Nie masz konta? Zarejestruj się

Miasto o stu twarzach

05.11.2002 00:00
Siedmio- i ośmiopasmowe ulice, gigantycznych rozmiarów budynki – pomniki socrealizmu, pałace, ulica Arbat, stacje metra podobne do wnętrz galerii, ważący ponad 200 ton dzwon – „wnuk” cara oraz matrioszki z podobiznami prezydenta Busha to obraz stolicy Rosji, zapamiętany przez Andrzeja Lichotę.
Siedmio- i ośmiopasmowe ulice, gigantycznych rozmiarów budynki – pomniki socrealizmu, pałace, ulica Arbat, stacje metra podobne do wnętrz galerii, ważący ponad 200 ton dzwon – „wnuk” cara oraz matrioszki z podobiznami prezydenta Busha to obraz stolicy Rosji, zapamiętany przez Andrzeja Lichotę.
Moskwa widziana oczami rodzimego rysownika to także obfitujące w perełki nowoczesnego malarstwa galerie, muzea, to jedyny na świecie stały cyrk oraz zmumifikowane ciało bohatera rewolucji – Lenina. To wreszcie smak kwasu chlebowego.
Andrzej Lichota przebywał w Moskwie na zaproszenie znajomych. Towarzyszyły mu żona Anna i córka Alicja. W ciągu dwóch tygodni ujrzał prawdziwe oblicze miasta.
- Nigdy wcześniej nie byłem w Rosji, choć moje zainteresowania tym krajem, podobnie jak i malarstwem w ogóle, sięgały kilkunastu lat wstecz. Wówczas trafiła do moich rąk książka zatytułowana ,,Muzea Moskwy” z reprodukcjami obrazów m.in. Ajwazowskiego, Riepina, Cezana i Degas. Pierwsze kopie wykonane przeze mnie powstały właśnie na bazie ujrzanych wtedy dzieł. O wyjeździe do Moskwy mogłem jedynie marzyć. W końcu nadarzyła się okazja. Pojechałem bez uprzedzeń i nadmiernych zachwytów. Z jednego zdałem sobie sprawę, że jadę do ogromnego miasta. Mimo to doznałem szoku, kiedy zobaczyłem siedmio, a nawet ośmiopasmowe ulice prowadzące w jednym kierunku oraz gigantyczne skrzyżowania, na przejście których trzeba było zarezerwować dobrych kilkanaście minut. Samo centrum Moskwy rozciąga się na odległość około 60 - 70 km. Moskwa otoczona jest pierścieniami obwodnic, które łączą główne arterie komunikacyjne wychodzące z centrum miasta. Ta, która zamyka ścisłą zabudowę miasta, ma ponad 120 km długości, za nią znajdują się jeszcze dwie. Ostatnia opasuje obszar o przekątnej od Krakowa za Radom - dzieli się pierwszymi wrażeniami Andrzej Lichota.
Niemy
wnuk cara
Przymiotnik ,,olbrzymi” i jemu bliskoznaczne co jakiś czas pojawiały się w jego wspomnieniach o metropolii liczącej 11 mln stałych oraz 4 mln tymczasowych mieszkańców i posiadającej pięć lotnisk. Olbrzymie były budynki, przypominające kształtem Pałac Kultury w Warszawie, z tą różnicą, że zamiast jednego w Moskwie stoi ich siedem. Mieszczą się w nich instytucje i mieszkania prywatne. Do kolosów należał ponadto dzwon. Umieszczony na specjalnym cokole ważył ponad 200 ton. Pod względem ciężaru, nie ma sobie równego na świecie. Wyróżnia go jednak coś więcej... nigdy nie zadzwonił.
- Historia tego dzwonu jest bardzo ciekawa. Jego ,,dziadek” Car Kołokoł, ważący 33,5 tony, został odlany w XVII w. w hołdzie carowi Piotrowi Wielkiemu. Podczas pożaru dzwonnicy uległ jednak zniszczeniu. Po jakimś czasie wykonano następny, który był niemal trzykrotnie cięższy od swojego poprzednika. ,,Syn” podzielił los ,,ojca”. W XVIII wieku odlano ,,wnuka” cara. Ten mierzył już ponad sześć metrów wysokości, ważył natomiast 202 tony. Niestety, nie doczekał się dzwonnicy i dlatego stoi zamiast wisieć. Nigdy też nie wydał z siebie dźwięku – opowiada rysownik, który o mały włos nie przypłacił grzywną próby utrwalenia dzwonu na fotografii.
- Stanąłem na sięgającym metra cokole, tak by fotografująca żona mogła go uchwycić w całości, a tu nagle z tłumu cywili wyłonił się strażnik porządku. Wylegitymował mnie, ale na szczęście skończyło się na pouczeniu – dodaje.
Paryż wschodniej Europy?
Pod względem liczby muzeów, galerii i teatrów Moskwę śmiało można porównać do kraju Napoleona.
- Ładunek kulturowy obydwa miasta mają podobny. W Paryżu na pewno jest więcej malarstwa nowoczesnego na bardzo wysokim poziomie, ale za to w Moskwie są cerkwie i ikony, niektóre pochodzące nawet z XII wieku. Robią niesamowite wrażenie. Bez wątpienia jest tam lepsze metro, które funkcjonuje sprawniej od paryskiego. Stacje moskiewskiej kolejki są zadbane i utrzymane w olbrzymim przepychu. To pałac dla ludu – uważa A. Lichota.
Rysownik wraz z małżonką - także artystką - odwiedził w Moskwie większość tych miejsc, które są dla turystów obowiązkowe. Tym sposobem obejrzeli Kreml i główną cerkiew na Placu Czerwonym, galerię Trietjakowską oraz muzeum Puszkina, w którym oprócz naturalnych rozmiarów kopii rzeźb greckich, rzymskich i renesansowych m.in. „Dawida” Michała Anioła, znajdują się obrazy Rembrandta, Rubensa, El Greca, Botticellego, Moneta, Matissa, Picassa, a także jedyny sprzedany za życia obraz van Gogha!
Zobaczyli ponadto mauzoleum Lenina i widowisko w delfinarium. Nie udało im się kupić normalnie, czyli nie od koników, biletów do cyrku. Z uwagi na dziesięciokrotnie (!) wyższą cenę, musieli z niego zrezygnować.
Jedną z ciekawszych atrakcji był spacer ulicą Arbat, ulubionym przez artystów trotuarem.
- Wieczorami występowały młode zespołu rockowe, iluzjoniści, połykacze noży i ognia a nawet... Lenin – który przechadzał się pomiędzy turystami wprawiając ich w osłupienie. To siedlisko awangardy i ciekawych knajp – snuje opowieść.
Bush w matrioszce
- To miasto, w którym aura tajemniczości łączy się ze spontanicznością i nieobliczalnością. W odróżnieniu od wielu metropolii jest zieloną stolicą z masą ogrodów. Odniosłem wrażenie, że jest także spokojna, choć mogę się mylić. Cieszy fakt, iż łatwy jest w niej dostęp do szeroko pojętej sztuki. Tanie są wstępy do muzeów, teatrów, które dzięki temu pękają w szwach od turystów. Widoczne są wpływy zachodniej Europy i Ameryki, w postaci dużych reklam koncernów, sieci sklepów itp. Ma to przełożenie także na... suweniry. Wśród pamiątek można było natrafić na tradycyjne matrioszki z podobizną - i tu uwaga - prezydenta Busha. Z całą pewnością miastu nie można odmówić oddechu światowego. Ciekawostką są na pewno dwie ceny, dla innostrańców, takich jak my, i swoich. Dzięki Ani, która całkiem nieźle radziła sobie z językiem rosyjskim, udało nam się w kilku miejscach zaoszczędzić połowę wołanej kwoty – twierdzi Andrzej Lichota, który nadaremnie szukał w Moskwie polskich śladów.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 45 (554)
  • Data wydania: 05.11.02

Kup e-gazetę!