Nie masz konta? Zarejestruj się

Przełom Online

Muniek: Ludzie w Trzebini sympatyczni i otwarci

29.06.2008 19:09 | 1 komentarz | 1 665 odsłona | red
Jeśli kapela jest dobra w tym co robi i trzyma się swoich ideałów, konsekwentnie gra, nie nastawiając się na sukces, wcześniej czy później wypłynie – mówi Muniek Staszczyk, wokalista zespołu T-Love, który zagrał w sobotę podczas tegorocznych Dni Trzebini.
1
Muniek: Ludzie w Trzebini sympatyczni i otwarci
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Jeśli kapela jest dobra w tym co robi i trzyma się swoich ideałów, konsekwentnie gra, nie nastawiając się na sukces, wcześniej czy później wypłynie – mówi Muniek Staszczyk, wokalista zespołu T-Love, który zagrał w sobotę podczas tegorocznych Dni Trzebini.

Magda Balicka: Przed waszym występem zagrało kilka lokalnych kapel. Każda marzy, by osiągnąć taki sukces jak T-Love. Zdradzicie im receptę na sukces?
Muniek Staszczyk: Gramy razem już dwadzieścia pięć lat. Minęło jednak dużo czasu, zanim wyszliśmy z garażu i ktoś nas w ogóle usłyszał. Potem śpiewało się w małych knajpach, na imprezach podwórkowych. Zwykle za darmo, albo za piwo. Nie byliśmy pazerni na kasę, nie sprzedaliśmy własnych ideałów. Cierpliwie robiliśmy swoje, aż kilka utworów ujrzało światło dzienne.

Niektórzy twierdzą, że i wy ulegliście komercji. Kiedyś graliście punk rocka. Ostatnio raczej pop.
- Jesteśmy muzykami. Nie widzę nic złego w dobrym popie. Przecież U2, czy The Rolling Stones też mają wielkie przeboje, które śpiewają całe masy. Bawimy się wieloma stylami: folkiem, popem, metalem, reagge. Tak naprawdę jednak w sercu gra nam rock and roll.

Pierwszy raz gracie w Trzebini. Jakie wam się podoba?
- Jest spoko. Ludzie sympatyczni i otwarci. Niestety nie mamy czasu, by zabawić tu dłużej i coś pozwiedzać. Zaraz po koncercie jedziemy do Warszawy na kolejny koncert. Kilka lat temu graliśmy jednak w sąsiednim Chrzanowie. Nasz basista pochodzi z tego miasta. Podobnie, jak gitarzysta Dżemu. Pamiętam, że daliśmy tam fajny koncert. Odwiedziliśmy przy okazji rodziców kolegi. Na pewno jeszcze zawitamy tam nie raz.

Imprezy masowe różnią się znacznie od koncertów w klubach. Lubicie takie podwórkowe granie?
- Na masówki przychodzi większość przypadkowych ludzi. Chcą posłuchać pana z telewizji, napić się piwka i potańczyć. Nic jednak w tym złego. Nie dzielimy publiczności na lepszą czy gorszą. Na pewno wśród tego tłumu są też nasi fani. I to jest piękne.
Rozmawiała Magda Balicka