Chrzanów
OPINIA. Burmistrz wszechmogącym dawcą lukrowanej informacji
4 lata temu sieć obywatelska Watchdog Polska zbadała, jak wygląda w naszym kraju realizacja dostępu do informacji publicznej. Pod lupę wzięła kilka tysięcy instytucji m.in. urzędów, szpitali, jednostek policji. Ocena nie wypadła dobrze. Niepełne odpowiedzi, trudne do odczytania skany dokumentów, odmowa dostępu do danych, które inny podmiot udostępnił, brak znajomości procedur przez urzędy - to niektóre z uwag zawartych w raporcie Watchdoga.
Instytucje czasem sprawiają wrażenie twierdz, które wcale nie są skore do jawnego działania wbrew oficjalnym zapewnieniom. Mnożą procedury, które najzwyczajniej zniechęcają do zadawania pytań.
Ostatnio przekonała się o tym opozycyjna radna z Libiąża Agnieszka Siuda. Chciała w urzędzie uzyskać informacje na temat umów, które gmina zawiera z osobami prowadzącymi żłobki. Spytała, dlaczego w przedstawionych do podpisania przedsiębiorcom umowach został skrócony okres ich obowiązywania. Podczas rozmowy telefonicznej z kierowniczką wydziału oświaty usłyszała, że powinna wystąpić o informacje pisemnie lub rozmawiać z burmistrzem, bo takie są odgórne wytyczne. Radna opisała całą sytuację w mediach społecznościowych.
Urząd zaprzecza, by obowiązywał zakaz udzielania ustnych odpowiedzi radnym. W odpowiedzi na zapytanie prasowe „Przełomu" w tej sprawie, burmistrz Jacek Latko zapewnia, że „w sprawach prostych i niewymagających dodatkowych ustaleń", urzędnicy mogą udzielać odpowiedzi w formie ustnej. W tych bardziej skomplikowanych preferowana jest forma pisemna.
Konia z rzędem temu, kto poda definicję „sprawy prostej". Np. czy pytanie o czas obowiązywania umów to jakaś szczególnie zagmatwana kwestia, której nie można od razu wyjaśnić?
W większości urzędów jest niestety podobnie. Często opozycyjny radny, podobnie jak dziennikarz, czuje się w instytucjach publicznych jak persona non grata. Odpowiedź na banalne nawet pytanie, zwykle nie wypłynie z urzędu bez pieczątki burmistrza. Nie raz, nie dwa w różnych urzędach słyszałam, jak urzędnik tłumaczył - mam dla pani odpowiedź, ale burmistrz jej jeszcze nie zatwierdził. Bo burmistrz niczym „urzędnik wszechmogący" sprawuje kontrolę nad przepływem informacji. Na gminnych stronach i profilach w mediach społecznościowych władze dawkują nam odpowiednio „opakowane" informacje, tchnące propagandą sukcesu. Media i opozycja często psują ten propagandowy, lukrowany wizerunek władzy. Nic dziwnego więc, że w urzędach czasem łatwiej udawać petenta, niż występować w roli radnego czy dziennikarza. Szkoda, że samorządowcy sporo mówią o jawności i transparentności, zamiast je stosować.
Komentarze
9 komentarzy
Drugą normą, której naruszanie wchodzi w grę, gdy organ blokuje użytkownika na portalu społecznościowym jest, art. 61 Konstytucji RP - prawo do uzyskiwania informacji publicznej, w szczególności, prawo do uzyskiwania informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne, a także o działalności organów samorządu gospodarczego i zawodowego, a także o działalności innych osób oraz jednostek organizacyjnych w zakresie, w jakim wykonują one zadania władzy publicznej i gospodarują mieniem komunalnym lub majątkiem Skarbu Państwa. Wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gdańsku, badającego sprawę Waldemara ……….. zablokowanego na oficjalnym fanpage’u Wejherowa. W wyroku z 13 stycznia 2021 r., sygn. II SAB/Gd 91/20 WSA wskazał, że „wolność słowa i swoboda wypowiadania się̨ obywateli na temat działań podejmowanych przez organy władzy i osoby pełniące funkcje publiczne stanowi podstawowy element porządku prawnego, jest bowiem filarem demokratycznego państwa prawnego i znajduje ochronę zarówno w przywołanym już̇ art. 54 Konstytucji RP, jak i w art. 10 ust. 1 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności (EKPCZ)." Co na ten temat ma do powiedzenia pani niby burmistrz Alwerni? Jak zwykle nic - jutro kolejny dzień , dzień świstaka jak zwykle...
Fanpage Gminy Alwernia to najlepszy przykład dawcy lukrowanej informacji i darmowej promocji samouwielbienia tamtejszej Madame Butterfly (czytaj pani niby burmistrz). Tu się dopiero leje melasa, a właściwie płynie jej rzeka. Codzienny dzień świstaka okraszony fotkami zacnej pani w najróżniejszej scenerii. W każdym jednym wpisie brak rzetelnej informacji, z tego niby informacyjnego ścieku dowiedzieć się można tylko w co była dzisiaj ubrana wielka dama, u kogo wypiła kawę, albo w którą lampę uliczną wkręciła żarówkę z hydraulicznego podnośnika. Etatowe gminne hejnalistki wkleją w komentarzach buźki, przybiją brawo, odtrąbią peany i minął dzień - jutro będzie kolejny dzień świstaka - i tak w kółko. A jeżeli komuś się nie podoba, napisze coś nieprzychylnego - to gminny wydział kastracyjny przywoła go natychmiast do porządku wycinając w pień każdy negatywny komentarz, albo blokując "natręta ". Prawo? Jakie prawo - kogo to w Gminie Alwernia interesuje, a przecież mamy w kraju podobno konstytucję, która coś tam jednak stanowi. „…Zgodnie z art. 54 ust. 1 Konstytucji RP „każdemu zapewnia się̨ wolność wyrażania swoich opinii oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji”. Wolność wypowiedzi gwarantowana jest również w art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Zgodnie z Konwencją „Każdy ma prawo do wolności wyrażania opinii. Prawo to obejmuje wolność́ posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe.”
podział jest na pączki, które sobie dobrze żyją w Pseudoblasku swoich burmistrzów i wójtów, resztę która musi na to tyrać i nic nie rozumiejących. Większość nie ma czasu nawet się zainteresować co się z gminach dzieje!
Pani redaktorka opisała zjawisko typowe dla niewielkich miejscowości - gmin i miast, gdzie znaczna część mieszkańców zna się osobiście a osoby sprawujące władzę mają tam swoje rodziny, przyjaciół, kolegów szkolnych itd. Tak było i tak jest. W każdej takiej miejscowości jest "władza" i jest "antywładza". W jednych gminach lokalnym mediom bliżej do "władzy" - wtedy wszystko "lukrują" - a w innych do "antywładzy" - wtedy wołają o równość i demokrację. Nie widzę burzy komentarzy, czyli nic nowego.
Niech przełom zapyta w formie publicznej o premie dla Hubercika po 2 miesiącach tyrania na urzędzie, jak nie odpowiedzą to wytoczcie proces sądowy, w końcu stoicie na straży prawa i demokracji co nie?
Jacuś Latko nielegalnie piastuje funkcję za która zarabia 20 tys, czyli więcej niż Trzaskowski i to po podwyżce. Nielegalnie bo nie ujawnił wyroku NKO o premii dla wiceburmistrza po 2 miesiącach pracy. Powinien zostać za to z automatu zawieszony i utracić bierne prawo wyborcze
A swoją drogą, dobry artykuł, czytajcie ludzie i wyciągajcie wnioski, oni tam są dla Was i za Wasze pieniądze. Wasze dobro, to Wasz interes.
Zobaczcie co się dzieje w Alwerni, na ich facebooku, tylko samozachwyt i wielkie "osiągnięcia" Pani Burmistrz, np życzenia świąteczne, ale jak mieszkańcy o coś pytają, to informacje są niepełne, okrojone, zdawkowe. Zasłanianie się przepisami, paragrafami, granie na zwłokę itd. Tak ma działać urząd za nasze pieniądze? To po co on jest? Tylko po to aby utrudniać obywatelowi życie, przypomnę, za nasze pieniądze? Ludzie plugawi, nie warci wyboru. Niestety wszystko idzie ku coraz gorszemu, państwo już nie jest dla obywatela, teraz obywatel jest dla państwa, aby utrzymywać te hordy nierobów.
To akurat normalne, że w pewnych kwestiach szczegółowych trzeba poczekać na pisemne stanowisko Urzędu. Oczywiście w terminach prawem przewidzianych. Bardziej interesujący wydaje się jednak temat ostatnich, niezwykle hojnych podwyżek dla burmistrzów i wójta z Powiatu Chrzanowskiego - wyższych nawet niż podwyżka dla prezydenta Warszawy (na Ziemi Chrzanowskiej - wg maksymalnych widełek z rozporządzenia, podczas gdy w stolicy uznano, że wystarczy podwyżka na poziomie 80 proc. dla prezydenta). Powiat Chrzanowski to chyba musi być wybitnie zamożny rejon, nawet jeśli przeczą temu oficjalne dane ;).