Nie masz konta? Zarejestruj się

Turystyka

Dlaczego lubimy Pieniny

05.08.2009 16:07 | 0 komentarzy | 5 635 odsłon | red
Ta część polskich gór darzona jest szczególnym sentymentem przez mieszkańców ziemi chrzanowskiej. Pewnie dlatego, że w minionym wieku wielu ludzi jeździło do Szczawnicy i do sanatoriów.
0
Dlaczego lubimy Pieniny
Spływ Dunajcem to już nie tylko flisackie łodzie. rzeka stała się ulubionym miejscem kajakarzy, głównie słowackich.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Ta część polskich gór darzona jest szczególnym sentymentem przez mieszkańców ziemi chrzanowskiej. Pewnie dlatego, że w minionym wieku wielu ludzi jeździło do Szczawnicy i do sanatoriów.

Sentyment najwyraźniej pozostał, bo w weekendy ciągnie w Pieniny mnóstwo pojazdów z rejestracjami KCH. Wczesnym rankiem podróż z Chrzanowa trwa ok. trzy godziny. 170 km drogi i jesteśmy na miejscu.

W Homolach
Takie weekendowe wycieczki zaczynają się zwykle od bardziej ambitnej wędrówki na Sokolicę (747 m n.p.m.) lub Trzy Korony (982 m). Mniej ambitni spacerują po Pieninach Małych. Ulubionym miejscem wędrówki większości niedzielnych turystów jest 800-metrowy Wąwóz Homole. Przy wejściu stoi mnóstwo tablic informacyjnych i punkt poboru opłat (1,50 zł). Wędrujemy lekko pod górkę. Uwaga, miejscami trzeba maszerować po niezbyt dobrze wyprofilowanych metalowych schodach. Najgorzej jest przy zejściu, dlatego warto rozważyć powrót do Jaworek inną drogą.

Jedni kończą wędrówkę wąwozem na Dubantowskiej Dolinice przy skałkach, inni idą nieco dalej, aby zdobyć Wysoką.
Spacer wąwozem, wzdłuż potoku Kamionka, jest przyjemny, pod warunkiem, że ktoś lubi wędrować gęsiego i w tłoku, bez przerwy potykając się o amatorów fotografowania roślinności, krajobrazów i wszystkiego co się rusza. Na przykład motyli. Homole są jednak tak piękne, że warto się poświęcić.

W Szczawnicy
W porze obiadowej można skorzystać z gastronomii oferowanej w łemkowskiej wsi Jaworki, można spożyć drugie śniadanie na trawie, można też, wracając w kierunku Szczawnicy, zahaczyć o karczmę Czarda pod wodospadem. Niezbyt drogo, bo samoobsługa, ale smacznie i przyjemnie.

W Szczawnicy witają nas tłumy. Na chodnikach ścisk. Do zniesienia jest tylko kolejka po lody u Jacaków. Tę cudowną lodziarnię pamiętają z lat 60. chyba wszyscy dawni wczasowicze domu wypoczynkowego ZSO Górka położonego w Parku Dolnym. „Maria”, bo tak się nadal nazywa drewniana willa, jest w ciągłym remoncie. Może kiedyś znów będzie można tam pojechać?

Cieszy natomiast oko droga w stronę parku górnego, przy której podziwiać można nową, bądź rekonstruowaną zabudowę.Tylko socrealistyczna siedziba budynku Uzdrowiska Szczawnica i źródło Waleryi nie mogą się doczekać remontu. Deptak szpeci też uzdrowiskowa pijalnia, która zamieniła się w sklep.

Za to pijalnia przy położonej na dwupoziomowych tarasach restauracji Haneczka i sam lokal, są już reprezentacyjnymi budynkami. Za 1,20 zł można tu skosztować leczniczych wód podawanych w małym plastikowym kubeczku. Porcelanowe też można kupić.
Dzięki inwestycjom potomków rodziny Stadnickich, którzy w 2005 roku odzyskali rodzinne dobra w Szczawnicy, miasteczko odzyskuje dawną świetność i przyciąga coraz więcej turystów. Inwestują też właściciele willi i kamienic. A pamiętać trzeba, że w 85 procentach Szczawnica to miasto prywatne. Samorząd zaś przeprowadzi wkrótce operację przeprowadzki miejscowych Romów do nowych lokali socjalnych. Potem przyjdzie pewnie czas na porządkowanie pamiętającej lata 60. ubiegłego wieku przestrzeni przy drodze na Jaworki.
Komu podczas niedzielnego wypadu w Pieniny wystarczy czasu, polecam pstrąga w Krościenku oraz spacer przełomem Dunajca. Kiedyś kończył się przy słowackiej granicy. Teraz powędrować można dużo, dużo dalej w kierunku Czerwonego Klasztoru. Po rzece spływają już nie tylko flisackie łodzie. Prawie tyle samo jest na niej kajaków i przeróżnych pontonów. Flisacy narzekają, że odbierają im chleb.

W okolicach Czorsztyna
Kto nie lubi tłumów i lubi się gdzieś zaszyć w ciszy i spokoju, może spróbować „sforsować” zatłoczone Krościenko i ze Szczawnicy pojechać w kierunku Czorsztyna. Miasteczko można sobie darować, za to okolic Jeziora Czorsztyńskiego nie. Są rajem dla miłośników żeglowania i spacerów. Oglądanie jeziora w absolutnej ciszy to prawdziwa przyjemność. Na przykład od strony Osady Turystycznej Czorsztyn, położonej na półwyspie Stylchyn. Można się tu „osiedlić” na dzień lub dwa i podziwiać z oddali zamki w Czorsztynie i Niedzicy, a nocą z balkonu pokoju lub restauracji „U Szperlinga” - odbijający się w wodzie księżyc. Nocleg kosztuje słono, od 120 zł za dobę ze śniadaniem, ale w pobliżu są też pola namiotowe i tańsze kwatery prywatne z podobnymi widokami. Idealne miejsce dla tych, którzy chcą odpocząć od zgiełku w sposób niekoniecznie aktywny.

Osada Turystyczna Czorsztyn to zespół XIX-wiecznych willi w stylu góralskim, przeniesionych z zalanych terenów. Opiekuje się nimi gmina. Trzy z nich to ekskluzywne hotele z 50 miejscami noclegowymi w stylu etnicznym. Prowadzi do nich kamienista droga, która naprawdę ma swój urok.

Gdyby nie remonty (nie brakuje ich też w Pieninach), wydłużające w nieskończoność podróż po polskich drogach, weekendowe wypady w tamte strony można by urządzać częściej, bo, po liczbie turystów przyjeżdżających tu z ziemi chrzanowskiej sądząc, do okolic Szczawnicy mamy jakiś szczególny sentyment.
(AM)

Przełom nr 30 (898) 29.07.2009