Nie masz konta? Zarejestruj się

Dlaczego wyrzucają bułki

19.11.2002 00:00
Wiele osób zastanawia się nad sensem istnienia świetlic środowiskowych, bo niektóre dzieci, uczestniczące w zajęciach, nie stają się lepsze.
Wiele osób zastanawia się nad sensem istnienia świetlic środowiskowych, bo niektóre dzieci, uczestniczące w zajęciach, nie stają się lepsze. Kradną, są opryskliwe, nie doceniają zaangażowania ludzi, którzy starają się im pomóc.
- Mnie też niektórzy z nich okradli i zrobili mi na złość, ale staram się ich przekonywać, że mają się zmienić. Nie możemy wszystkich wrzucać do jednego wora! Dzieci z rodzin patologicznych nie poznały odpowiednich wzorców postępowania, nie miały możliwości zobaczenia dobra. Agresję widzą nie tylko w telewizji, ale i w domu. Są wyzute z miłości. Nigdy nie usłyszą od matki czy ojca, że są kochane. Trudno w takiej sytuacji oczekiwać od nich dobrych czynów. W świetlicy znajdują zrozumienie. Tam wychowawca może je pogłaskać, przytulić, pokazać, że świat nie jest wcale taki zły. To terapia serca.
Ale do większości dzieci nie trafia terapia serca...
- Wystarczy, że swoje miejsce w świecie odnajdzie jedna dusza, taka jak moja. Przecież ja też wywodzę się z patologicznej rodziny. Kiedy matka zmarła, a ojciec nie przestawał pić, po prostu poszedłem kraść. Trafiłem do poprawczaka i tam dopiero doszedłem do wniosku, że będę żył normalnie, że nie muszę być alkoholikiem i bandytą. Nie oczekujmy, że każde dziecko pójdzie w moje ślady. Mam jednak wychowanków, którzy zmienili dotychczasowe życie. Jeden z nich jest studentem AGH. Trzy dziewczyny założyły normalne rodziny. To wielki sukces.
Wychowywanie cudzych dzieci jest zwykłym wyręczaniem rodziców z tego obowiązku?
- Wyobraźmy sobie, że świetlice ulegają likwidacji. I co wtedy? Dzieci, które dotychczas miały zajęcie, lądują na ulicy, bo ojciec-alkoholik i tak się nimi nie zajmie.
Potrafi pan wytłumaczyć postępowanie dożywianego przez gminę dziecka, które wyrzuca bułki do kosza lub zostawia na talerzu schabowego?
- Mój żołądek jest zasuszony do tej pory. To efekt głodu z dzieciństwa. Zresztą, trudno takie postępowanie dzieci zrozumieć człowiekowi, który nie zna tego z autopsji. U maluchów z rodzin patologicznych proces wychowawczy jest zaburzony. Nikt ich nie nauczył, że jedzenie należy szanować. Wiem, że są też osoby, które wybrzydzają. Może to świadczy o tym, że jednak w domu też dostają obiady i to im wystarcza.
Zajęcia w świetlicy to chyba nie tylko zabawa, ale i nauka? Czy podopieczni jej nie unikają?
- Pomagamy odrabiać zadania domowe, tak jak w normalnych rodzinach robią to rodzice. Jeżeli jednak nauczyciele w szkole nie doceniają zaangażowania ucznia, któremu wszystko przychodzi trudniej niż reszcie klasy, dziecko rzuca zeszytem w kąt i mówi: chrzanię to! Dlatego tak ważne jest poświęcenie mu choć chwili uwagi. Trzeba worek soli zjeść, by poznać dzieci uczęszczające do świetlicy. Pracownicy nie przychodzą do tej placówki, po to by dobrze zarobić, bo z tego dużych pieniędzy nie ma. Opiekun musi mieć po prostu dobre podejście do dziecka i serce.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 47 (556)
  • Data wydania: 19.11.02

Kup e-gazetę!