Nie masz konta? Zarejestruj się

Kultura

Ks. Michał Potaczało nikogo nie napiętnował

23.01.2015 12:55 | 0 komentarzy | 6 282 odsłon | Marek Oratowski

Uważał, że ksiądz powinien służyć wszystkim ludziom. Dlatego na przykład nie miał obiekcji, by udzielać ślubów członkom partii - opowiada Henryk Czarnik z Muzeum w Chrzanowie, redagujący książkę o świątobliwym proboszczu z Rospontowej. Jej promocja odbędzie się w środę 28 stycznia.

0
Ks. Michał Potaczało nikogo nie napiętnował
Henryk Czarnik z portretem świątobliwego proboszcza
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Marek Oratowski: Minęło czterdzieści lat od śmierci kapłana, który odcisnął piętno na życiu wielu parafian. Z tej okazji muzeum podwójnie go upamiętni.

Henryk Czarnik: Otwarliśmy 7 stycznia poświęconą mu wystawę, czynną do 2 marca. Można na niej zobaczyć zdjęcia, dokumenty, fragmenty dzieł księdza Potaczały oraz osobiste pamiątki, jakie po nim zostały. W środę, 28 stycznia, o godz. 17 w Domu Urbańczyka planujemy promocję najnowszej książki. Można ją nabyć w cenie 10 złotych.

To nie pierwsza pozycja o byłym proboszczu z Rospontowej. Czytelnicy znajdą w publikacji dużo nowych informacji?

- Tak. Na 97 stronach będzie między innymi wiele nie pokazywanych wcześniej zdjęć. To głównie zasługa parafian Michała Dąbrowskiego i Anny Pawlikowskiej oraz innych osób, które przy tej okazji otwarły domowe archiwa. Co ciekawe, teksty zawarte w książce powstawały nie tylko w Chrzanowie, ale między innymi także w Chicago, Drohiczynie, na portugalskiej Maderze, w Przemyślu, Stalowej Woli i Warszawie.

Książka ma nosić tytuł "Chcę do Boga wrócić jako zwycięzca". Skąd pochodzi to motto?

- Z zapisków księdza Michała poczynionych tuż przed święceniami kapłańskimi. Zresztą to motto w jego dziennikach przewija się potem przez wiele lat. Chciał ten życiowy cel osiągnąć przez opiekę nad biednymi i stanie się duszpasterzem nie myślącym o sobie, ale innych. W książce znalazły się także wybrane myśli księdza i fragment jego testamentu. To wszystko jest przeplatane wspomnieniami tych, którzy go znali. Wśród wypowiadających się jest biskup Ignacy Dec, krajan księdza Potaczały z Huciska k. Leżajska. A także księżna Anna Lubomirska, której proboszcz z Rospontowej uratował życie. Nazwał ją w testamencie "najwspanialszą przybraną córką".

Które z tych świadectw osobiście pana najbardziej ujęło?

- To przedstawione przez Eugeniusza Kępińskiego. Jako zadeklarowany niewierzący napisał tak ciepło o księdzu Michale, że aż uroniłem łzy. Docenił to, że nie chciał go na siłę nawracać. Zrozumiał jednak, że w ostatecznym rozrachunku miał na celu dobro jego duszy.

Księdza znał pan też osobiście. Jakie wspomnienia wysuwają się na pierwszy plan?

- Pamiętam, jak zwrócił nam pieniądze, jakie mu dawaliśmy za udzielenie ślubu. Dziś wiem, że par mających podobne doświadczenia było mnóstwo. Uważał, że ksiądz powinien służyć wszystkim ludziom. Nikogo nie napiętnował. Dlatego na przykład nie miał obiekcji, by udzielać ślubów członkom partii, na co miał przyzwolenie kurii. W taki dyskretny sposób zawarł sakrament małżeństwa mój kolega z klasy, bo jego ojciec pełnił funkcję dyrektora.

 

Ks. Michał Potaczało (1912-1975), urodził się w Hucisku koło Leżajska, jak siódme spośród dziewięciorga rodzeństwa. Maturę zdał w 1932 roku i przez pięć lat studiował jako kleryk Łacińskiego Seminarium Duchownego w Przemyślu. Po święceniach, w 1937 roku został wikariuszem w Pysznicy koło Niska, gdzie z oddaniem pracował wśród młodzieży, założył kółko rolnicze, przedszkole i sklep katolicki. W latach 1938-1942 był wikarym w Rozwadowie, działał zarówno na polu charytatywnym, jak i w konspiracji. Musiał się ukrywać przed gestapo. Po wojnie poszukiwany przez Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, trafił do Olsztyna, gdzie do 1951 r. pracował jako kapelan w Szpitalu Mariackim i katecheta w gimnazjum. W latach 1952-1954 był duszpasterzem w Spytkowicach k. Rabki i w Poroninie, a od 1954 r. do 1975 r. proboszczem parafii Matki Bożej Ostrobramskiej w Chrzanowie.