Nie masz konta? Zarejestruj się

Kultura

Powrót do lat studenckich

12.11.2008 16:03 | 0 komentarzy | 3 077 odsłony | red
Rozmowa z Kubą Michalskim. Wystąpił w piątek na koncercie w Klubie Literackim chrzanowskiej biblioteki, śpiewając piosenki Jacka Kaczmarskiego.
0
Powrót do lat studenckich
Kuba Michalski – piosenkarz, kompozytor, autor tekstów. W latach 90. założył zespół Cotton Cat. W 1984 r. laureat Festiwalu Pieśni Leonarda Cohena. Występuje z własnym zespołem oraz solo, śpiewając ballady Cohena i Kaczmarskiego.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Rozmowa z Kubą Michalskim. Wystąpił w piątek na koncercie w Klubie Literackim chrzanowskiej biblioteki, śpiewając piosenki Jacka Kaczmarskiego.

Patrycja Stanek: Często daje pan takie kameralne koncerty?
Kuba Michalski: Najczęściej gram właśnie takie. Wynika to z mojego repertuaru, który skierowany jest do wąskiego kręgu odbiorców. Poza tym nawiązuję dzięki nim bliższy kontakt z publicznością.

Piosenki Jacka Kaczmarskiego to tylko część muzyki, jaką się pan zajmuje. Są także płyty z własnymi kompozycjami.
- Razem z żoną Anetą założyliśmy w latach 90. zespół Cotton Cat. Wydaliśmy do tej pory 4 płyty. Połowa z nich to nasze własne kompozycje.

A druga połowa...

- To tradycyjne piosenki irlandzkie i szkockie w naszym wykonaniu.

W 2007 roku wyszła płyta z pana aranżacjami utworów Kaczmarskiego. Jeździ pan po Polsce, promując ją. Teraz jest pan w trakcie trasy koncertowej?

- Cały czas jeżdżę z tym albumem, ale zawsze jest to tylko kilka koncertów w miesiącu. Wyjeżdżam na weekend i wracam. Jutro jadę na jeden występ do Warszawy, a na niedzielę wracam do domu. Więc o trasie koncertowej nie można tu mówić.

Dlaczego zdecydował się pan grać właśnie piosenki Kaczmarskiego?
- Jego albumy wywarły na mnie olbrzymi wpływ, gdy byłem młody. Jest to więc forma powrotu do tamtych lat. Muszę jednak te piosenki przerabiać, bo mam od Kaczmarskiego niższy głos. Lepiej od niego oczywiście nikt nie zaśpiewa. Za czasów studenckich jeszcze, podczas prywatek, śpiewaliśmy bardzo często utwory Jacka. Pamiętam, że „Obławę” mało kto umiał zagrać. A jak już umiał, to wszystkie dziewczyny były jego. Ja niestety wtedy jeszcze nie umiałem...

Jest pan muzykiem z wykształcenia?
- Nie, jestem matematykiem. A w dziedzinie muzyki samoukiem. Ale interesowałem się nią od dziecka. Na gitarze nauczyłem się grać w liceum. W większości sam, trochę od kolegów. Później przez jakiś czas chodziłem na prywatne lekcje. Ale to już po założeniu zespołu Cotton Cat.

Muzyczne plany na przyszłość?

- Jesteśmy w trakcie tworzenia płyty, która wyjdzie jeszcze w tym roku. Będą to ballady amerykańskie. Najstarsza ma 200 lat a najmłodsza 20. Sprężamy się także do nagrania nowej autorskiej płyty. Będą to w całości nasze kompozycje, a także muzyka do wierszy poetów takich jak Rymkiewicz, Barańczak, Leśmian.

Ulubiona piosenka Kaczmarskiego, to...

- „Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego” jest, moim zdaniem, najlepsza. Niesamowite jest to, jak przedstawił w niej były Zawiązek Radziecki, jako siedem kręgów piekielnych. W ogóle Kaczmarski był mistrzem w opisywaniu Rosji i dlatego zagrałem w Chrzanowie kilka piosenek z tej tematyki. Przygotowując się do koncertu, wybrałem nie tylko te najbardziej znane utwory Kaczmarskiego, ale takie, które najbardziej mi się podobają.

Jakiej muzyki, oprócz poezji śpiewanej, jeszcze pan słucha?

- Bardzo wielu rzeczy. Od poważnej, przez ballady z muzyki rozrywkowej angielskiej, do takiej, jaką wykonuje Ritchie Blackmore.
Rozmawiała Patrycja Stanek

Przełom nr 46 (847) 12.11.2008