"Janie"; numery wycinane przez gminy z fotoradarami zostały dość szeroko opisane i to nie "na forach", tylko w poważnej prasie. Te zapamiętane przeze mnie; droga główna krajowa, koniec zabudowy, lasy i krzaki, ale znaku "koniec zabudowy" brak, przy wjeździe znak 40 na tablicy terenu zabudowanego (że niby obowiązuje w całej miejscowości), z drugiej strony miejscowości, za kilka kilometrów znak "koniec miejscowości" (ale nie terenu zabudowanego), więc z "40" nadal obowiązuje (kto je jeszcze po kilku kilometrach w obcym terenie pamięta?) itp. Jeżeli akceptujesz takie działania, to znaczy, że jesteś zawodowym formalistą. Przypomina mi to czasy, gdy jeszcze nie mieliśmy policji tylko MO ( i to te z lat 60/70) i pod koniec kwartału czy półrocza komendant wyganiał całą obsadę komisariatu na ulice, bo w sprawozdaniu mu wychodziło, że w kwartale bardzo mało mandatów "sprzedali". Więc mówił im; "wyp... na miasto i nie wracać jak całego bloczka do końca nie sprzedacie". I szli lepić mandaty emerytkom przechodzącym 10 centymetrów od końca zebry. Jeżeli takie podejście Ci odpowiada, to dziękuję, nie mamy o czym rozmawiać. Filmikiem nic nie chcę wykazać. Filmik pokazuje jak małolata (pewnie) z otrzyma wlepionymi w ekran trzymany w wyciągniętej ręce, nie rozglądając się ani trochę na boki i nie zwalniając ani na chwilę, z odległego od jezdni miejsca dziarskim krokiem wparowuje na pasy i taranuje samochód, który usiłuje ją ominąć i dać jej szansę przeżyć. Błąd kierowcy. Powinien wdepnąć hamulec do podłogi i staranować ją na wprost. Badanie długości drogi hamowania wykazałoby, że wtargnęła mu pod maskę, a on jechał prędkością dozwoloną. A tak jego wina; przecież "święta krowa" była na pasach.

Napisany przez stary zgred, 23.12.2019 19:04