Nie masz konta? Zarejestruj się

Historia

Przenosili tytoń i mak

07.10.2009 15:01 | 0 komentarzy | 5 786 odsłon | red
Mieszkańcy Boru Biskupiego mieli do sąsiadów z Sierszy niecałą godzinkę marszu przez sosnowy las. Dzieliła ich jednak oprócz lasu także granica cesarstw. Poddani cara nie mogli więc tak łatwo nawiązywać kontaktów z poddanymi cesarza. Istnieniem granicy państwowej nie przejmowali się tylko przemytnicy bardzo liczni po rosyjskiej stronie.
0
Przenosili tytoń i mak
Drewniane domy przy ulicy Wiejskiej w Borze Biskupim pochodzą z początku XX wieku
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Mieszkańcy Boru Biskupiego mieli do sąsiadów z Sierszy niecałą godzinkę marszu przez sosnowy las. Dzieliła ich jednak oprócz lasu także granica cesarstw. Poddani cara nie mogli więc tak łatwo nawiązywać kontaktów z poddanymi cesarza. Istnieniem granicy państwowej nie przejmowali się tylko przemytnicy bardzo liczni po rosyjskiej stronie.

Bliskie sąsiedztwo przygranicznych miejscowości powodowało, że ludzie starali się nawiązać kontakty. Przede wszystkim handlowe. Wymiana towarowa z pominięciem wysokiego cła mogła się opłacać przemytnikom i ich klientom po obu stronach granicy. Najbardziej poszukiwanym towarem szmuglowanym z Rosji były różne gatunki tytoniu. Tani i ceniony przez palaczy za walory smakowe łatwo znajdował nabywców przede wszystkim wśród górników sierszańskich kopalń. Ze wschodu trafiały też za austro-węgierską granicę niektóre tkaniny. Z Sierszy do Boru Biskupiego, a czasem także gdzieś dalej, trafiał nabiał, ale podobno wielkim zainteresowaniem cieszył się także... mak.

Przy okazji przemytniczych wypraw nawiązywano znajomości. Ponieważ wśród przekraczających granicę byli najczęściej ludzie młodzi, to zdarzało się, że nawiązywane zostały przyjaźnie a czasem nawet któryś z mieszkańców Boru Biskupiego znajdował w Sierszy wybrankę swego serca. Kontakty towarzyskie ożywiły się jednak bardziej dopiero, gdy zaborcza granica przestała istnieć.
Na przemycie wielkich pieniędzy nikt z mieszkańców Boru Biskupiego się nie dorobił. Zajęcie było traktowane jako źródło dodatkowego dochodu, a wielu ceniło sobie podobno także dreszczyk emocji związany z omijaniem placówek granicznych i unikaniem zasadzek żołnierzy strzegących granicy. Szczególnie starannie omijano rosyjski posterunek graniczny, który znajdował się w pobliżu drogi prowadzącej obecnie do szczakowskiej piaskowni. Najbezpieczniej było nadłożyć drogi idąc w kierunku przysiółka Pszeń a następnie przekroczyć granicę w okolicach Podlesia. Stamtąd też było blisko do Sierszy.

Obecnie w Borze Biskupim zostało już niewiele pamiątek świadczących, że kiedyś był tam zabór rosyjski. Stare, drewniane domy pochodzące z początku ubiegłego wieku mają jeszcze ślady ręki budowniczych zafascynowanych drewnem. Deski, które po austriackiej stronie granicy obcinało się po prostu pod kątem prostym, tam są wycinane w efektowny wzór. Budynków z ładną stolarką jest jeszcze kilka przy ulicy Wiejskiej, głównej drodze Boru Biskupiego. Miejscowość stanowiąca obecnie część gminy Bukowno traci wiejski charakter i nowe budynki nie mają już nawet śladu lokalnych tradycji budowlanych.
(l)
Przełom nr 39 (907) 30.09.2009