Nie masz konta? Zarejestruj się

Materiały promocyjne

Dlaczego w szkole nie dowiemy się jak zarządzać finansami i pomnażać majątek?

12.12.2019 15:42 | 0 komentarzy | 1 802 odsłona | red

Materiał promocyjny

Według wszelkich dostępnych danych statystycznych, poziom edukacji finansowej polskiego społeczeństwa nadal znajduje się na bardzo niskim poziomie, zwłaszcza w porównaniu ze społeczeństwami wyżej rozwiniętych krajów Europy Zachodniej. Jeszcze jakiś czas temu niektórzy specjaliści byli skłonni upatrywać przyczyn tego stanu rzeczy w naszych specyficznych realiach społeczno-historycznych. Jak doskonale wiadomo, gospodarka kapitalistyczna istnieje w Polsce dopiero od roku 1989, przy czym pierwsze lata nowego ustroju były czasem tak zwanego "dzikiego kapitalizmu", licznych afer oraz braku jasnych regulacji w wielu istotnych wymiarach życia gospodarczego.

0
Dlaczego w szkole nie dowiemy się jak zarządzać finansami i pomnażać majątek?
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Obecnie mamy jednak już niemal rok 2020, co oznacza, że na współczesnym rynku funkcjonują miliony osób, które komunizm znają wyłącznie z podręczników do historii czy opowiadań swoich rodziców lub dziadków.

Czy jednak razem ze zmianą pokoleniową nastąpił jakiś rzeczywisty, istotny progres jeżeli chodzi o poziom świadomości finansowej przeciętnego Polaka? Jak już wspominano, ze statystyk w sposób dość jednoznaczny wynika, że niestety nic podobnego nie miało miejsca.

Z wyników badania „Poziom wiedzy finansowej Polaków 2019” wynika, że aż 49 procent badanych deklaruje, iż posiadana przez nich wiedza z zakresu finansów oraz ekonomii jest nikła lub wręcz nie obejmuje nawet podstaw.

Co ciekawe, jedną z najgorzej wypadających grup wiekowych są osoby w wieku 19-34 lat, czyli, czysto teoretycznie, akurat ta grupa wiekowa, która powinna być już zaznajomiona z podstawowymi mechanizmami regulującymi działanie nowoczesnej gospodarki. Tymczasem niemal 60% badanych w wieku 19-34 lata deklaruje niską lub bardzo niską wiedzę w zakresie finansów. Dodatkowym potwierdzeniem tego stanu rzeczy są stale rosnące na popularności pożyczki dla osób już od 18 roku życia, z których bardzo chętnie korzystają także studenci i osoby starsze.

Pewne zmiany miała przynieść reforma edukacji wprowadzona w roku 2017. Specjaliści uważają jednak, że wprowadzone zmiany mają charakter raczej kosmetyczny, niż systemowy, i tak naprawdę po prostu nie będą mogły przynieść znaczącej poprawy w interesującym nas zakresie.

Dlaczego jednak polskie szkolnictwo nadal "po macoszemu" traktuje tak istotny wymiar naszego codziennego życia, jakim bez wątpienia jest sfera finansowa?

Dlaczego w curriculum nie ma miejsca na edukację finansową?

Pomimo przemiany ustrojowej, do jakiej doszło w roku 1989, polski model kształcenia w szkołach publicznych tak naprawdę niewiele się zmienił.

Podstawa programowa nadal stanowiła wyraz swego rodzaju porozumienia pomiędzy naukowcami poszczególnych dyscyplin. Stąd też przedmioty bazowe stanowiły - i stanowią nadal - język polski, matematyka, chemia czy biologia.

Warto zwrócić uwagę na fakt, że chociaż z czasem wprowadzono do szkół między innymi obowiązkową naukę języka angielskiego oraz informatyki, to poziom kształcenia w zakresie tych przedmiotów pozostawał bardzo niski. Nierzadkie były sytuacje, w których zajęcia z informatyki nie były nawet prowadzone przez informatyków, lecz przez nauczycielki, które zrobiły odpowiednie "kursy".

Przez te prawie 30 lat nikt też na poważnie nie zainteresował się ekonomią oraz dziedziną finansów osobistych. Wydaje się to stanowić pochodną przeświadczenia, że celem szkoły nie jest "produkcja świadomych obywateli", lecz edukowanie młodych ludzi w zakresie głównych i najważniejszych dyscyplin ludzkiej wiedzy.

Co do zasady takie przekonanie wydaje się słuszne: faktycznie, szkoła publiczna zamieniona całkowicie w system kształcenia sprofilowany według potrzeb rynku stanowiłaby zjawisko godne nagany. Dydaktycy chyba jednak zapominają o tym, że czy tego chcemy czy nie, realia rynkowe stanowią rzecz, z którą prędzej czy później wszyscy musimy się zmierzyć.

Rola szkoły nie powinna zaś kopiować w skali 1 do 1 funkcji spełnianej przez Uniwersytet. Celem kształcenia szkolnego jest przecież również wychowywanie młodych ludzi oraz "przygotowywanie ich do życia", a przynajmniej tego rodzaju slogany regularnie padają z ust kolejnych polskich ministrów edukacji.

Warto zadać sobie dwa pytania: "czy wiedza z zakresu szeroko rozumianych finansów nie stanowi jednego z głównych narzędzi służących właśnie byciu przygotowanym do życia"? oraz "skąd bierze się tendencja do pożyczania nawet gdy nas na to nie stać?" W końcu nawet najlepsze wykształcenie może zostać zrujnowane przez nieumiejętne zarządzanie własnymi finansami, popadnięcie w długi oraz wszelkie dalsze konsekwencje.

Czym jest prawdziwa edukacja finansowa?

Według definicji OCED edukacja finansowa to "proces, dzięki któremu konsumenci lepiej rozumieją produkty, pojęcie i ryzyka finansowe oraz zyskują umiejętności i pewność, że przez pozyskiwanie informacji, instrukcji i/lub obiektywnych wskazówek, które sprawiają, że są bardziej świadomi ryzyka produktów finansowych i możliwości dokonywania wyborów, wiedzą gdzie udać się po pomoc oraz podejmują inne skuteczne działania mające na celu poprawę ich sytuacji finansowej".

Oczywiście, jest to definicja o charakterze "utylitarnym" oraz dosyć wąska, przez co można stwierdzić, że nie wyczerpuje ona zagadnienia.

Mówiliśmy już o tym, że realia dzisiejszej gospodarki stanowią coś, czego najzwyczajniej w świecie nie jesteśmy w stanie w żaden sposób ominąć. Co więcej, brak odpowiedniej wiedzy oraz nieumiejętne zarządzanie naszymi finansami nierzadko prowadzą do naprawdę przykrych konsekwencji. Wydaje się, że w tym aspekcie edukację finansową można do pewnego stopnia porównać z edukacją zdrowotną.

Tutaj zresztą również można napotkać na inne, wyjątkowo ciekawe podobieństwo: polska szkoła co prawda od zawsze naucza biologii, jednak jest to biologia w wydaniu czysto naukowym, wręcz "akademickim", ergo bez nastawienia na praktyczne wykorzystanie wiedzy, np. w zakresie zdrowego trybu życia czy też profilaktyki chorób.

Efekty niestety są takie, że pod względem wczesnej diagnostyki ciężkich chorób i schorzeń polska służba zdrowia od dawna znajduje się na ostatnich pozycjach rankingu jeżeli chodzi o wszystkie kraje członkowskie UE. Przeważnie fakt ten wiąże się właśnie z kondycją służby zdrowia, brakiem rozbudowanych systemów profilaktyki itp.

Pamiętajmy jednak, że Polacy niemal masowo palą papierosy. Również wiedza w zakresie np. pierwszych objawów poważnych chorób lub znaczenia regularnych badań profilaktycznych znajduje się w naszym kraju na poziomie zupełnie nieporównywalnym np. do społeczeństw skandynawskich.

Rzecz jasna, nie można obwiniać za to wyłącznie szkoły, jednak trudno nie dostrzec, że programy nauczania w polskich szkołach wciąż są pozbawione określonych, naprawdę istotnych elementów.

To samo dotyczy edukacji finansowej. Ktoś może powiedzieć, że przecież szkoła w żadnym miejscu nie zachęca młodych ludzi np. do inwestowania w piramidy finansowe lub ryzykownego zadłużania się na cele konsumpcyjne. Jednak tego jak bezpiecznie pożyczać pieniądze też się w szkole nie dowiemy. Tym samym wydaje się, że zarówno zdrowie jak i finanse powinny być dziedzinami silnie obecnymi w programach nauczania.

Po pierwsze dlatego, że trudno wymyślić jakąś instytucję, która mogłaby zastąpić szkołę w tych funkcjach. Nawet najbardziej rozbudowane dodatkowe programy edukacyjne pod względem swojego zasięgu nie mogą porównywać się z zasięgiem nauczania szkolnego.

Kolejną kwestię stanowi fakt, że szkoła powinna być przecież instytucją pożytku publicznego. Nauka na Uniwersytecie nie jest obowiązkowa: tymczasem w szkole wszyscy z nas spędzamy sporą część naszych najmłodszych lat, ponieważ tak stanowi polskie prawo.

Jeżeli więc ustawodawca de facto żąda od najmłodszych obywateli wieloletniej partycypacji w nauczaniu szkolnym, wydawałoby się rzeczą stosowną, aby owo nauczanie przynosiło młodym Polakom możliwie jak najszerszy wachlarz wymiernych korzyści.

Materiał promocyjny