Nie masz konta? Zarejestruj się

Sport

Kontrowersja w finale Pucharu Polski. Zdaniem prezesa sędzia nie uznał Trzebini prawidłowej bramki

13.05.2015 20:59 | 0 komentarzy | 4 845 odsłony | Michał Koryczan

Piłkarze trzebińskiego MKS ulegli Sole Oświęcim w finale Pucharu Polski na szczeblu zachodniej Małopolski.

0
Kontrowersja w finale Pucharu Polski. Zdaniem prezesa sędzia nie uznał Trzebini prawidłowej bramki
Defensor MKS Paweł Sawczuk walczy w powietrzu z graczem Soły
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

MKS Trzebinia-Siersza - Soła Oświęcim 1-1 (0-0), k. 5-6

1-0 Marcin Kalinowski (77), 1-1 Sebastian Stemplewski (87)

Rzuty karne: Piotr Witoń (1-0), Jakub Snadny (1-1), Marek Mizia (2-1), Dawid Dynarek (2-2), Marcin Kalinowski (3-2), Mateusz Gleń (3-3), Łukasz Gielarowski (3-3, broni Marcin Koper), Grzegorz Talaga (3-3, broni Łukasz Gielarowski), Bartosz Jagła (3-3, broni Marcin Koper), Dawid Wadas (3-3, broni Łukasz Gielarowski), Mateusz Majcherczyk (4-3), Adrian Stanek (4-4), Paweł Sawczuk (5-4), Artur Ząbek (5-5), Adrian Kukla (5-5, broni Marcin Koper), Szymon Brańka (5-6)

MKS: Gielarowski - Sawczuk, Kukla, Jagła, Sieczko, Górka, Kalinowski, Majcherczyk, Mizia, Piskorz (86. Raźniak), Witoń

Soła: Koper - Wadas, Stemplewski, G. Talaga, Dynarek, Stanek, Skiernik (46. Głos), D. Zapotoczny (82. Brańka), Gleń, Cygnar (87. A. Ząbek), Snadny

Potwierdziło się, że zespół z Oświęcimia nie „leży" trzebinianom. MKS po raz piaty mierzył się z tym zespołem i po raz piąty nie potrafił odnieść zwycięstwa.
W pierwszej odsłonie obie ekipy nie stworzyły sobie jakiejś klarownej sytuacji bramkowej. Łukasz Gielarowski musiał interweniować właściwie tylko dwukrotnie. Najpierw po strzale Pawła Cygnara z rzutu wolnego, a potem po uderzenie z dystansu autorstwa Sebastiana Stemplewskiego.
Z kolei Marcin Koper swoje spore umiejętności zaprezentował w 31. minucie, gdy zza linii pola karnego przymierzył Mateusz Majcherczyk. Szansę na zdobycie gola miał też Adrian Kukla, ale nie sięgnął piłki centrowanej z rzutu rożnego przez Majcherczyka.

Zaraz po zmianie stron z dystansu znów uderzył Cygnar, ale bramkarz MKS znów był na posterunku. Wydawało się, że wicelider trzeciej ligi przyciśnie broniących się przed spadkiem do czwartej ligi gospodarzy. Tymczasem kolejne minuty należały do podopiecznych Roberta Moskala. Dwukrotnie na bramkę Soły strzelał Marek Mizia, ale obie próby były niecelne. W 67. minucie po akcji Mizi przed kapitalną szansą stanął Krzysztof Sieczko, ale spudłował z siedmiu metrów.
Dziesięć minut później „żółto-czarni" cieszyli się już z prowadzenia. Majcherczyk dośrodkował z prawego skrzydła, a zamykający akcję Marcin Kalinowski uderzeniem głową pokonał golkipera przyjezdnych.

Gospodarze chcieli pójść za ciosem. W kolejnych pięciu minutach mogli, a wręcz powinni podwyższyć prowadzenie. Najpierw Majcherczyk (po zagraniu Mizi) przestrzelił z jedenastu metrów. Potem groźnie z woleja uderzał Bartosz Jagła, ale futbolówka wylądowała na bocznej siatce.

Najlepszą okazję miał jednak Piotr Witoń. Po podaniu od Kalinowskiego miał przed sobą pustą bramkę. Po jego strzale z czterech metrów piłka odbiła się od poprzeczki i...
- Spadła już za linią bramkową. Trzebinianie strzelili gola. Z trybuny było to dokładnie widać - mówi Józef Cichoń, prezes Podokręgu Piłki Nożnej Chrzanów.
Arbiter uznał jednak, że futbolówka nie przekroczyła obwodem całej linii i nakazał grę dalej. Miejscowi zresztą nie protestowali.

Wydawało się, że MKS dowiezie skromne prowadzenie do końca. W 87. minucie Stemplewski doprowadził jednak do remisu, popisując się strzałem spoza 20 metrów.
O losach meczu, podobnie jak w 2011 r., gdy Soła mierzyła się z MKS w półfinale Pucharu Polski na szczeblu zachodniej Małopolski, decydowały więc rzuty karne.

Do rozstrzygnięcia potrzebnych było aż osiem serii. Łukasz Gielarowski poradził sobie z uderzeniami Grzegorza Talagi i Dawida Wadasa. Skuteczniejszy w tym elemencie był jednak Marcin Koper. Obronił strzały Łukasza Gielarowskiego, Bartosza Jagły oraz Adriana Kukli i tak jak przed czterema laty górą w pucharowej potyczce okazali się oświęcimianie.