Nie masz konta? Zarejestruj się

Przełom Online

Porozmawiajmy o samorządzie

28.12.2023 14:00 | 0 komentarzy | 1 822 odsłona | Alicja Molenda

Z ARCHIWUM TYGODNIKA „PRZEŁOM". Bezpośrednie wybory burmistrzów to był kluczowy moment, w którym samorząd się rozjechał i rozpoczęła się jego degradacja. Pamiętajmy, że burmistrz czy prezydent miasta jest jednym z największym lokalnych pracodawców. Ma pod sobą nawet 1000 ludzi. W urzędzie, szkołach, gminnych jednostkach, spółkach, związkach. Dzięki nim lub na nich buduje sobie poparcie podczas całej kadencji. Zabiega pod koniec, aby na niego głosowali w wyborach. Premiuje często tych, którzy mogliby go kontrolować - mówi Andrzej Andrysiak w rozmowie z Alicją Molendą.

0
Porozmawiajmy o samorządzie
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas
Jako dziennikarze przyglądamy się samorządowi od 1990 r. Moja teza jest taka, że to jedna z największych zdobyczy naszej demokracji, wymagająca jednak naprawy. A twoja?
Ja powiem więcej. Wymagająca gruntownej reformy. Na razie media unikają tego tematu. W ogóle nie ma w Polsce dyskusji o samorządzie, jego problemach i przyszłości.

A ty napisałeś o tym książkę.
Tak. O zepsuciu samorządu. Na przykładzie tego, który dobrze znam. Z Radomska.

No to, w którym momencie do tego zepsucia doszło?
Nie wszyscy pamiętają dobrze pierwszą kadencję, więc przypomnę, że był to czas, kiedy w samorządzie działało się społecznie. Wszyscy się wszystkiego uczyli. Sesje odbywały się popołudniami, trwały do nocy lub do rana. Umożliwiało to osobisty udział w tych wydarzeniach zainteresowanym przemianami i obserwowanie nowych władz mieszkańcom.

Pod koniec lat 90. zaczęła się pewna profesjonalizacja władzy samorządowej, a właściwie tworzenie mitu tego profesjonalizmu przez pierwszych fachowców od Public Relations. Wtedy zaczęło się to psucie.
Dalej była reforma samorządowa w 1999 r. i wprowadzenie powiatów. Pamiętasz, ilu miały radnych? W moim powiecie 46!

W Chrzanowie 35.
Nawet nie było odpowiednich sal, żeby pomieścić te gremia. Ten szczebel samorządu to od początku była pomyłka.

W 2002 była kolejna reforma.
Ta najgorsza. Do 2002 r. wójt i burmistrz musiał się z radą liczyć. Ona go wybierała, ona mogła odwołać. Po tych wyborach powstał kolejny mit - silny burmistrz. Bardzo osłabły natomiast po wyborach bezpośrednich burmistrza rady gmin, posiadające m.in. funkcje kontrolne. Osłabła też wtedy w gminach funkcja sekretarza, który miał być niezależnym profesjonalistą zarządzającym odporną na wpływy polityczne samorządową służbą cywilną.

I to był kluczowy moment, w którym samorząd się rozjechał i rozpoczęła się jego degradacja. Pamiętajmy, że burmistrz czy prezydent miasta jest jednym z największym lokalnych pracodawców. Ma pod sobą nawet 1000 ludzi. W urzędzie, szkołach, gminnych jednostkach, spółkach, związkach. Dzięki nim lub na nich buduje sobie poparcie podczas całej kadencji. Zabiega pod koniec, aby na niego głosowali w wyborach. Premiuje często tych, którzy mogliby go kontrolować.

Ustawodawca ograniczył niedawno to panowanie burmistrza do dwóch kadencji.
To dobrze, ale przy okazji wydłużył mu kadencję do 5 lat. W czasie 10 lat rządzenia naprawdę można zrobić wszystko. To jest czas optymalny. Burmistrzowanie to nie może być posada na zawsze. Jest już bardzo dobrze opłacana i naprawdę od burmistrza trzeba dużo wymagać. Zdarza się, że wójtowie małych gmin, w których nic się nie dzieje, mają po 16-20 tys. zł pensji. Nazwałbym to patologią.

Na wiele rzeczy nie ma pieniędzy, ale na promocję i PR samorządy wydają coraz więcej.
Tak. Zebrałem kiedyś dane o wydatkach na promocję w sześciu miastach. To są już grube miliony.

Kandydatów na burmistrzów będzie w przyszłym roku wielu?
Będzie wielu chętnych, bo zarobki w samorządach wzrosły. Z tego powodu dojść może do dużego rozdrobnienia głosów i wejścia do drugiej tury kandydatów z kilkunastoprocentowym poparciem. To mogą nie być specjaliści wielkiej klasy.

Znasz posła, który chciałby podyskutować o problemach samorządów, coś zmienić?
Nie. Posłowie się nie chcą z samorządowcami bić ani się im narażać, bo samorządowcy są im potrzebni, aby przedłużyć sobie mandat. Mogą się przecież pokazywać na samorządowych imprezach, przecinać wstęgi, zabłysnąć w samorządowej gazetce. No chyba, że dochodzi do sprzeczności interesów i samorządowiec sam się chce wylansować.

To zapytam teraz o radnych.
Też jestem zwolennikiem ograniczenia ich aktywności w radach do dwóch kadencji. Popatrz, obecni radni będą rządzić 5,5 roku. Nie dość, że ich kadencja została ustawowo wydłużona, to jeszcze jest przedłużona z powodu zbiegu z kampanią parlamentarną. Czy oni o coś ważnego walczą, czy są aktywni, mają wiedzę, pomysły? Raczej nie ma w nich żadnej energii. Kontrolują burmistrza czy raczej robią to, co on chce, tkwiąc w jakiejś koalicji? W wielu przypadkach naprawdę widać zmęczenie materiału, znudzenie sobą. Taka sytuacja to jest dla miasta tragedia. A pamiętajmy, że w wielu radach dominują zależni od burmistrza nauczyciele albo emeryci.

Nie ma właściwie przedsiębiorców, menedżerów. Może zniechęca ich konieczność składania oświadczeń majątkowych.
Oświadczenia trzymają władzę w ryzach. One są ważne. Coś za coś. Nie łudźmy się jednak. Biznes w radach zrobi to przedstawiciele innych zawodów. Spróbuje załatwić swoje interesy. Też nie powinien dominować.

Jesteś zadeklarowanym wrogiem gazet samorządowych.
Tak. I powtórzę: to nie jest żadna prasa, bo funkcji prasy nie spełnia. To jest gangrena, z którą do wyborów parlamentarnych na pewno nikt nie zrobi porządku, bo to jest świetne narzędzie propagandy wyborczej dla wszystkich opcji politycznych za pieniądze podatnika. Burmistrzowie i prezydenci są zadowoleni z produkowanych przez nich gazetek i telewizyjnych treści. Dopóki ktoś im wydawania tych gazetek nie zabroni zapisem ustawowym, wydadzą na to każde pieniądze, a radni będą prowadzić jałowe dyskusje, kogo w tych gazetkach jest za dużo, a kogo za mało.

Rzucasz grochem o ścianę.
Wiem, ale trzeba o tym mówić i przypominać, aby coraz więcej ludzi wiedziało, że to jest patologia, propaganda, a nie żadna informacja. To jest narzędzie kreowania dobrego wizerunku i dalsze pielęgnowanie tego mitu, że samorząd był i jest super. Podtrzymują go nawet niektórzy politycy obecnej opozycji, nie mówiąc już o opłacanych przez samorządy PR-owcach. Bohaterowie tych PR-owskich opowieści (wójtowie, burmistrzowie, prezydenci miast) ciągle coś budują, otwierają, inicjują, realizując krok po kroku obietnice wyborcze itp. Ustawiają się w kolejkach po kasę rozdawaną przez rząd, a potem zliczają, ile "pozyskali". Tymczasem napisanie wniosku o dotację to nie jest dzisiaj jakiś specjalny wyczyn, bo te wnioski są proste i krótkie. Te pieniądze są i samorządy za nie coś budują. Każda władza jest praktycznie w stanie wykazać się jakąś budową: basenu, drogi, boisk, tężni, placu zabaw, styropianową elewacją. Podkreślam - każda władza lokalna. Potem promuje to jako wielki sukces. Żyjemy w takiej epoce budowniczych za rządowe pieniądze. Ludziom (mieszkańcom) zaczyna jednak chodzić o coś zupełnie innego. Najogólniej rzecz ujmując, o jakość życia i integrację społeczną lokalnej wspólnoty.

I tu postawimy kropkę. Chcesz autoryzować tekst tego wywiadu? Polskie prawo, w odróżnieniu do amerykańskiego, każe mi w tym momencie o to zapytać rozmówcę.
Autoryzować? Nie, nigdy tego nie robię.

_______________________

Andrzeja Andrysiak, dziennikarz, wydawca. Studiował filozofię i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Sekretarz redakcji i redaktor naczelny tygodnika Kulisy; sekretarz redakcji, z-ca redaktora naczelnego oraz redaktor naczelny "Życia Warszawy"; sekretarz redakcji, z-ca redaktor naczelnej Dziennika Gazety Prawnej oraz wydawca Magazynu DGP.
W ostatnich czterech latach dziesięciokrotnie nominowany i pięciokrotnie nagradzany w konkursie SGL Local Press, dwukrotnie nominowany do Grand Press w kategorii publicystyka. W 2020 roku członek jury Grand Press. W 2011 roku wydał powieść „Zasada nieoznaczoności".
Prezes Stowarzyszenia Gazet Lokalnych, wydawca "Gazety Radomszczańskiej", autor książki "Lokalsi. Nieoficjalna historia pewnego samorządu" oraz podkastu w TOK FM "Mała władza". Felietonista "Krytyki Politycznej".

Archiwum Przełomu nr 25/2023