Ostatnia sesja rady powiatu trwała tylko sześć godzin. To bardzo przyzwoity wynik, zważywszy, iż obrady radnych z tego samorządu trwały czasami do późnej nocy. Co było powodem tak niezwykłego obrotu sprawy?
Wydawać by się mogło, że skoro sesja po raz pierwszy odbywa się w nowej siedzibie starostwa, w pięknym, zielonym budynku przy ul. Partyzantów, radni będą chętnie oddawać się rozkoszom wielogodzinnych dyskusji w pachnących nowością wnętrzach. I może tak by się stało, gdyby nie potworny ziąb na sali obrad.
Od razu spieszymy z wyjaśnieniem, że grzejniki, owszem, zostały zamontowane, ale nie grzały. Instalacja centralnego ogrzewania nie była jeszcze przygotowana do eksploatacji. Marzną więc na Partyzantów także przeniesieni tam już urzędnicy.
Janusz Burzej, przewodniczący rady powiatu, dwoił się i troił, by przeprosić obecnych na sali za zimno. Radnych miała ogrzewać elektryczna dmuchawa.
Udało się jej złamać zimne powietrze na sali, ale robiła tyle hałasu, że zdecydowano się ją włączać jedynie podczas przerw.
Nie tylko chłód zwracał uwagę radnych. Zbigniew Klatka zauważył, że przydałyby się gumowe podkładki na nogach krzeseł, które podczas przesuwania po terakotowej posadzce robią mnóstwo nieprzyjemnego hałasu. Panie radne zwracały uwagę na puste ściany, brak zegara i rolet w oknach.
Pewną niedogodnością był też brak koszy na śmieci i to nie tylko w sali obrad, ale i na sąsiednim korytarzu. Rozumiemy jednak, że przeprowadzka roku wciąż trwa, a wszelkie niedogodności wkrótce zostaną usunięte.