Nie masz konta? Zarejestruj się

Chrzanów

Bywa, że na oddział covidowy trafia cała, niezaszczepiona rodzina

18.12.2021 13:00 | 11 komentarzy | 12 942 odsłon | Ewa Solak
Czasem pacjent dopiero na oddziale dowiaduje się, że ma inne, utajone choroby - mówi dr n. med. Jacek Nowak, ordynator oddziału kardiologicznego i covidowej kardiologii w chrzanowskim szpitalu.
11
Bywa, że na oddział covidowy trafia cała, niezaszczepiona rodzina
Dr n. med. Jacek Nowak. FOT. Marek Oratowski
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Ewa Solak: Oddziały covidowe są prawie pełne. Część przebywających na nich chorych to osoby zaszczepione.
Jacek Nowak: Na wszystkich tych oddziałach sytuacja jest dość trudna. U nas, na kardiologii covidowej, był moment, że wszystkie łóżka, co do jednego, były zajęte. Większość, bo około 70 proc. pacjentów, to osoby niezaszczepione. Ci, którzy wcześniej szczepionkę przyjęli, to pacjenci obciążeni różnego rodzaju schorzeniami wpływającymi na osłabioną odporność.

Choroby współistniejące. To określenie bardzo często pojawia się w kontekście zachorowań na COVID-19. Nie każdy zdaje sobie sprawę, że je ma.
- Owszem, to dość duży problem. Czasem pacjent dopiero na oddziale covidowym dowiaduje się, że ma inne, utajone choroby.

Te najczęstsze to...
- Nadciśnienie, cukrzyca, otyłość, choroby tarczycy. Zdarzają się również pacjenci stosunkowo młodzi, np. 30-letni, z poważnymi zaniedbaniami organizmu i słabą odpornością spowodowaną paleniem papierosów, braniem narkotyków czy nadużywaniem alkoholu. Wszystko to wpływa w bardzo istotny sposób na przechodzenie COVID-19. Niedawno trafił mi się też pacjent  z częstoskurczem mięśnia sercowego i zapaleniem płuc wywołanym przez COVID-19. Przyznał, że brał amfetaminę. Drugi, w podobnym wieku, trafił do nas z utratą przytomności i mocno zajętymi płucami. Ani jeden, ani drugi nie byli szczepieni.

Leczycie sporą grupę antyszczepionkowców.
- Zdarza się nam, lekarzom, stykać wręcz z agresją z ich strony na oddziałach. Czasem dosłownie ręce opadają, z jakimi argumentami musimy się mierzyć. Łącznie ze stwierdzeniem, że COVID-19 nie ma. Ostatnio mieliśmy taką sytuację. Pacjent zmarł właśnie z jego powodu, mając prawie 90 proc. płuc zajętych. Rodzina, która przyszła po jego rzeczy, pytała, co było powodem śmierci, twierdząc, że na pewno nie był to COVID-19, bo tego wirusa nie ma. Bywają też sytuacje, że na oddziale są leczone całe rodziny.

Zgony wśród osób zaszczepionych też się zdarzają.
- To wyjątkowo rzadkie sytuacje związane z wcześniej wspomnianymi dodatkowymi chorobami, obciążającymi organizm.

Dużo personelu obecnie choruje?
- Nie. Wśród naszego personelu nie ma praktycznie żadnych zachorowań. Wszyscy są zaszczepieni trzema dawkami.

Wśród medyków też zdarzają się przeciwnicy szczepień?
- Na pewno nie u mnie na oddziale. Każdy pracownik musi legitymować się certyfikatem, inaczej nie zostałby dopuszczony do pracy na oddziale covidowym.

Jakiś czas temu sporo mówiło się o zastosowaniu amantadyny w leczeniu COVID-19.
- W szpitalu pulmonologia covidowa włączyła się w ogólnopolski program badań z zastosowaniem tego leku w infekcji koronawirusa. Pozostałe oddziały naszego szpitala niezależnie od prowadzonych obserwacji i badań, stosują amantadynę jeśli pacjent spełnia kryteria do jej podania. Żeby podać ten lek, chory musi znajdować się w początkowym stadium choroby. Jednak dedykowanym lekiem w ciężkim przebiegu wirusowego zapalenia płuc przez COVID-19 jest Remdesivir (Veklura). Mimo wysokiej ceny jest w całości refundowany przez NFZ. W prowadzonych badaniach z amantadyną specjaliści obserwują pozytywne efekty. Trzeba też jednak pamiętać, że oprócz amantadyny w leczeniu COVID-19 stosowana jest cała gama innych leków, przede wszystkim związana ze wspomaganiem oddychania, działaniem przeciwzapalnym i podawaniem tlenu w różnych formach. Tlen nadal pozostaje nieodzownym elementem terapii tego schorzenia.