Chrzanów
Chcą, żeby Rospontowa odzyskała blask
Nie wyobrażam sobie życia gdzieś indziej
Bloki przy Rospontowej stoją co najmniej pół wieku. Niektórzy jeszcze pamiętają, jak po kolei je budowano. Kawałek dalej piętrowe, modernistyczne kamienice w otoczeniu sosnowego lasu. Powstały z myślą o szeregowych pracownikach Fabloku. Dzisiaj mogłyby być wizytówką Chrzanowa, ale są tak zniszczone, że aż żal .
- Ja w blokach mieszkam już 52 lata. W różnych, choć na tym samym osiedlu. Nie wyobrażam sobie życia gdzieś indziej - mówi pani Anetta.
- Kiedyś może nie było tu kolorowo, a za Rospontową szła zła opinia. Ale dziś tutaj jest spokój i cisza, a już na pewno żadnej patologii nie ma - podkreśla sąsiadka Natalia.
Wprowadziliśmy oszczędności
Lekko wyszczerbiony chodnik przy „piętnastce" powoli będzie się nadawał do remontu. Ale na takie inwestycje jeszcze przyjdzie czas.
- Zaczęliśmy od naszego bloku. Działając jako wspólnota mieszkaniowa możemy liczyć tylko na własny fundusz remontowy. Wprowadziliśmy oszczędności i samodzielnie wykonujemy większość prac, które do tej pory były zlecane - opowiada Anetta Kot.
Tym sposobem ona zajmuje się kwiatami przed blokiem, pan Bogdan z sąsiadem Robertem na zmianę koszą trawę. Natalia z drugiej klatki dba o sprzątanie.
- Tym sposobem zaoszczędziliśmy w pół roku prawie 10 tys. zł. Te pieniądze będziemy mogli przeznaczyć na przykład na ten dziadowski chodnik - mówi Anetta Kot.
„Ja za darmo robić nie będę"
Spotykają się w piwnicy. To tam mają „klub". Niewielkie pomieszczenie kojarzy się z tym w filmie „Alternatywy4", ale dla nich to przede wszystkim miejsce na zebrania. To tu zapadają decyzje dotyczące całego bloku. Tu każdy sąsiad może zgłosić problem.
- Raz na miesiąc wywieszamy kartki na klatkach, żeby zachęcić innych lokatorów do pomocy w koszeniu, pielęgnacji kwiatów i innych pracach. Na razie mobilizacja jest niewielka, ale liczymy na to, że kiedyś w końcu się uda - mówi Marek, emeryt z tego samego bloku.
Bo oprócz pragnących odpoczynku seniorów, w bloku są też młodsze osoby. Nie zawsze jednak im się chce.
- Niektórzy mówią wprost, że „za darmo to ja robić nie będę". A przecież tu chodzi o nasz blok. O otoczenie - dodaje pani Anetta.
Chodnik jeszcze w tym roku
Razem z sąsiadami oprowadza wokół budynku. Przycięte trawniki, że można grać w golfa, przycięte krzewy i zadbane kwiaty.
- Niektórzy chcieli, żeby zlikwidować ławeczkę spod jednej z klatek, bo ludziom przeszkadza. Przestawiliśmy ją więc z boku bloku, tam, gdzie okien nie ma. Przecież tu aż miło posiedzieć wśród zieleni! - zachwala pani Anetta.
Wskazuje ten nieszczęsny, wyszczerbiony chodnik i mówi, że już mają na oku wykonawcę prac. Żeby było tanio, a solidnie.
- Z jednej strony podjazd dla wózków i rowerów, a z drugiej schodki. Jeszcze w tym roku chcemy to zrobić - dodaje.
Zmobilizować, zintegrować
Nie kryje, że przydałoby trochę więcej zmienić na osiedlu.
- Żeby ludzi zmobilizować, zintegrować, w zeszłym roku zorganizowaliśmy za blokiem piknik na trawie. Upiekłam ciasta, była kawa, herbata, grill. Przyszło 15 osób. Może na następny przyjdzie więcej - liczy w duchu kobieta.
Patrzy na drogę dojazdową prowadzącą wzdłuż Chechła. Od rzeki bloki oddziela skarpa. Krzaki rozpleniły się tam tak, że zrobiła się dżungla. W tej dżungli na zboczu niektórzy znajdywali kiedyś nawet stare telewizory i pralki.
Ale to już nie jest teren wspólnotowy. Może radzie osiedla uda się to miejsce uprzątnąć. A z radą osiedla pani Anetta dobrze współpracuje. Wie, że jeśli się czegoś chce, to można wiele zdziałać.
Wierzy że razem z sąsiadami przyczynią się do tego, żeby kolonia Rospontowa odzyskała blask i odczarują negatywny obraz osiedla.