Nie masz konta? Zarejestruj się

Trzynastego w piątek

24.09.2002 00:00
Od początku nie bardzo wiadomo było, kto jest gospodarzem imprezy, bo pojawiających się na miejscu kapel nikt nie witał. Nikt też nie zadbał, by miały gdzie usiąść i przechować swoje „graty” – siłą rzeczy zlokalizowały się, gdzie popadnie.
Od początku nie bardzo wiadomo było, kto jest gospodarzem imprezy, bo pojawiających się na miejscu kapel nikt nie witał. Nikt też nie zadbał, by miały gdzie usiąść i przechować swoje „graty” – siłą rzeczy zlokalizowały się, gdzie popadnie. Impreza miała „ruszyć” o 19.00, ale technicy od nagłośnienia długo plątali się w kablach, czego i tak rezultat był... oględnie mówiąc – mizerny. Z głośników lał się łoskot, za to muzycy na scenie nie słyszeli się wzajemnie! „Co jest ?” – zapytaliśmy gościa za konsoletą. „To jest nagłośnienie za trzy stówy” – padła odpowiedź. Jaka płaca, taka praca. Akustyka w „Hadesie”, ze względu na jego betonowe wnętrze jest, eee tam – w ogóle jej nie ma! Są za to światła! Dyskotekowe, które zamiast oświetlać scenę, świeciły w oczy publiczności. Skorzystali na tym muzycy, przynajmniej widzieli, dla kogo grają. Ci zaś, jak pamiętamy „ubaw” mieli od samego początku, ale zagrali rzetelnie. Za kompletną „darmochę” dali z siebie wszystko, w zamian, oprócz wyraźnego zadowolenia publiczności i własnej satysfakcji, nie dostając nawet zwrotu kosztów podróży. Piwo? Nawet szklanki herbaty! Nawet dziękuję od organizatora!
W wyziębionym „Hadesie” tylko publika podgrzewała atmosferę. I tak: najpierw zagrał „Puls”. Pod sceną zapełniło się od razu! Chłopaki ze swym repertuarem, który składał się z „coverów”: „Dżemu”, „Claptona” i „Boba Marley`a”, trafili w gusta publiki. Potem „Peyotl” zaserwował również serię „coverów”, ale na wyższym poziomie technicznym; grali: „Zepellinów”, „Nalepę” oraz kilka własnych kompozycji – perełki. Mimo to koncert stracił nieco na frekwencji pod sceną. Później pod tym względem było już tylko gorzej. Skutecznie wypłoszył stamtąd entuzjastów zabawy następny zespół – „Kayonisqatse”. Sytuacji nie potrafił naprawić grający na niezłym poziomie „Lost Higway” dając na dobranoc sporą dawkę „coverów” „Metallic’y” i „Slayer`a”. Niedobitkom się podobało. I tyle... Skończyło się po północy.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 39 (547)
  • Data wydania: 24.09.02

Kup e-gazetę!