Trzebinia
Dzisiejszy samorząd nie przypomina tego sprzed lat
Sesje trwały czasami do 4 nad ranem, bo o wszystkim dyskutowano i to ostro. Radni byli zaangażowani w to, co robią. Pracowali, nie oglądając się za pieniędzmi - tak mówili w czwartek w Dworze Zieleniewskich w Trzebini członkowie rady pierwszej kadencji odrodzonego samorządu i ludzie, którzy z nimi współpracowali.
Okazją do spotkania była 25. rocznica wyborów samorządowych w Trzebini. Dwór Zieleniewskich wybrano nieprzypadkowo. Obudowę właśnie tego budynku przewodniczący rady kadencji 1990-1994 prof. Adam Jagiełło uważa za swój największy sukces.
- Wywalczyłem, by do programu Komitetu Obywatelskiego Solidarność wpisać odbudowę dworu. To jedyny zabytek, który w gminie warto było odtworzyć. Potem była dyskusja, jak go zagospodarować. Proponowano, by była to siedziba chóru Echo, magazyn instrumentów. Od początku upierałem się, że ma być to ośrodek kultury. Serce rosło, gdy widziałem, jak funkcjonuje. W Trzebini jestem co tydzień i teraz nie mogę tego powiedzieć. Żal patrzeć, jak kultura zamiera. Albo nie ma żadnych afiszy albo są mało interesujące. Dlatego proszę o większy wysiłek w celu poprawy oferty kulturalnej w tym obiekcie - powiedział prof. Adam Jagiełło, na co dzień mieszkający w Krakowie.
W podobnym tonie wypowiedział się Zbigniew Duda, były burmistrz Trzebini.
- Dworek to od początku była moja wielka miłość. Teraz tu nie przychodzę, bo nie mam po co - stwierdził.
Jednak nie tylko o Dworku dyskutowano. Wieloletnia sekretarz gminy Maria Pugacewicz przypomniała początki samorządu.
- To była trudna i pracowita kadencja. Nie mieliśmy żadnych wzorców. Wszystko musieliśmy tworzyć od początku. Siedzieliśmy po nocach w domu Marka Świtalskiego (szefa biura rady dop. aut.) i pisaliśmy na maszynie statut. Gdy burmistrz Duda kupił do urzędu pierwsze komputery, był straszny popłoch, bo wszyscy się ich bali. Po roku wszyscy się ich domagali - mówiła Maria Pugacewicz.
- Wielu kopiowało nasze wzorce, bo byliśmy w tym dobrzy - przypomniał Zbigniew Duda.
Były radny Marian Malczyk miał trzydzieści lat, gdy ludzie go wybrali. Był jednym z najmłodszych wtedy członków rady.
- Co pamiętam i za co dziękuję. Za szkolenia, na które nas wysłano. Stwierdzono, że skoro mamy zarządzać miastem, powinniśmy się czegoś nauczyć. Tak powinno być i teraz, że jeśli zdobywasz władzę, najpierw się przeszkol, a potem działaj - stwierdził dr Marian Malczyk.
Komentarze
3 komentarzy
Masz ice man pamięć http://przelom.pl/blog/grazyna-kaim/251/decyduja-ludzie-nie-liczby/
Komentarz został usunięty z powodu złamania regulaminu.
Dlaczego ma być lepiej skoro kierownicy czy dyrektorzy od kultury to spadochroniarze którzy otrzymali miękkie lądowanie z wyższych stanowisk? Zresztą nie tylko od kultury.... Pani Grażyna Kaim jakiś czas temu pisała o tym co się stanie z Dworkiem po przekształceniach i miała rację, może warto tekst przypomnieć?