Przełom Online
"Przełom" proponuje do oglądania: Matrix: Zmartwychwstania
A wydawało się, że to właściwy moment na kolejną część „Matrixa"! Świat wirtualny jeszcze nigdy nie osaczał nas tak, jak teraz podczas pandemii.
3
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas
Profile osób w mediach społecznościowych i te same osoby na żywo to często dwa różne byty. Coraz częściej zamiast wychodzić z domu, wolimy przeżyć coś w sieci. Niestety, w „Zmartwychwstaniach" te problemy są zaledwie liźnięte, a film sprawia wrażenie jakby powstał tylko po to, by snuć dywagacje, jak udana była pierwsza część.
Thomas Anderson zapomniał, że był Neo. Stał się programikiem komputerowym odpowiedzialnym za nowe gry. Kiedyś wymyślony przez niego „Matrix" był rewolucją. Dziś szefostwo domaga się nowej części. Neo dniami i nocami ślęczy nad pomysłami i tylko przypadkowe spotkania z Tiffany, dawniej Trinity, stanowią miły przerywnik w jego życiu. Ale wkrótce upomni się o niego armia młodych rewolucjonistów, by uzmysłowić mężczyźnie, że świat, do którego się przyzwyczaił, tak naprawdę nie istnieje.
Nowemu „Matrixowi" wyreżyserowanemu przez tylko jedną z duetu sióstr Wachowskich, wyraźnie brak polotu. Autotematyczny motyw wydaje się prośbą do widzów o litość - „Słuchajcie, jak naprawdę nie chciałam tego kręcić. To studio mnie zmusiło." Akcji brakuje wigoru, a kuriozalne dialogi ciągnące się w nieskończoność nie są ani zabawne, ani mądre, lecz coraz bardziej bełkotliwe. Wydaje się, że jedyne co ma do zaoferowania film to wykopiowania, dosłownie i w przenośni, z arcydzieła, jakim była pierwsza część cyklu.
Thomas Anderson zapomniał, że był Neo. Stał się programikiem komputerowym odpowiedzialnym za nowe gry. Kiedyś wymyślony przez niego „Matrix" był rewolucją. Dziś szefostwo domaga się nowej części. Neo dniami i nocami ślęczy nad pomysłami i tylko przypadkowe spotkania z Tiffany, dawniej Trinity, stanowią miły przerywnik w jego życiu. Ale wkrótce upomni się o niego armia młodych rewolucjonistów, by uzmysłowić mężczyźnie, że świat, do którego się przyzwyczaił, tak naprawdę nie istnieje.
Nowemu „Matrixowi" wyreżyserowanemu przez tylko jedną z duetu sióstr Wachowskich, wyraźnie brak polotu. Autotematyczny motyw wydaje się prośbą do widzów o litość - „Słuchajcie, jak naprawdę nie chciałam tego kręcić. To studio mnie zmusiło." Akcji brakuje wigoru, a kuriozalne dialogi ciągnące się w nieskończoność nie są ani zabawne, ani mądre, lecz coraz bardziej bełkotliwe. Wydaje się, że jedyne co ma do zaoferowania film to wykopiowania, dosłownie i w przenośni, z arcydzieła, jakim była pierwsza część cyklu.
Komentarze
zapoznaj się z Regulaminem
3 komentarzy
Film ma bardzo niskie oceny i opinie. Szkoda czasu i kasy na tego gniota, raczej dla fanatyków. Nie wiem o co tu chodzi. Autor proponuje ten film do obejrzenia, ale chwilę później w tekście zauważa, że jest to gniot i trafnie go punktuje. Jaki jest więc sens "firmowania" tego gniota?
Film na czasie, bo wszystko wskazuje na to, że życie w Matrixsie covidowym już się kończy, nastał czas zmartwychwstania!!!
opis powyżej w pełni niestety obrazuje jaki to film (kontynuacja) im wyszła ;-(