Nie masz konta? Zarejestruj się

Wybory

W tej pracy trzeba umieć mówić „nie”

26.03.2014 11:17 | 0 komentarzy | 1 017 odsłona | red
Ryszard Kosowski nie chce już być burmistrzem Chrzanowa i nie będzie się ubiegał o kolejną, czwartą kadencję. Co zamierza robić, zdradza w rozmowie z Anną Jarguz.
0
W tej pracy trzeba umieć mówić „nie”
Ryszard Kosowski
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Ryszard Kosowski nie chce już być burmistrzem Chrzanowa i nie będzie się ubiegał o kolejną, czwartą kadencję. Co zamierza robić, zdradza w rozmowie z Anną Jarguz.

Anna Jarguz: Zaskoczył pan mieszkańców decyzją o niekandydowaniu. Prawdą jest, że rezygnuje pan z urzędu dla pracy w Rejonowym Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji w Chrzanowie, gdzie pieniądze są lepsze?

Ryszard Kosowski: Nie dla pieniędzy jestem burmistrzem, nie wybieram się dla nich także do RPWiK. Zgadzam się, że płaca jest ważna. Po to człowiek pracuje, by zarabiać. Dla mnie nie jest jednak najważniejsza. W wodociągach na razie jest prezes. Jak odejdzie, nie wykluczam, że będę się ubiegał o to stanowisko. RPWiK tworzą jednak trzy gminy i to ich przedstawiciele wybiorą nowe władze spółki. Na razie wracam do pracy w urzędzie rejonowym, skąd zostałem oddelegowany ze stanowiska zastępcy kierownika. A konkretnie, po jego likwidacji, do starostwa powiatowego.

Nie zostawia pan jednak zupełnie polityki i zamierza powalczyć z ramienia PO o mandat radnego wojewódzkiego.
- Samorząd zawsze mnie pociągał i dalej chcę w nim działać. Lubię czuć adrenalinę, ona mnie napędza, a w tej pracy jej nie brakuje. Jeśli się uda i zostanę radnym wojewódzkim, wówczas będę miał realny wpływ na powstanie w Chrzanowie strefy gospodarczej, której miastu brakuje, i na której osobiście mi zależy.

To może należało powalczyć o czwartą kadencję burmistrza? Wygraną miał pan raczej w kieszeni.
- Kiedyś mówiłem, że już po dwóch kadencjach należy odejść. Postanowiłem zostać na trzecią, bo uznałem, że muszę dokończyć to, co rozpocząłem. Gmina bardzo się zmieniła, wciąż się rozwija. Ludzie to dostrzegają. Sami przyznają, że są zadowoleni. To dobry moment, by odejść. Przed nami kolejna szansa na pieniądze unijne. Osoba, która wygra wybory, powinna rządzić nie cztery lata, ale osiem, by miała czas na zrealizowanie swoich wizji. Dla mnie kolejne dwie kadencje to za dużo.

Pana zastępca Robert Maciaszek ma wizję?
- Myślę, że tak. Pracuję z nim od ośmiu lat. Najpierw był radnym. Teraz wiceburmistrzem. Jest gotowy.

Wiele osób uważa, że Maciaszek jest za młody i brakuje mu doświadczenia.

- Gdy kandyduje człowiek w moim wieku, to mówią, że jest za stary. Gdy startuje młody człowiek, to że za młody. Wiek nie ma tu większego znaczenia. Najważniejsze, czy kandydat lubi samorząd, lubi ludzi, ma wiedzę. Doświadczenie samo przyjdzie. Robert w pojedynkę wiele nie zdziała. Tu liczy się praca zespołowa.

Pan miał szczęście do ludzi. Szczególnie do kobiet, które w urzędzie pełnią wiele ważnych funkcji.
- Szalenie cenię kobiety. Są pracowite, sumienne, zaradne, konkretne. W pracy burmistrza trzeba mieć wokół siebie osoby zaufane, które doradzą i potrafić ich słuchać. Odchodząc, najbardziej będzie mi brakowało ludzi, z którymi współpracowałem w urzędzie i poza nim oraz mieszkańców. Nie mówię tego, bym się komuś chciał przypodobać, ale ja naprawdę lubię ludzi. Często nie mogłem spełnić ich oczekiwań i mówiłem „nie”. W samorządzie, co powtarzam Robertowi nie od dziś, trzeba nauczyć się odmawiać. Obiecywanie rzeczy niemożliwych, byleby tylko cię lubili, do niczego dobrego nie prowadzi.

Przełom nr 12 (1134) 26.3.2014