"Kapitanie"; naprawdę jest tak, że gdzie żyją ludzie tam powstają zanieczyszczenia powietrza. Aby przyjęły postać "smogu" potrzebne jest kilka czynników. W naszym klimacie; zanieczyszczenia, wilgotne powietrze, brak przewiewu. "Pomaga" niska temperatura i zjawisko inwersji (cieplejsze powietrze wyżej, zimne niżej). Zanieczyszczeniami nie musi być koniecznie dym z kominów pieców na węgiel. Mogą być także spaliny samochodowe, pył uliczny itp. W krajach (miastach) nad Atlantykiem to im dmucha od Grenlandii, zwłaszcza zimą, więc u nich to jest rzadsze. Nasz teren, zdaniem klimatologów, tworzy zimą naturalne zastoisko smogowe, zwłaszcza zimą. Powoduje to napływ powietrza z północnego- zachodniego, wilgotnego, dolina Wisły i Karpaty zatrzymujące ruch powietrza. Czytałem, że jedynym skutecznym sposobem likwidacji zimowego smogu w tym rejonie, czyli na obszarze od Sląska do Przemyśla i od Kielc do Zakopanego jest albo zrównanie Karpat do poziomu mniej więcej Wisły (aby powstał zimą przewiew), albo wysiedlenie z tego rejonu większości ludności; jakichś 5 milionów (aby zmniejszyć wszelkie emisje). Ostatnio było dużo o Brexicie i tam, gdzieś na boczku, wyczytałem ciekawostkę; burmistrz Londynu, wśród głównych zadań, jakimi się zajmie po szczęśliwym wystąpieniu powiedział, "że wreszcie będzie miał czas, aby zająć się stanem powietrza w mieście, bo jest fatalny". Mówił o mieście, w którym w styczniu jest temperatura na plusie, prze które średnio dwa razy w tygodniu przelatuje niż grenlandzki i w którym palić czymkolwiek w piecu zabroniono w czasach, gdy ja się rodziłem, albo zaraz po. Uzbrój się więc w cierpliwość.

Napisany przez stary zgred, 28.02.2020 14:00