"logik"; przepisujesz instytutowe legendy. U mnie w domu słuchało się i WE i BBC i Głosu Ameryki. Głośno, a wiosną i latem przy otwartym oknie. Na ulicę otwartym. Nic nam nigdy się nie stało i nikt nas z tego powodu nie "tykał". Nie znam też nikogo, kto z powodu słuchania WE miałby jakiekolwiek kłopoty. Przynajmniej w latach 60-tych i później. "Komitetowi" słuchać nie musieli, bo oni dostawali codziennie .... bodaj "Biuletyn z Nasłuchu", to się nazywało. tam słowo mówione w imperialistycznym eterze było napisane na papierze. Do przeczytania, żeby tow. sekretarz zakładowy nie został zaskoczony jakąś sensacyjną nowinką w starciu słownym z wygadanym robolem na zakładowej stołówce, tylko mógł mu się odszczeknąć, pokazując że jest kumaty w tym co nadają. Natomiast w stanie wojennym przez kilka miesięcy kilka razy nocą albo nad ranem nachodził mnie taki jeden "znajomy z sąsiedztwa", stawał pod oknem i pukał cichutko, ale nie o słuchanie zagranicznego radia mu chodziło, tylko flaszeczkę chciał kupić (czytaj; wystawić mnie zaczajonemu za rogiem milicjantowi jako meliniarza). Taki dzisiejszy "strażak ochotnik podpalacz". Pewnie za "babkę" mnie brał albo mnie z jakąś meliną z sąsiedztwa pomylili. W końcu mu dałem, ale napoczętą i nie chciałem pieniędzy (to była z mojej strony świadoma prowokacja, taka kontrakcja), więc się zmyli i dali mi spokój. "logik"; masz gdzie trzeba wejścia to powiedz; mam z takimi przeżyciami szansę na status kombatanta? Starać się, czy dać sobie spokój?

Napisany przez stary zgred, 08.03.2020 21:17