Przełom Online
Ludzie myślą o przeszłości, która legła w gruzach
Widziałem ludzką bezradność w obliczu takiej katastrofy. Ogień można próbować ugasić, w czasie powodzi można stawiać tamy, a podczas trzęsienia ziemi nie można zrobić nic - opowiada pochodzący z Trzebini Mirosław Szklarczyk, mieszkający we Włoszech.
Tydzień temu środkową Italię nawiedziło silne trzęsienie ziemi. Zginęło 295 osób, a kilkadziesiąt tysięcy straciło dach nad głową.
Drżenia odczuwalne były także w miejscowości Fossacesia (leży niespełna 113 km od Accumoli, gdzie było epicentrum), w której mieszka Mirosław Szklarczyk.
- Byłem wtedy w pracy. Pierwszy wstrząs trwał około 20 sekund. Obyło się bez paniki, bo nie powstały żadne widoczne uszkodzenia. Po około godzinie nastąpił wstrząs wtórny. Potem dowiedzieliśmy się o skali kataklizmu. Po takim czymś każdy zdaje sprawę, jak blisko od nich miała miejsce ta tragedia. Ci, którzy przeżyli katastrofę, nie myślą jeszcze o przyszłości. Myślą o przeszłości, która legła w gruzach - mówi Szklarczyk.
Wciąż doskonale pamięta wydarzenia z 2009 roku. Wówczas trzęsienie ziemi dotknęło Abruzję, czyli region, w którym znajduje się Fossacesia.
- Ze snu wyrwał nas wtedy hałas, jakby szarpanych drzwi do sypialni. Ruszało się łóżko. Po ustaniu wstrząsów jeszcze przez chwilę ruszały się wszystkie kwiatki i lampa w pokoju - wspomina pan Mirosław.
Tydzień po tragedii na własne oczy widział efekty trzęsienia ziemi sprzed siedmiu lat. Zginęło wówczas przeszło 300 ludzi, a ponad 1,5 tysiąca zostało rannych. Około 40 tysięcy osób znalazło się bez dachu nad głową.
- Widziałem ludzką bezradność w obliczu takiej katastrofy. Ogień można próbować ugasić, podczas powodzi można stawiać tamy, a podczas trzęsienia ziemi nie można zrobić nic - opowiada mężczyzna pochodzący z Trzebini.
Rozmowę z Mirosławem Szklarczykiem można przeczytać w najnowszym, 35. numerze "Przełomu", dostępnym w wersji papierowej i elektronicznej.