Komunikacja
Gdybym był prezesem
Transport publiczny jest moim hobby. Dlatego nie mogę patrzeć obojętnie, jak ZK „KM” wozi pasażerów wciąż drożej, lecz wciąż nie lepiej – mówi Krzysztof Brandys z Byczyny, tegoroczny maturzysta, który na forum internetowym „Przełomu” dyskutuje na temat przetargów, organizowanych przez Związek Komunalny „Komunikacja Międzygminna”.
Bogumił Kurylczyk: Zostajesz prezesem ZK „KM”. I rozpoczynasz działanie od…
Krzysztof Brandys: - Zgodziłbym się objąć to stanowisko tylko wtedy, gdy przedstawiciele gmin należących do związku zgodziliby się, że transport publiczny jest taką samą wizytówką każdego miasta, jak jego Rynek.
W Chrzanowie, Libiążu i Trzebini Rynki są tak różne, jak autobusy kursujące na liniach ZK „KM”.
- Obowiązują nas standardy europejskie, więc równamy do Rynku chrzanowskiego. Zatem również dążymy do dysponowania autobusami, które są przynajmniej takie, jak te, kursujące do Jaworzna. I jednakowo pomalowane.
A na to potrzeba kilkudziesięciu milionów złotych, których gminy nie mają.
- Pieniądze na zakup nowych, lub prawie nowych, autobusów ma zdobyć przewoźnik, nie gminy. Podobnie zmartwieniem przewoźnika, a nie gmin, są rosnące ceny paliwa. To ryzyko jego działalnosci gospodarczej, które powinien wcześniej wkalkulować w cenę usług.
Przecież takich przewoźników nie ma, a przynajmniej tacy nie zgłaszają się na przetargi organizowane przez ZK „KM”.
- I raczej się nie zgłoszą, jeśli nadal warunki przetargowe będą tak niesprzyjające, powiedzmy to wprost, zasadom wolnego rynku.
Czy to znaczy, że z warunków przetargu wynika, iż kierownictwo ZK „KM” sprzyja bardziej przewoźnikom, niż pasażerom?
- To pan powiedział.
Przejdźmy więc do konkretów.
- Moim zdaniem, kluczem do zdobycia nowoczesnych autobusów na liniach ZK „KM” jest długoterminowa umowa. Nie, jak obecnie, w drugim przetargu, na cztery lata, lecz przynajmniej na sześć. Pod taki kontrakt przewoźnik bez problemu zdobędzie nowy tabor. I pasażerowie przestaną narzekać na niski komfort podróży.
W jaki sposób ZK „KM” sprzyja przewoźnikom, oferując umowę na cztery lata?
- Bo sprzyja w ten sposób określonym przewoźnikom. Takim, którzy nie są w stanie zdobyć nowego taboru.
I, jak rozumiem, takim, którzy chcą jeździć swoimi gratami dalej, ale za wyższą stawkę.
- Znowu, to pan powiedział.
Panie prezesie, a co pan powiedział?
- Mniej więcej to, że wystarczy w ZK „KM” zatrudnić kilka osób, które zadbają wyłącznie o interes pasażerów. I nie zatrudniać tam nikogo więcej.
Rozmawiał Bogumił Kurylczyk
Przełom nr 40 (856) 1.10.2008