Nie masz konta? Zarejestruj się

Chrzanów

Powinniśmy się uczyć od... dzieci

05.02.2015 07:17 | 4 komentarze | 5 950 odsłon | Eliza Jarguz-Banasik

Na ul. Śląskiej w Chrzanowie samochód potrącił kobietę na oznakowanym przejściu dla pieszych. To nie pierwszy taki wypadek w powiecie chrzanowskim. Coraz częściej do podobnych zdarzeń dochodzi na pasach lub w ich rejonie. O tym, że nie zawsze winni są kierowcy mówi Mariusz Jurczyk z wydziału ruchu drogowego Komendy Powiatowej Policji w Chrzanowie w rozmowie z Elizą Jarguz-Banasik.

4
Powinniśmy się uczyć od... dzieci
Mariusz Jurczyk z wydziału ruchu drogowego KPP w Chrzanowie. Fot. Eliza Jarguz-Banasik
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Eliza Jarguz-Banasik: Mamy dopiero luty, a od początku roku na chrzanowskich drogach doszło do trzech wypadków i kolizji z udziałem pieszych. To sporo.
Mariusz Jurczyk:
Jesienią i zimą zawsze jest ich więcej. Ma na to wpływ wiele rzeczy. To, że wcześniej robi się ciemno, a przez to widoczność jest mniejsza, piesi często ubierają się na czarno, nie noszą elementów odblaskowych. Generalnie warunki na drodze są dużo gorsze, a na śliskiej nawierzchni wydłuża się droga hamowania.

Ostatnio do wypadków dochodzi też na przejściach lub w ich rejonie. Częściej to wina kierowców czy pieszych?
- Myślę, że proporcje rozkładają się po połowie, chociaż chyba jednak na niekorzyść tych drugich. Pomijając wspomniany wypadek na Śląskiej. Tu zawinił kierowca. Omijając samochód, który przepuszczał przechodniów, potrącił 74-letnią kobietę. Często zdarza się jednak, że to piesi wchodzą na pasy w ostatniej chwili, wprost pod koła samochodu, nie rozejrzawszy się wcześniej czy coś nie nadjeżdża. Niektórzy myślą, że na przejściu nic im nie grozi, że są nietykalni. To złudne. Przed przejściem na drugą stronę jezdni nawet w wyznaczonym miejscu zawsze trzeba upewnić się, czy zbliżający się samochód jest na tyle daleko, iż zdąży wyhamować. Nie wolno wchodzić na pasy rozmawiając przez komórkę czy z słuchawkami na uszach. Wielu młodych tak niestety robi.

To główne grzechy pieszych, a kierowcy? Nie są przecież święci. Wielu przed pasami przyspiesza, by zdążyć przejechać zanim ktoś wejdzie na pasy.
- Rzeczywiście w wielu przypadkach winni są kierowcy. Spieszą się, jadą zbyt szybko, są roztargnieni, czasem się zagapią. Problemem są też zamarznięte albo zaparowane szyby w samochodzie, przez co kierujący mają ograniczone pole obserwacji.

Co pan sądzi o planowanej zmianie przepisów, by pieszy stojący przy krawędzi jezdni przed pasami zawsze miał pierwszeństwo przed nadjeżdżającym samochodem? Będzie bezpieczniej?
- W mojej ocenie ten projekt jest kontrowersyjny z wielu względów. Trudno powiedzieć czy poprawi bezpieczeństwo, czy pogorszy. Proszę zauważyć, że gdy zmieniły się przepisy dotyczące rowerzystów i ich pierwszeństwa na przejazdach rowerowych, paradoksalnie nastąpił wzrost zdarzeń z udziałem jednośladów.

To może zamiast zmieniać przepisy, lepiej społeczeństwo edukować i uczyć kultury na drodze?
Z pewnością tak. W przypadku pieszych ofiarami wypadków są zazwyczaj osoby między 16. a 24. rokiem życia i między 49. a 75. Rzadko się zdarza potrącone dziecko. Najmłodsi wiedzą, jak się zachować na drodze, bo uczą się tego w przedszkolu, a później w szkole. Wiele razy zdarzyło mi się widzieć rodzica, który ciągnął za sobą kilkuletniego syna czy córkę, chcąc przejść na drugą stronę ulicy w niedozwolonym miejscu. Zawsze widziałem opór dziecka, które pokazywało pasy. Taką wiedzę wyniosło ze szkoły. Powinniśmy brać przykład z najmłodszych. Poza tym niezależnie od tego, czy jedzie się autem czy idzie na piechotę, zawsze trzeba być ostrożnym i mieć wyobraźnię.