Nie masz konta? Zarejestruj się

Ile wytrzyma tama?

19.11.2002 00:00
Czy popularne ,,jeziorko”, czyli zbiornik pomarglowy likwidowanych ZSO Górka S.A. to bomba z opóźnionym zapłonem? Niewątpliwie tak. Chyba jednak ciągle za mało ludzi i instytucji zdaje sobie z tego sprawę.
Czy popularne ,,jeziorko”, czyli zbiornik pomarglowy likwidowanych ZSO Górka S.A. to bomba z opóźnionym zapłonem? Niewątpliwie tak. Chyba jednak ciągle za mało ludzi i instytucji zdaje sobie z tego sprawę. Technika strusia – chowania głowy w piasek, ciągle ma w tym przypadku zbyt wielu zwolenników...

Największą i najgroźniejszą z niewiadomych jest teraz stan tamy oddzielającej skażoną wodę w zbiorniku od starej sztolni. Niestety, nie zachowały się żadne dokumenty z danymi technicznymi. Do tamy można dotrzeć starą sztolnią. Nie jest to jednak bezpieczna wyprawa (droga wiedzie podziemnym korytarzem, którym płynie skażona woda). Dotychczas tylko raz, przed dwoma laty, dotarli tam strażacy. Wówczas tama była szczelna. Jak jest teraz? Nie wiadomo.
- Jeśli wybudowano ją zgodnie ze sztuką budowlaną, to mimo faktu, że ciągle napiera na nią żrąca, silnie zasadowa ciecz, powinna wytrzymać jeszcze kilka lat. Jeśli natomiast – mówiąc żartobliwie – równolegle z nią powstawał jakiś dom, w związku z czym oszczędzano na przykład na cemencie, to trudno cokolwiek przewidywać - oznajmił hydrogeolog Marek Szuwarzyński.

Czarny scenariusz
Gdyby doszło do przerwania tamy, skutki dla Trzebini byłyby katastrofalne. 500 tys. m3 skażonej wody ruszyłoby sztolnią w stronę Balatonu. Tam, przy wylocie z tunelu, wielki, silny strumień cieczy zająłby najpierw koryto Ropki, a dalej najprawdopodobniej centrum miasta, Bereskę... Po około dziesięciu godzinach zbiornik w Górce byłby pusty. Dla mieszkańców zaczęłaby się gehenna...

- Na razie nie ma co panikować. Trzeba jednak robić wszystko, żeby uporać się z tym problemem. A na to potrzeba naprawdę dużych pieniędzy. Problemem trzeba zainteresować jak najszersze gremium. O problemie trzeba też mówić. Dobrze by było, gdyby mieszkańcy wiedzieli jak się zachować, kiedy zauważą jakąś podejrzaną ciecz w piwnicy, na podwórku – zwraca uwagę Marek Szuwarzyński.
Przed kilkoma miesiącami w sprawie jeziorka drgnęło. Udało się pozyskać duńskiego partnera, który poza wsparciem merytorycznym obiecał wyłożyć konkretne pieniądze na utylizację odpadów w zbiorniku i na rekultywację tego terenu. A pieniędzy na to trzeba będzie niemało.
Problemem udało się też zainteresować władze powiatowe i wojewódzkie. Dzięki temu są pieniądze z Powiatowego i Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska na pierwszy – studialny – etap rekultywacji zbiornika w Górce.
Niemało jednak skażonej, silnie zasadowej wody z ,,jeziorka” wpłynie najpierw do Chechła i dalej do Wisły, nim problem ten zostanie rozwiązany.
Najważniejsze, by zdążyć przed katastrofą...
Wiosną 2000 roku woda w jeziorku przebrała brzegi, co postawiło w stan gotowości wiele służb: gminnych, powiatowych i wojewódzkich, ale po szczęśliwym opanowaniu sytuacji w sprawie ,,jeziorka” niewiele się zmieniło.
- Niestety, czas działa na naszą niekorzyść – mówi Marek Szuwarzyński współkierujący polsko-duńskim projektem mającym na celu doprowadzenie do utylizacji odpadów i rekultywacji terenu.
– Co prawda w tej chwili nic katastroficznego się nie dzieje, ale jest tak wiele niewiadomych związanych z ,,jeziorkiem”, że trudno przewidzieć, co będzie jutro – dodaje.
Nie można zapominać też o tym, że woda z feralnego ,,jeziorka” – choć w niewielkich ilościach, ale systematycznie – dzień po dniu przenika do sąsiadujących z wyrobiskiem skał triasowych, w których zlokalizowane są zapasy wody pitnej dla mieszkańców Trzebini...

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 47 (556)
  • Data wydania: 19.11.02

Kup e-gazetę!