Nie masz konta? Zarejestruj się

Oj, działo się, działo

14.01.2003 00:00
Imponującą sumę przyniosła sobotnia licytacja rzeczy niezwykłych w chrzanowskim MOKSiR. Wymyślili ją dziennikarze „Przełomu”. Ze sprzedaży 40 przedmiotów i wolnych datków uzbierało się 27.750 zł.
Imponującą sumę przyniosła sobotnia licytacja rzeczy niezwykłych w chrzanowskim MOKSiR. Wymyślili ją dziennikarze „Przełomu”. Ze sprzedaży 40 przedmiotów i wolnych datków uzbierało się 27.750 zł. Najdrożej
zlicytowaliśmy złote serduszko WOŚP, które kosztowało szczęściarza 11.500 zł. Najtańsza okazała się czapka dowódcy Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego,
którą sprzedano za 30 zł. Rekordziści kupili po trzy przedmioty.
Ceny kilku rzeczy wzrosły nawet kilkadziesiąt razy.
Na licytację wystawiono rzeczy niezwykłe, śmieszne, dziwaczne i symboliczne, prawdziwe rarytasy. Trudno się więc dziwić, że walka o te osobliwe wytwory ludzkich rąk była zacięta.
Oj, działo się, działo. Goście rozsiedli się wygodnie w fotelach. Czujnym okiem lustrowali ewentualnych rywali. Kurtyna poszła w gorę. Rozpoczęła się licytacja. Do boju zagrzewał zawodników Zbigniew Klatka oraz dziennikarki „Przełomu” Katarzyna Białas i Joanna Suwała. Dopingowali tak zręcznie, że licytujący nie skąpili grosza. Proponowane stawki pięły się w górę, a uczestnikom licytacji i obserwatorom rosło ciśnienie.

Cena nie gra roli
Królem wieczoru okazał się Grzegorz Ślak, prezes trzebińskiej rafinerii, który do domu wrócił z dwoma sercami: własnym i złotym z cyrkonią, wybitym przez Mennicę Państwową dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Było to jedno z 500 serduszek, jakie wykonano dla Orkiestry. Grzegorz Ślak zapłacił za nie – bagatela – 11.500 zł. To był rekord przełomowej licytacji. Walka o unikatowe serduszko była najbardziej zaciętym pojedynkiem sobotniego wieczoru. Siedzący na parterze prezes rafinerii trafił na wytrwałego przeciwnika z balkonu. Przez kilka minut toczył się pojedynek między dołem a górą. Licytację rozpoczęto od 5 tys. zł. Nie brakło emocjonujących zawieszeń, kiedy to rywale zastanawiali się, czy licytować dalej, a widzowie pojedynku wstrzymywali dech. Cena rosła. Gdy osiągnęła 11 tys. zł, sala zamarła. Nagle ktoś zaczął bić brawo, a Grzegorz Ślak dał znać, że gotów jest dać za serce 500 zł więcej. Przeciwnik spasował, a publiczność nagrodziła zwycięzcę gromkimi oklaskami.
- Cena nie gra roli. Najważniejszy jest cel, który przyświeca tej akcji. Istotne jest, że można w ten sposób pomóc – stwierdził podczas przerwy Grzegorz Ślak.
Zdradził również, że za serce skłonny był zapłacić trochę więcej. Ile? Nie chciał powiedzieć.
Tak samo mówili inni licytujący. Przekonywali, że nad pieniądze bardziej cenią idee Wielkiej Orkiestry – pomoc chorym dzieciom.

Na piwo z senatorem
Sporą gratką dla uczestników okazało się faksymile Konstytucji 3 Maja oddane na przełomową licytację przez senatora Bogusława Mąsiora. Chętnych nie brakowało, bo senator obiecał, że szczęśliwiec, który kupi reprodukcję pojedzie na jego koszt pociągiem Intercity do Warszawy i tam, po zwiedzeniu parlamentu, w parlamentarnej restauracji zostanie poczęstowany piwem. Dla pani, która kupiłaby faksymile senator przygotował inną niespodziankę – kolację i śniadanie w stolicy. Zachęceni obietnicami goście licytowali zaciekle.
Gdy cena za reprodukcję skoczyła do 1.650 zł, senator obiecał, że zafunduje zwycięzcy drugie piwo. Promesa podziałała i faksymile sprzedano za 1.700 zł. Kupił je chrzanowski przedsiębiorca Kazimierz Stec. To jego senator oprowadzi po parlamentarnych pokojach i to on wypije w towarzystwie Bogusława Mąsiora obiecane piwa.

Klatka z klatką
- Kto z państwa zechce kupić szynszylę? Jako dodatek proponuję zdjęcie szynszyli w klatce z Klatką w tle – zachęcał na całego Zbigniew Klatka, bawiąc się swoim nazwiskiem.
Zwierzątko to nie rzecz. Trzeba się o nie troszczyć. Od czasu do czasu pogłaskać, pieszczotliwie dotknąć ręką miękkiego futerka. Tylko znawca potrafi docenić walory szynszyli. Trudno się więc dziwić, że czteromiesięczny zwierzak trafił w ręce mistrza nożyc i grzebienia – Pawła Dudka z chrzanowskiego salonu fryzjerskiego „Jerzy”. Nowy właściciel obiecał, że szynszyli włos z głowy nie spadnie, bo żadnych fryzjerskich eksperymentów czynił na niej nie będzie.
- Będzie jej u mnie dobrze. Na pewno doczeka sędziwej starości – zapewnił Paweł Dudek po pilnym wysłuchaniu wskazówek państwa Stefańskich (pierwszych właścicieli szynszyli), którzy poradzili mu, jak opiekować się zwierzakiem.

Rogi u kobiety
Chętnych nie zabrakło też na cenne poroże z 1902 roku.
- To rodowa pamiątka. Należała kiedyś do mojego dziadka. Ma wartość kolekcjonerską. Pochodzi ze zbiorów rodziny Starzeńskich – mówiła o dziejach poroża Halina Polakiewicz.
Ze sprzedaży ucieszył się mąż pani Haliny. Uśmiechnięty od ucha do ucha odetchnął z ulgą, gdy rogi trafiły w ręce nowego właściciela, którym okazała się kobieta, imienniczka ofiarodawczyni – Halina Duda z Dulowej.
- Dobrze, że ktoś je kupił, bo wiadomo, co oznaczają dla mężczyzny rogi – zażartował pan Polakiewicz.
Tymczasem Halina Duda nie kryła radości z nabytku. O rogi walczyła zaciekle, lecz nie po to – co podkreślała – by przyprawić je małżonkowi.
- W domu mam już nie jedno poroże, bo tak się składa, że kolekcjonuję rozmaite trofea. To zawiśnie na ścianie obok ptaków – zdradziła Halina Duda.

Kryształ od najpiękniejszej
Któż, jeśli nie mężczyźni potrafią najlepiej docenić walory kobiecej urody. I któż, jeśli nie oni gotowi byli w zamierzchłych czasach walczyć o bodaj wstążkę od stroju najpiękniejszej. Od rycerskich turniejów minęły wieki, a duch walki mężczyzn nie opuścił. Dowód: pojedynek jaki stoczyli między sobą Stanisław Szczurek i Krzysztof Malik. A było o co walczyć, było. Zwycięzca dostać miał kryształowy wazon wicemiss Europy 2002 – Małgorzaty Książek, uśmiech i uścisk dłoni naszej piękności. Nie wiadomo, na czym najbardziej zależało walczącym, ale do boju zapalili się okrutnie. Żaden nie chciał odpuścić.
Po emocjonującej rywalizacji zdobywcą kryształu od najpiękniejszej został Krzysztof Malik. Zapłacił za niego 1 tys. zł. Przejmując puchar z rąk Małgosi, zdziwił się. Wazon był bowiem nadzwyczaj ciężki.
- Jest ciężki, jak moja droga do sukcesu – powiedziała uśmiechając się wicemiss Europy. - To dla mnie symbol. Jest unikatowy. Szarfę lub koronę mogłabym kupić w sklepie. Tego nie – dodała.
Ze względu na ciężar Małgorzata Książek trzymała puchar na parapecie. Gdzie postawi go Krzysztof Malik?
- Być może na kominku, gdzie gromadzimy pamiątki z podróży, choć tam nie za bardzo pasuje – zastanawiała się Alicja Langwerska-Malik.
Po krótkiej konsultacji państwo Malikowie doszli jednak do wniosku, że najlepszym miejscem dla pucharu będzie gabinet w ich firmie Budo-Eko-Stal.
- Chętnych zapraszam do oglądania – zachęcał pan Krzysztof.
Na stylowym kominku znajdą się zapewne ostrogi kawaleryjskie sprzed II wojny światowej, których szczęśliwymi nabywcami stali się również Malikowie. Do ich księgozbioru trafi też reprint „Dziadów” A. Mickiewicza.

Zadrżyjcie wrogowie
Po przełomowej licytacji przeciwnicy Jerzego Kasprzyka nie mogą już spać spokojnie. Nadszedł kres sielance i bezkarności krytykantów, bo Kasprzyk kupił na aukcji rzecz niezwykłą – policyjne kajdanki. Skusiła go solidna robota.
- Nie sprawdziłem jeszcze, czy jest klucz, ale jak kogoś zakuję, to na wieki – żartował zadowolony z siebie nabywca.
Kogo uwięzi w pierwszej kolejności, nie zdradził. Wyznał jednak, że ma listę, na której umieszcza nazwiska osób, które mu podpadły. Drżyjcie więc wrogowie i nie zadzierajcie z Kasprzykiem. Jak zajdziecie mu za skórę, nie wykupicie się za żadne pieniądze, bo Jerzy Kasprzyk zlicytował również wartościową kolekcję 23 okolicznościowych monet.

Bydzie godoł gwarom
Najmłodszym licytującym był dziewięcioletni Marek Amborski. Chłopiec udowodnił wszem i wobec, że ma instynkt dojrzałego gracza. Na polu walki pokonał niejednego dorosłego. Szczególnie zawziętą walkę stoczył o słownik gwary góralskiej. Cena rosła, a Marek nie ustępował. Co chwilę podnosił w górę zwinięty w rulon katalog aukcji. W końcu wywindował cenę na tyle wysoko, że przeciwnicy spasowali. I Marek kupił słownik za 210 zł. Sięgnie do niego nie raz i nie dwa, bo w góry na narty wyjeżdża często. Teraz być może łatwiej będzie mu znaleźć wspólny język z góralami, bo gwarom podhalańskom władoł bydzie niezgorzy od starego juhasa.
- Kochamy góry, górali i narty – wyznał tata Marka Andrzej Amborski, który zlicytował też numer startowy Kazimierza Długopolskiego na olimpiadzie w Sapporo w 1972 roku.
- Dla mnie ten przedmiot ma wartość pamiątkową, bo dane mi było poznać Długopolskiego. Kupiłem więc trochę przez sentyment – mówił Andrzej Amborski.

Licytować honorowo
Licytowali też samorządowcy. Szczególnie rozsmakował się w tym wicestarosta Tadeusz Kołacz. W licytacyjne szranki stawał kilka razy. Sprytnie podbija cenę ostróg, powiatowej szopki noworocznej i cennego poroża. Z propozycjami czekał do ostatniej chwili. Kilka razy musiał ustępować pola zawodnikom mocniejszym od siebie. W końcu zebrał siły i doprowadził jedną z licytacji do końca. W ręce wicestarosty trafił Polski Kodeks Honorowy Władysława Boziewicza. Wszak próbował licytować honorowo.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 2 (563)
  • Data wydania: 14.01.03

Kup e-gazetę!