Ten pan z zawodu jest dyrektorem. A tak na poważnie to po prostu towarzystwo wzajemnej adoracji.

a to taki młody chłop, że nie idzie na emeryturę?

W normalnym kraju w takim konkursie wystartowałoby co najmniej kilkunastu kandydatów. Ale do tego trzeba się przygotować, wziąć dzień wolnego, a potem się okazuje, że nie było najmniejszych szans. Tak to jest z tymi pseudokonkursami, niby musza być, a i tak zawsze wszystko jasne. Dobrze byłoby zmienić zasiedziałego dyrektora, żeby coś na powiatowym rynku pracy się zmieniło na lepsze. Kasprzyk to taki specjalista od bezrobocia, że z pewnością szybko znalazłby sobie inną pracę. Szybko zorganizowano by dla niego następny "konkursik"...

A po co jest ta instytucja?

Dlaczego mnie to w ogóle nie zdziwiło?

Odpowiadam: cień na podłodze? Za tym wyborem przemawiało z pewnością wykształcenie pana Kasprzyka (jakiś czas temu opisywane w Przełomie).

A kto byl drugim kandydatem?