. Wymieniono rury kanalizacyjne. Zamontowano także nowy firmowy piecyk z atestem. Podłączył go uprawniony przedstawiciel tej firmy w Polsce – opowiada brat zmarłej, Dominik Kosterewa.
Kilka dni po tragicznej śmierci pierwszej kobiety, w feralnym mieszkaniu zjawił się biegły rzeczoznawca w asyście policji.
- Badał głównie piecyk. Nie miał żadnych zastrzeżeń. Stwierdził, że funkcjonuje prawidłowo – opowiada obecny podczas kontroli Dominik.
Na badaniu instalacji gazowej się jednak nie skończyło. Podczas kolejnej kontroli miały być sprawdzone przewody kominowe i wentylacyjne. Biegły miał się jednak stawić na miejscu tragedii dopiero w lutym. Na skutek interwencji pojawił się wcześniej, 17 stycznia.
- Na naszych oczach wyciągnął pięć garści pyłu. Zatkany przewód kominowy musiał nie być opróżniany od kilku lat – relacjonuje brat Darii.
- Jeszcze w sierpniu zgłaszane było do spółdzielni mieszkaniowej, że jest zła wentylacja powietrza. Powiedziano wówczas, że to z powodu zamontowanych od zewnątrz rolet. Kazano wietrzyć mieszkanie – dodaje Aleksandra Kosterewa, matka zmarłej.

Tlenek znów zaatakował
Po śmierci siostry Dominik przeniósł się do jej mieszkania.
Późnym wieczorem, w poniedziałek 20 stycznia, jego dziewczyna weszła do łazienki. Zostawiła za sobą uchylone drzwi.
- Rozmawiałem z nią cały czas. Nagle urwał się dialog. Usłyszałem uderzającą o ścianę końcówkę prysznica. Pobiegłem do łazienki. Leżała podobnie jak Daria. Zrobiłem jej sztuczne oddychanie – mówi wstrząśnięty Dominik.
Przyjechało pogotowie, policja i straż pożarna.
- Okna i drzwi były uchylone, mimo to przez dłuższy czas stężenie tlenku węgla utrzymywało się na poziomie kilkakrotnie wyższym od dopuszczalnego – wyjaśnia Marek Bębenek, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Chrzanowie.
Nakazem strażaków dopływ gazu do mieszkania został odcięty. Kobietę zabrano do szpitala.
Czy kolejnej tragedii dało się zapobiec?
- Nie mogłem tego przewidzieć. Sam wcześniej parokrotnie brałem prysznic – mówi Dominik.
Przyznaje, że funkcjonariusze policji pouczyli go, by nie korzystał z łazienki, ani z mieszkania do czasu, zanim nie zostanie obejrzane przez biegłych sądowych. Po kontrolach nie było już żadnych przeciwwskazań.
- Łatwo powiedzieć. Miałem chodzić nieumyty? Pewnie, mogłem przecież nawet rozbić namiot przed blokiem. Zrobiłbym to, gdyby nie mróz – komentuje.

Śmierć przez szczelność?
Tymczasem wyjaśnianiem przyczyn śmierci Darii zajęła się chrzanowska policja. Powołano biegłych. Jak poinformował Adam Bębenek, rzecznik prasowy powiatowej komendy policji, z jednej z ekspertyz wynika, że urządzenia techniczne były sprawne.
- Przyczyną zgonu było zatrucie tlenkiem węgla przy zbytnio doszczelnionym mieszkaniu – twierdzi A. Bębenek.
Rzecznik przyznał, że były problemy z powołaniem drugiego rzeczoznawcy, dlatego termin ekspertyzy wyznaczono dopiero na luty.
Narożne mieszkanie Darii znajdowało się na parterze. Szpara w oknie balkonowym była szeroka na kilka centymetrów. Gdyby nawet Daria próbowała, w co wątpi jej matka, uszczelniać okna, można byłoby znaleźć usprawiedliwienie. Nikt nie lubi chłodu.
Paradoksem jest fakt, iż okna w mieszkaniu na bardziej szczelne wymieniła im kilka lat temu... spółdzielnia.
- Chcieliśmy założyć plastikowe. Nie zgodzili się. Zamontowali drewniane, fabrycznie uszczelniane – opowiada Aleksandra Kosterewa.

Co na to spółdzielnia?
- Wentylacja grawitacyjna cechuje się tym, że musi być zapewnione doprowadzenie powietrza zewnętrznego do pokojów mieszkalnych oraz kuchni z oknem zewnętrznym i usuwanie powietrza zużytego z kuchni, łazienki (pomieszczeń wyposażonych w kanały wentylacyjne z kratkami). Usunięta może być taka ilość powietrza, jaka napłynie do mieszkania. Trzeba pamiętać, że do pełnego spalania 1 m3 gazu, trzeba około 10 m3 powietrza. Zaleca się również, by nie przebywać w łazience podczas pracy piecyka. Należy napełnić wannę wodą. W międzyczasie zaś uchylić okno. Oczywiście nie jest to możliwe w przypadku posiadaniu kabiny, na montowanie której w mieszkaniu ofiary tragedii nikt ze spółdzielni nie wyraził zgody – twierdzi prezes spółdzielni, Aleksander Biegacz.
- Przecież jak remontowaliśmy łazienkę, mieliśmy kontrolę ze spółdzielni. Nikt wówczas nie zauważył kabiny? – zastanawia się A. Kosterewa, właścicielka mieszkania.
Według niej zarządzenie administracji, by brać kąpiel przy uchylonych oknach podczas kilkustopniowego mrozu, jest absurdem. Podobnie uważają inni lokatorzy, którzy zwracają uwagę na aspekt oszczędnościowy.
- To po to były montowane podzielniki ciepła? Tak nas się zachęca do oszczędzania? – powątpiewa zbulwersowany sąsiad Darii.
- Jeśli chodzi o „oszczędzanie” ciepła, to przecież nic innego jak ucinanie gałęzi, na której się siedzi. Ważniejsze jest życie ludzkie – ocenia zachowanie mieszkańców prezes Biegacz.

Ciężki sen prezesa
Drugiemu wypadkowi z całą pewnością można było zapobiec, gdyby administracja nakazała odciąć gaz już po pierwszej tragedii. Aleksander Biegacz nie potrafi znaleźć odpowiedzi na pytanie, dlaczego spółdzielnia tego nie dopilnowała.
- Nie wiem – ucina krótko.
Dementuje przy okazji informacje podane w prasie, że ulotki propagujące bezpieczny sposób korzystania z łazienek przy uchylonych drzwiach i oknach, pojawiły się ze wsteczną grudniową datą, po tragedii z 6 stycznia.
- Ogłoszenia wisiały od 20 grudnia ubiegłego roku i są sukcesywnie, w przypadku zniszczenia, uzupełniane. Od października ubiegłego roku, co miesiąc, na łamach biuletynu spółdzielni wciąż poruszany jest temat bezpieczeństwa użytkowania urządzeń gazowych – zapewnia.
Z informacji uzyskanych od prezesa wynika, że spółdzielnia dokonuje rutynowych kontroli instalacji. Zleca także co jakiś czas czyszczenie przewodów kominowych.
Ostatni przegląd w bloku nr 14 był jednak w lutym 2001 roku. Pięć lat temu po zaleceniach kominiarzy kominy były podwyższane. Po sierpniowej wizycie kominiarza w mieszkaniu Darii, ten miał ją poinformować o konieczności rozszczelnienia mieszkania.
Czy prezes śpi spokojnie po tragicznych w skutkach wydarzeniach? Czy ma spokojne sumienie, że jako administrator zrobił wszystko, by zagwarantować mieszkańcom bezpieczeństwo?
- Mogę powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, by radykalnie zminimalizować zagrożenie. Ale najważniejszym jest odpowiedzialne korzystanie z urządzeń gazowych przez użytkowników mieszkań. Dla całkowitego wyeliminowania zagrożeń związanych z użytkowaniem urządzeń gazowych, niezbędnym jest usunięcie z budynków mieszkalnych wszystkich urządzeń i instalacji gazowych oraz wyposażenie budynków w inne instalacje, np. instalację centralnej ciepłej wody – odparł.
Winny tragedii, jeśli w ogóle się znajdzie, odpowie przed sądem za nieumyślne spowodowanie śmierci Darii Kosterewy.
Wydarzenia z ostatniego miesiąca spowodowały, że w spółdzielni rozważa się możliwość wymiany instalacji w blokach wielokondygnacyjnych przy ul. Jordana i Wodzińskiej, ale ciepła woda podłączona do centralnego ogrzewania to odległa przyszłość.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 4 (565)
  • Data wydania: 28.01.03

Kup e-gazetę!